Miniaturka druga dedykowana moim kochanym skarbom!
Chodzi o Was, moje małe gwiazdeczki! Hihi! :*
Za to, że wyświetlenia wciąż przybywają. Ba! Nawet ,,taki"!
Kocham, pamiętajcie, zawsze i wszędzie.
Krzyk reżysera poniósł się po całym budynku - Studiu 21. Nie, nie prestiżowej szkole dla przyszłych muzyków, a miejscu ich pracy. Czuła się tutaj bardzo dobrze. Wiedziała, że tutaj pasuje. Aktorstwo zawsze było jej pasją.
Ale teraz? Trzeci sezon serialu i znów to samo. Musiała grać kogoś kim nie była. To było najmniejszym problemem. Lubiła swoją postać. Natalia była częścią niej, już zawsze będzie z nią utożsamiana. Najgorsze w tym wszystkim było to, że robiła to, czego nie chciała robić. Nie, jeszcze raz. Chciała, ale nie mogła.
Facundo zbliżył się do niej powoli i zapytał:
- Jesteś gotowa?
- Zawsze jestem, nie zapominaj o tym.
Skinął głową, jakby wiedział, co mówi, ale nie znał ukrytego znaczenia tych słów. Mężczyźni są zabawni. Ale ta sytuacja akurat nie jest. Zaraz będą musieli się pocałować. Znów udawać coś, co kiedyś zakwitło, a potem zwiędło. Rozejrzała się w około. Candelaria stała przy drzwiach i patrzyła na nich. Tylko udawały przyjaciółki. Tak naprawdę się nienawidziły. I to nie było głupie, a mądre. Za dużo szkód jej wyrządziła. Zabrała go jej, gdy wiedziała, że bardzo go potrzebuje. Trochę oddaliła się od Gambande. Tylko się uśmiechnął. Nie był świadomy niczego. Myślał, że wszystko jest okej. Dla niej lepiej było, że nic nie wiedział.
- Scena siódma, ujęcie pierwsze!
Popatrzyła na niego jako swoja bohaterka. Zupełne przeciwieństwo jej energii, przekonania i... i tego zawodu, gdy ktoś ją zrani, gdy zacznie sobie wyobrażać za dużo... To bolało ją najbardziej. Ta fantazja. Nie podobało jej się, że to, co rozkwitało w jej głowie nie było tym, co tutaj. Nic nie było takie samo.
- Musimy porozmawiać, Maxi.
- Coś się stało, skarbie?
Nie powiedział tego do Alby, ale do Naty. Pamiętaj, nie zapomnij.
- Właściwie to nic poważnego, po prostu chciałam usłyszeć, że mnie kochasz - uśmiechnęła się słodko. Jej własna sztuczność ją przerażała.
- Kocham cię bardzo mocno, bardzo, bardzo! - pocałował ją w policzek i przytulił.
Ten uścisk, to ciepło. Tego jest za dużo, dusiła się.
Nareszcie nastąpił koniec sceny. Reżyser powiedział, że wyszło idealnie i nie muszą robić poprawek. Ucieszyła się, bo ileż można... Jego bliskość była dla niej jak cios w plecy.
- Alba...
Facundo podszedł do niej i pogłaskał ją po policzku. Tak, jak kiedyś...
Zobaczyła, że zbliża się już do nich Cande. Z daleka widziała jej złość wymalowaną na twarzy.
- Chcę pogadać o tym, co było kiedyś.
- Nie było żadnego kiedyś. Idzie twoja dziewczyna.
- Ja... ja chciałbym to naprawić.
Otworzyła lekko usta, ale dudniące w jej uszach kroki Molfese podziałały na nią jak kubeł zimnej wody. To nie był już on. Nie był jej...
- Mogę cierpieć. Nie, jestem pewna, że tak będzie. Zawsze to bolało. Obwiniałam siebie, bo może coś było nie tak, może dlatego nam się nie udało. Teraz rozumiem, że byłam zabawką. W końcu się zepsułam, więc poprosiłeś o inną. I ją dostałeś. Ale pamiętaj, porcelanowego słonika nie da się skleić. To nie będzie to samo.
I wtedy zostawiła go. Zaczęła biec aż w końcu znalazła się przy wyjściu. Usiadła w jakimś kącie. Nagle poczuła, że ktoś głaszcze ją po czubku głowy.
