poniedziałek, 7 października 2013

Rozdział 46: Problemy wcale nie górują

,,I kocham Cię bardziej niż kiedykolwiek wcześniej
  I nawet, jeśli dziś nie widzę Twojej twarzy.
  Nic się nie zmieniło, nikt nie może Cię zastąpić
  To staje się trudniejsze z każdym dniem."
  (Miley Cyrus - ,,Stay")

Rozdział dedykuję wszystkim tym, którzy czują się nieważni.
Okazuje się, że jesteście najbardziej zaufanymi osobami i umiecie kochać bardziej. 

Violetta
    Są takie momenty, gdy zaczynasz się poddawać. Gdy rozumiesz, że twoje problemy przezwyciężają wszystko, a ty nie potrafisz ich pokonać jednym, skutecznym ciosem. Czasem potrzebujesz ich kilkadziesiąt, a to i tak przynosi marne skutki. I poddajesz się z każdą minutą, która zabija twoje serce od środka. Ty nawet nie wyobrażasz sobie jak to boli. Te wszystkie pogrzebane marzenia, które miały iść w parze z twoim życiem. Teraz ich nie ma.
    Gdy czasem wyobrażasz sobie chwile, w którym wszystko wydawałoby się takie błogie, takie bezpieczne, przypominasz sobie, że żyjesz na tym świecie. Nie gdzie indziej. Nie masz prawa żadnego głosu. Nie sprzeciwisz się losowi, któremu wydaje się, że to dobre. Nie podbijesz wszystkich ziem jednym słowem. Nie przekonasz się, póki nie spróbujesz. Zawsze istnieje to ,,ale", które albo wprowadzi nas w progi raju, albo wprowadzi nas na brukowaną drogę piekła.
    Ale istnieje jedno, co może pokonać wszystko. Muzyka. Melodie, które choć przez chwilę ukoją zbolałe serce. Choć przez krótki moment jest wspaniale, ale to tylko chwilowe poczucie szczęścia. Potem znów przychodzi cierpienie.
    Stałam przed drzwiami i pytałam samą siebie, czy na pewno nie śnię. To powraca. Wszystko powraca. Uspakajanie nic nie daje. Wszystko wraca. Czasem nawet ze zdwojoną siłą.
    - Co tutaj robisz? - szepnęłam pytająco.
    Ojciec Leona uśmiechnął się kpiąco i posłał mi spojrzenie, które zabolało moje serce. Nie zwracałam uwagi na pogardę w moim pytaniu. To ja w tej grze przegrywałam i poddawałam się bardzo szybko. Znikome marzenia przestały teraz grać role. Teraz liczyły się dwie osoby, które stały na przeciwko siebie. Ja i mężczyzna, który chciał pozbawić mnie wszystkiego tego, co miałam.
    Zaczęłam krzyczeć:
   - Dlaczego?!
   Mój wrzask zerwał na równe nogi mojego tatę, który zdenerwowany podbiegł do drzwi. Nie zwracałam na to, co działo się później. Ostra wymiana zmian między mężczyznami. Groźba pana Verdasa i jego szybkie wyjście. Mój ojciec szybko złapał za telefon i zadzwonił do Leona, który odebrał w mgnieniu oka. Tak samo wstrząśnięty. U niego był już wcześniej. Zaczęłam martwić się jeszcze bardziej, a przed moimi oczami mrugały postacie. Najpierw Olga, która cichutko przynosiła mi wodę, którą piłam litrami. Potem Ramallo trzymający mnie kurczowo za rękę. I ostatni mój tata, German, tak samo wstrząśnięty, błagający Boga o to, bym się nie poddawała. Na samym końcu poczułam znajome perfumy i silne ramiona, obejmujące mnie. Zdołałam wyszeptać krótkie:
    - Leon.
    Nie pamiętałam już nic. Szybko zmorzył mnie sen.