Lodovica siedziała tuż obok niej i mocno ją tuliła.
Popatrzyła na niego jako swoja bohaterka. Zupełne przeciwieństwo jej energii, przekonania i... i tego zawodu, gdy ktoś ją zrani, gdy zacznie sobie wyobrażać za dużo... To bolało ją najbardziej. Ta fantazja. Nie podobało jej się, że to, co rozkwitało w jej głowie nie było tym, co tutaj. Nic nie było takie samo.
- Musimy porozmawiać, Maxi.
- Coś się stało, skarbie?
Nie powiedział tego do Alby, ale do Naty. Pamiętaj, nie zapomnij.
- Właściwie to nic poważnego, po prostu chciałam usłyszeć, że mnie kochasz - uśmiechnęła się słodko. Jej własna sztuczność ją przerażała.
- Kocham cię bardzo mocno, bardzo, bardzo! - pocałował ją w policzek i przytulił.
Ten uścisk, to ciepło. Tego jest za dużo, dusiła się.
Nareszcie nastąpił koniec sceny. Reżyser powiedział, że wyszło idealnie i nie muszą robić poprawek. Ucieszyła się, bo ileż można... Jego bliskość była dla niej jak cios w plecy.
- Alba...
Facundo podszedł do niej i pogłaskał ją po policzku. Tak, jak kiedyś...
Zobaczyła, że zbliża się już do nich Cande. Z daleka widziała jej złość wymalowaną na twarzy.
- Chcę pogadać o tym, co było kiedyś.
- Nie było żadnego kiedyś. Idzie twoja dziewczyna.
- Ja... ja chciałbym to naprawić.
Otworzyła lekko usta, ale dudniące w jej uszach kroki Molfese podziałały na nią jak kubeł zimnej wody. To nie był już on. Nie był jej...
- Mogę cierpieć. Nie, jestem pewna, że tak będzie. Zawsze to bolało. Obwiniałam siebie, bo może coś było nie tak, może dlatego nam się nie udało. Teraz rozumiem, że byłam zabawką. W końcu się zepsułam, więc poprosiłeś o inną. I ją dostałeś. Ale pamiętaj, porcelanowego słonika nie da się skleić. To nie będzie to samo.
I wtedy zostawiła go. Zaczęła biec aż w końcu znalazła się przy wyjściu. Usiadła w jakimś kącie. Nagle poczuła, że ktoś głaszcze ją po czubku głowy.
Lodovica siedziała tuż obok niej i mocno ją tuliła.
Czego chcesz, więcej nie umiem znieść.
- Non so se va bene. Non so se non va.
Błagam.
Kochał tą pracę, ale ileż można? Patrzył w jej brązowe oczy i co? Widział bardzo niewiele, a może dużo. Sam nie umiał tego ocenić. Po prostu czuł, że ona go nie chce. W sumie ją rozumiał. Xabiani był o wiele przystojniejszy. Wszyscy wokoło gadali, że Meksykanie to najlepsi faceci.
Natomiast Ruggero pochodził z Włoch i to z małej miejscowości, która na pewno nie spodobałaby się takiej Mechi. Piękna dziewczyna o śnieżnobiałej cerze i blond włosach. Prawdziwy anioł. No, może nie od początku ją pokochał. To rozwijało się bardzo powolnie, ale w końcu coś wybuchło.
I to chyba wtedy, gdy zaczęli grać te sceny. Ludmiła kontra Federico. Nieprzewidywalna para, taka niespodziewana. Bo kto by pomyślał, że zwyczajny chłopak i przebojowa gwiazda mogą się pokochać? Absurd.
I jasne, mógł jej powiedzieć, co czuje, gdy nie zrobił tego jeszcze Xabiani, ale ile razy do niej podchodził nagle odwaga gdzieś się ulatniała. Zapominał, że przecież ma jakieś zalety, które mogłyby być przez nią docenione. Ale kto tam wie...
Teraz zaczął się trzeci sezon. Ich miłość jeszcze bardziej rozkwitała. Spotkanie po wakacjach i te inne bzdety... A teraz śpiewa sobie z nią Ti credo. Najpiękniejszą piosenkę w serialu. Na szczęście (a może nieszczęście), nie będą musieli się całować. Przynajmniej to było plusem.
Ugh, ale te oczy...
Nie, to nieważne.
- Dziękujemy! Było wspaniale! - reżyser machnął ręką. - Teraz kolejna scena. Przygotowuje się Martina i Jorge.
Nie, mam już tego dość.
Chwiejnym krokiem podszedł w jej stronę, a gdy już go zauważyła z uśmiechem zapytała:
- Coś nie tak? Potrzebujesz czegoś?
Pokiwał głową i zaczął mówić bardzo szybko, by nie stracić odwagi:
- Dobra, to bardzo proste, więc słuchaj. Zakochałem się w tobie, Mercedes. Wiem, wiem jesteś z boskim Meksykaninem i ja to rozumiem. Już się przyzwyczaiłem, że mam pecha. Tylko teraz udało mi się tutaj dostać, zyskałem jakiś talent. Mam pecha do miłości. No cóż, w tym Bóg nie był dla mnie taki hojny. Zawsze źle obieram dziewczyny, gdy chodzi o ten temat. Niczego od ciebie nie oczekuję. Chcę, żebyś po prostu wiedziała, że był kiedyś jakiś Ruggero, który cię kochał. I tyle. Odmeldowują się, cześć.
Potem już na nią nie spojrzał, ale poczuł się wolny.
Wyciągnął z kieszeni telefon i kliknął znaczek twittera. Szybkim ruchem napisał zdanie: Jeśli nie dasz mi szansy... Nacisnął przycisk tweetnij.
Wkręceni w miłość jak w dobry żart.
Nie wiedziała, dlaczego tutaj była. Nie pasowała do tego miejsca, chciała być kimś innym. Interesowała się medycyną i na pytanie, kim by chciała zostać, pewnie odpowiadała, że lekarzem. Wtedy rodzice piorunowali ją spojrzeniem. Martina czasem żartowała, że jej starzy są z innej planety, bo chcą by rozwijała się w kierunku aktorstwa, a nie prawnika czy jakiegoś innego, bardziej ważnego dla społeczeństwa zawodu. Śmiała się z tych szesnastoletnich dziewczynek po drugiej stronie ekranu. Tymczasem właśnie nią była i to ją najbardziej dołowało. Wszyscy mówili, że jest pusta, a tak wcale nie było. Tylko Peter, jej chłopak i Jorge ją rozumieli. Z Blanco byli przyjaciółmi i to było dziwne, bo w serialu grali parę.
A serial... Nienawidziła go. Może nie samego serialu, jak swojej postaci. Była okropna, wykreowana na jakąś zupełną idiotkę, bez poczucia winy, raniła, taiła. A najgorsze w tym wszystkim było to, że dwunastoletnie dziewczynki oglądały ten serial i uczyły się od niej. Też będą ranić chłopaków, nie mogąc wybrać przez osiemdziesiąt odcinków? Jedynie drugi sezon ją pocieszył. Ludmiła i Federico. Coś zupełnie innego, niepowtarzalnego, uroczego, a jednocześnie mądrego, refleksyjnego. Teraz zaczyna się następny sezon i zgadnijcie, ludzie, co się w nim ciekawego dzieje? Violetta znów nie może wybrać pomiędzy Leonem, a nieśmiałym chłoptasiem Xabianim! Och, coś wspaniałego!
Spojrzała na zegarek i z głośnym westchnięciem wstała ze swojego fotela. Podążyła do auli, gdzie miała się rozegrać następna scena. Znów to samo. Leon, poczekaj chwilę! Ja niczego nie zrobiłam! Mówię prawdę! Inteligentne, Violciu, nie powiem.
Dobra, koniec.
- O, Peter, chodź! - krzyknęła, gdy zobaczyła swojego chłopaka. - Pośmiejesz się trochę ze mnie, dziś ci pozwalam.
- Tak jest, pani! - przytaknął i pobiegł za nią.
Nagle wszyscy spojrzeli na nią, jakby była jakimś bóstwem. Nienawidziła tego, była tylko sobą, zwykłą Martiną. Czuła, że przez to całe aktorstwo wszystko się skomplikowało.
- No! Zaczynamy! - klasnęła w dłonie i mrugnęła do Jorge, by do niej podszedł. - Leonetka zrobi furorę!