Następny dzień,
Tomas
    Nigdy nie potrafiłem zrozumieć, dlaczego wszystkie problemy kochają akurat nas, czyli mnie i moich przyjaciół. Najbardziej kurczowo trzymały się Leona i Violetty, którzy próbowali zapomnieć o wszystkim i oddać się swojej miłości. Ale zawsze przychodziły momenty, gdy musieli polegać na innych, którzy wspomagali ich w walce. Również chciałem ich uratować, ale nie było to takie proste.
    Wczorajszy wieczór okazał się kolejnym, niezwykłym przeżyciem, który wcale nie przynosił niczego dobrego. Ponowny powrót, który znów rozprzestrzenił problemy. Pan Verdas był osobą, jak najbardziej upierdliwą. Leon odziedziczył to po nim, ale wszyscy bali się spotkania z tym człowiekiem.
    Leon zadzwonił do wszystkich i opowiedział o zdarzeniach. O tym, że trudno mu było w to uwierzyć, że bał się reakcji Violetty. Ona nastąpiła równie szybko, więc nawet nie miał czasu na zastanowienie.
    Spojrzałem za okno i ujrzałem burzę brązowych włosów, która pędziła do wejścia mojego rodzinnego domu. W ekspresowym tempie ubrałem się i z rozczochranymi włosami, otworzyłem drzwi Larze.
    - Słyszałeś, Tomas? - zapytała nerwowo, wpraszając się do mojego mieszkania i siadając na jednym z foteli.
    Pokiwałem twierdząco głową, ale ona już wcześniej zaczęła swój monolog:
    - Boże. Dlaczego to akurat oni? Czym sobie zawinili? Leon przykładny przyjaciel, chłopak, a Violetta najlepsza dziewczyna pod słońcem. W głowie się nie mieści. Te sytuacje zaczynają mnie powoli denerwować i wiesz co? Pójdę tam do tego debila, co wrócił sobie tak nagle znikąd! Wygarnę mu, co myślę. Posłucha mnie! Przecież mnie nie da się pokonać.
   Zatrzymałem ją, łapiąc za nadgarstek. Ona wściekła, zawołała:
   - Puść mnie, Tomas!
   Pokręciłem  przecząco głową i postawiłem ją na podłodze:
   - Pójdziemy razem do Violetty. Mają spotkać się tam wszyscy.
   - Dobrze - wyjąkała i szybko wyszła za drzwi.
   Tylko uśmiechnąłem się na wspomnienie jej mądrej twarzy i podążyłem za nią, pełny obaw, co do tego spotkania.

Diego
   - O cholera! - zawołałem i ku zdziwieniu Ludmiły, wbiegłem w pobliski krzaczek, próbując stać się niewidzialnym.
   Moja partnerka spojrzała na mnie swoimi dużymi, rozszerzonymi do granic możliwości, brązowymi oczami i złapała się za głowę. Mogło wydawać się, że to nadzwyczaj dziwne, ale miałem powody, które stawały w mojej obronie.
    - Wychodź stamtąd, idioto! - zawołała groźnie blondynka.
    Bojąc się konsekwencji mojego zachowania, posłusznie wyplątałem się z niezwykle kujących gałązek i stanąłem tuż obok niej. Natychmiastowo wskazałem palcem w stronę drugiego chodnika, który prowadził do domu państwa Castillo. Ona również tam spojrzała, a na jej twarzy zagościł nikły uśmiech.
    - Jak myślisz, dadzą radę? - zapytała szczęśliwa.
    Jej aktualny stan był najpiękniejszym ze wszystkich i śmiało mogłem podeprzeć głowę i rozmarzyć się o jej blond włosach i lśniących z wrażenia oczach. To było tak zdumiewające. To wszystko, co się zmieniło. Nikt by się nigdy nie spodziewał, że staniemy się zupełnie kimś innym. No bo kto by sądził, że ja, Diego, będę dobry? ja zawsze grzeszyłem najgorszymi sposobami, ale w końcu odnalazłem Ludmiłę, która również, choć niepewnie, chciała poprawić w sobie wszystkie złe cechy. I tak budowaliśmy się od początku, podając sobie wzajemne dobre uczynki z tymi uśmieszkami na naszych twarzach. I mogłoby się wydawać to głupie, ale potem, tak nagle, po drodze, gdzieś zboczyliśmy z kursu i zatoczyliśmy kółko, które zaprowadziło nas do siebie. Czy tego żałowałem? Nie, to było najpiękniejsze, co mogło się wówczas stać.
    - Jestem pewien - wyszeptałem odpowiedź na jej pytanie.
    Chwila ciszy, a potem cichutki głosik Ludmiły, który zapytał:
    - A my damy radę?
    I potem moje, jakże miłe dla ucha pytanie:
    - A kiedyś nie daliśmy, Ludmi?
    I wtedy pukle jej pięknych, złotych włosów spoczęły na moim ramieniu.
    A Rico i Camila powolnie szli, ramię w ramię, w stronę domu Violetty. Tylko czekaliśmy na ich bezgraniczne szczęście.

Leon
    Dlaczego patrzę na twarz anioła, który łka powietrze swoimi malinowymi usteczkami i próbuje nabrać go jak najwięcej? Dlaczego widzę oczy anioła, które lśnią od łez i widzę w nich ten ból, przed którym tak bardzo chciałem ją ochronić? Dlaczego nie potrafię niczego zrobić dobrze? A ona patrzy na mnie swoim pustym wzrokiem i szepcze:
    - Leon, nie przejmuj się. Ja cię kocham, bardzo. Ty robisz wszystko bym była szczęśliwa. Leon..
    Nie byłem aż tak silny. Byłem nikim, bo wtedy stało się to, co się stało. Po mojej twarzy spłynęło kilka łez, a ja próbowałem je ukryć, ale nie umiałem. Moja bezsilność była czymś najgorszym, bo pojawiała się rzadko, ale wtedy uwalniała wszystkie moje żale i niepowodzenia.
    - Leon, nie... - ona dalej szeptała, aż wreszcie zaczęła śpiewać.

Wciąż Cię kocham.
Moje serce kocha Twoją twarz.
Kocha Twoje oczy.
Kocha Twój zapach.
Kocha Twoją duszę.
Wielbi nawet Twoje słone łzy.*

    Uniosłem głowę, ale nie zobaczyłem Violetty. Ujrzałem zupełnie inną dziewczynę. Nie tak wrażliwą jak w piosence. Dziewczynę o boskim spojrzeniu, które mówiło walcz. Było skierowane jedynie do mnie. Wiedziałem, że muszę wypełnić zadanie. Nawet jeżeli chciałem płakać dalej. Nawet piosenka nie umiała uspokoić mojego serca, które biło i biło, nie mogło się uspokoić.
    - Proszę. Teraz musimy być silni, Leon. Nie wiem, co będzie dalej, ale pomogę ci. Pomogę ci ze wszystkim. Obiecuję. Musisz mi zaufać. Zobaczymy, jak sobie poradzimy, ale jesteśmy razem. To daje nam o wiele więcej. Rozumiesz? Kocham cię. 
    Przytaknąłem i zapytałem, moja twarz już wyschła:
    - Kiedy napisałaś tą piosenkę?
    Uśmiechnęła się, trochę zawstydzona, ale powiedziała:
    - Właściwie przed chwilą, ale siedziała mi w głowie już od bardzo dawna. Ładna?
    Ująłem jej dłonie, które tak delikatne, niemal kruche, zadrżały. Obrałem to za dobry znak i rozpogodziłem się. Violetta czuła się, jak na razie, bezpieczna, więc pozostawało mi tylko dbać o nią, jak najlepiej. Nie przeoczyć niczego, ani jednego małego punktu.
    - Najpiękniejsza na świecie.

Camila
    Drzwi do domu państwa Castillo otworzyła nam Olgita. Była trochę przygnębiona, więc odkryliśmy, że na niej tez musiało się odbić to nagłe zajście, które było okropnym powrotem zmierzającym do najgorszego.
    Tak. Dobrze przeczytaliście. Byłam tam razem z Rico. Tak, tym chłopakiem, do którego straciłam zaufanie i nawet nie miałam zamiaru go przepraszać. A teraz przyszliśmy razem, jak gdyby nigdy nic, bojąc się o dobro naszych przyjaciół.
    Nic do niego nie czu...
    Stop.
    Nie będę się oszukiwać.
    Pożeram go wzrokiem, patrzę na każdy szczegół, którego mogłam wcześniej nie zauważyć. Przyglądałam mu się z taką dokładnością, bojąc się, że nagle odwróci głowę, a ja nerwowo spojrzę w niebo. Patrzyłam na jego usta, które akurat wtedy wykwitły w pięknym uśmiechu. Widziałam jego oczy, w których tańczyły szalone iskierki szczęścia, a ja powtarzałam sama sobie, ze to nic nie znaczy, aż w końcu muszę powiedzieć, że to kłamstwo.
    Bo kochałam go całym moim sercem, które przyciskane przez moją głowę, przestało walczyć o tą miłość i szybko się poddało. Było mi to na rękę, dopóki mój umysł zrozumiał, że... że temu uczuciu nikt nie potrafi się poddać, nawet najsilniejsi.
    Zapukaliśmy lekko do drzwi pokoju Violetty i usłyszeliśmy cichutkie:
    - Proszę wejść.
    I wtedy zobaczyliśmy zdziwione twarze, które okaleczały nas swoim wzrokiem. Violetta i Leon chcieli zauważyć wszystko, a ja kiwnęłam głową i oznajmiłam:
    - Jesteśmy tutaj i chcemy wam pomóc.
    - Dlatego zawieszamy broń - dokończył Rico.
    Spojrzeli na nas i szybko wstali, by mocno nas wyściskać. Nawet nie zauważyliśmy jak z tyłu podeszli do nas inni. Wszyscy nasi przyjaciele, bez których to nie miałoby najmniejszego sensu. Byliśmy razem. Wszyscy byliśmy złączeni w jedno, więc nie należało się poddawać. 
    A serce biło mocniej i mówiło:
    - Nie poddawaj się. Nie przez przypadek.