Ekhem. Wiem, że krótkie i wgl, ale nagle mi się zachciało bardzo napisać coś takiego. Może miałam już na to pomysł bardzo dawno temu, bo zastanawiałam się, co się dzieje z Albą, gdy patrzy na Facu i Cande. Hmmm... Albo, co czuje Ruggero, gdy widzi Xabaini'ego z Mechi. Wiem, że Rugg + Mechi to nierealna para, ale moja wyobraźnia działała na najwyższych obrotach, gdy mój mąż dodał tweet: Jeśli nie dasz mi szansy. Wykorzystałam go właśnie tutaj. Hihi, taka pomysłowa... No i jeszcze Martina. Co ona może myśleć o swojej postaci? Oczywiście, to są tylko moje podejrzenia, nawet nie, bo pewnie jest inaczej, tak sądzę ja po prostu. Jeśli kogoś obraziłam, to standardowo, przepraszam.
Dobra, mam troszkę czasu, bo u mnie właściwie już zaczęły się ferie. Jutro mam wycieczkę na lodowisko (hyhy, wyrąbę się i pewnie złamę cały lód czy coś). No, ale tak ogólnie w te ferie postaram się napisać jeszcze jedną miniaturkę, choć nie obiecuję. Muszę zacząć pisać rozdziały na Siempre... Pamiętajcie, że w sobotę czwóreczka.
I ten...
Reszta takich drobnych sprawunek na Siempre, bo nie wiem, czy ktoś jeszcze pamięta o moim kochanym staruszku Jak uciec... Ech. Stare, ale jare. :)
I chyba tyle, bo więcej nic. Przepraszam za błędy, ale wszystko na gorąco. :)
Cudo <3
OdpowiedzUsuńI jestem pierwsza ;*
Świetne. :)
OdpowiedzUsuńPary wyszły Ci bosko. :D
fajnie :)
OdpowiedzUsuńCoś niezwykłego <3
OdpowiedzUsuńNiezwykła miniaturka <3
OdpowiedzUsuńPary wyszły Ci rewelacyjnie i w sumie bardzo się cieszę, że to napisałaś, bo kto wie jak to jest naprawdę i co tam siedzi w głowach naszych kochanych aktorów z Violetty ;D
Mam nadzieję, że będzie ciąg dalszy, bo cudownie się zaczęło <3
Xenia!
OdpowiedzUsuńOd zawsze zastanawiałam się, skąd w Twojej głowie tyle wspaniałych pomysłów. Wiele bym dała, byleby sama mieć taką wyobraźnię.
Ta miniaturka wyszła Ci niesamowicie. Czasami rozmyślałam nad tym, co czują dziewczyny widząc, jak ich chłopak na planie całuje się z jej przyjaciółką. Czy naprawdę akceptują i podobają się im role odgrywane przez nich. Ty swoimi słowami i swoją wyobraźnią przekazałaś to, na co szukałam odpowiedzi. Być może nie jest to prawdą, ale to nie zmienia faktu, że bardzo mi się podoba.
I zastanawiam się, jak będzie wyglądał 3 sezon... Przez Ciebie myślę, że Viola będzie latała za Xabianim... Oby dali jej już spokój z tymi adoratorami, bo rzygam tęczą.
Tak czy inaczej, świetnie wszystko opisałaś, nie wiem, czy coś jeszcze potrafię naskrobać w tym komentarzu.
Na pewno nikt nie zapomniał Tego bloga, o takiej perełce nie wolno wręcz :)
Wybacz również za moje braki w komentarzach na Siempre serca..., gdyż "odcięłam" się od bloggera ostatnio i dopiero zbieram siły, by cokolwiek zrobić.
Miłego popołudnia życzę! Oraz fajnie spędzonych ferii, które mnie uraczą dopiero 17 lutego...
S. xx
Przez dłuższą chwilę wpatrywałam się zachłannie w monitor, trzymając dłonie zawieszone nad klawiaturą. Zupełnie nie wiedziałam, co napisać.
OdpowiedzUsuńBrak mi słów, naprawdę. Ostatnio zdarza mi się to coraz częściej, ale to wina tych wszystkich dziewczyn, które tak wspaniale piszę. Ciebie oczywiście również zaliczam do tej rozległej grupy, bez której nie wiem, jak potoczyłoby się moje życie. Cieszę się, że zaczęłam oglądać "Violettę". Dzięki temu właśnie serialowi założyłam własnego bloga, poznałam masę wspaniałych ludzi. Niczego nie żałuję, nigdy nie będę żałować.
Opisałaś rzeczywiste życie bohaterów serialu. I wiesz co?
Wyszło ci to naprawdę niesamowicie.
Facu, Alba, Cande - całą trójkę uwielbiam.
Jesteś niesamowitą pisarką i będę ci to uparcie powtarzać.
Kocham! ♥
Świetna minaturka :) Doskonale opisane co mogą czuć poszczególni aktorzy. Najbardziej podobała mi się ta scena z Martiną. ^^
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem cudowne. Moment, gdy Martina myśli o swojej postaci świetny. Podobał mi się też moment z Albą. Kocham Cię całym sercem i czekam.
OdpowiedzUsuńSuper!
OdpowiedzUsuńZapraszam do soebię!
leonetta-kocham.blogspot.com :)
BOSKIE :** Ja też bym chciała zeby Rugg i Mechi byli parą *-* Ale naj naj naj naj naj naj najbardziej proszę i liczę na JORTINI ja ich po prostu kocham <3 <3 <3 Twój blog jest niesamowity !!! Czekam na next :**
OdpowiedzUsuńCudo ;*
OdpowiedzUsuńEj weeeeź.
OdpowiedzUsuńCzytałam twojego bloga jeszcze za czasów anonimka, a jak zakładałam swojego to u ciebie już to opowiadanie się skończyło i tępa ja nie dodała go do obserwowanych. Po ostatniej miniaturce też tego nie zrobiła, ja nie wiem czemu. Ale teraz go dodam! :D
Part był cudowny <3333
Pierwszy raz się spotkałam z takim pomysłem xD Niby jest dużo opowiadań o aktorach, ale jakoś nigdy nie ma tam właśnie takich wątków miłosnych, że coś tam coś. Cande i Alba udające przyjaciółki, Tinka, która chce być lekarzem no i Ruguś, który kocha Mechi.
Part był wspaniały pod każdym względem, jak wszystko co piszesz :D
To ja sobie tymczasem czekam na rozdziałka na Siempre i na kolejną miniaturkę tutaj :D
Idę się dodać do obserwatorów :D
Ja byłam już na lodowisku,i wyrąbałam się z 10 razy ^^ Rozdział Niesamowity,czekam na nexta ;*
OdpowiedzUsuńhttp://leonettaleonyviolettta.blogspot.com/ zapraszam < 33
OdpowiedzUsuńDopiero zaczynam :P
piękny masz nagłówek. Naprawdę .zapraszam do mnie: leonetta-te-quiero.blogspot.com
OdpowiedzUsuńFajne;)
OdpowiedzUsuńObserwujemy się nawzajem?
Podaj linkaa na Siempre :D
OdpowiedzUsuńA tak wgl to genialny blloog. !! :D
świetnie tutaj u Ciebie ! :)
OdpowiedzUsuńFaajne :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie zyskałaś nowego czytelnika! ;D
Jakbyś miała wolną chwilkę to wpadnij:
http://el-otro-lado-del-espejo-y-violetta.blogspot.com/
Właśnie zaczęłam i zależy mi na tym, żeby ktoś przeczytał i ocenił :)
Jeszcze się nie spotkałam (może słabo szukałam?) z opowiadaniem o aktorach grających w Violettcie. Dla mnie wątek Mechi/Ruggero oczywiście był najlepszy, ale to pewnie spowodowane miłością nieskończoną do Fedemili xd
OdpowiedzUsuńPiszesz bardzo ładnym stylem, że aż chce się czytać. Do pogratulowania ;)
http://lustrzana-maska.blogspot.com/p/spis.html
~ Melanie
fajny rozdział. ;) zapraszam do mnie :*
OdpowiedzUsuńAle cudo :)
OdpowiedzUsuńSwitnie piszesz :)
Jak bedziesz miala czas zapraszam do mnie moze ci sie spodoba i bedziesz czytac :)
Bardzo mi się podoba jak piszesz *.*
OdpowiedzUsuńDzisiaj skończyłam czytać Twoje opowiadanie, wszystkie rozdziały, a wczoraj zaczęłam *.*
Kocham Twojego bloga, tylko szkoda, że już nie piszesz i o nim zapomniałaś :(