* Tekst piosenki Violetty wymyślony przeze mnie.

Mam wielką nadzieję, że przyjmiecie ten rozdział jakoś.
Ja mam dość moich dni w szkole. Mam dość!
Wszystko się sypie, spiny z każdym. Nawet nie macie pojęcia jak mi przykro z tego powodu.
Rozdział wcześniej troszkę, niech będzie.
Następny możliwe, że w niedzielę.
Błagam Was! Przytulcie mnie!
Kocham całym serduszkiem!
Xenia, która jest tak zdołowana, że nawet nie ma ochoty stawiać serduszka. Wiedzcie, że coś się dzieje.

16 komentarzy:

  1. No i co ja mogę ci napisać??
    O już mam!
    Świetny rozdział... no i nie przejmuj się tymi wszystkimi spinami... ja to samo mam... Jakby coś, to jutro na basenie cię przytulę :-D
    A co o rozdziale?? Cóż, świetny jak zawsze... Nie znam innych słów, żeby to opisać... się dziwić, że ty masz 6 z polaka :-D...
    No, a co mogę więcej napisać??? Życzę weny? Życzę szczęścia w szkole??
    Chyba obydwa...
    No, ale cóż, ja cię wyręczę, to sama wstawię serduszko... ♥♥ ( drugie to ode mnie :-D )
    Pozdrawiam Xeniu i weny życzę :-D
    /~~Kriena

    OdpowiedzUsuń
  2. Xenia kochanie moje !
    Ja cie tulę mocno, mocno !
    Jesteś wspaniała i najukochańsza, teraz każdy ma chyba ciężkie chwilę, ale nie poddawajmy się, damy radę ;)
    Rozdział wspaniały naprawdę, po mimo spin i wszystkiego
    ty i tak piszesz świetnie. Pamiętaj że zawsze będę z tobą i jestem twoja czytelniczką siempre <3. Podobał mi sie wątek Camili wyjątkowo, wszyscy wiemy że zależy jej na Rico xD.
    Całuję i tulę :*
    Maja ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jezuniu <3
    Alee boosko *-*
    Ja cię przytulę baaardzo mocno<3333 Uwielbiam przytulać i cię mogę wyściskać bardzo mocno <3
    Nie wiem co się dzieje u ciebie w szkole, nawet nie zamierzam się wypytywać, powiem co tylko jedno: Jeśli chodzi o jakieś tempe koleżanki to chrzań debilki xD Nie warto się przejmowac takimi idiotami, bo nie są nic warci. Wpieprzają (sorki za słownictwo) się do twojego życia, bo ich własne jest nieciekawe.
    Zadroszczą Ci <3
    Zazdroszczą tego jak piszesz, tego jaka jesteś kochana i śliczna. Tego że jakiś chłopak poleciał na ciebie a nie na nie..xd
    Ja też Ci zazdroszczę tego jak piszesz, twojego bloga. Ja nie mamtylu odsłon...właściwie prawie nikt go nie czyta ;c
    Mówię Ci to po swoim doświadczenie <3
    Leoś płacze ;c Aż mnie serduch boli.
    Ciekawie i to bardzo <3
    Jeszcze raz tulę i tzrymaj się, bo my wszytski cię kochamy.
    Co nie?
    Pozdrawiam ;*
    Wiki :D^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski rozdział.
    Zazdroszczę ci, że umiesz opisywać tak pięknie te uczucia bohaterów.
    Jak ty to robisz?

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja Cie mocno, mocno, mooocno tule <333 Rozdzial jak zawsze cudownyyy *.* Nie ma sie czego przyczepic xD Ja tam sie nie rozpisuje, ape zauwazylam, ze z Maddy sie jakos umuwilyscie, bo ona dodala rozdzial, a ty 10 minut po niej ;P Ale ja nie wnikam <3Pozdrawiam i muuuultum weny zycze <3 <3 <3 Aaa i jeszcze rozdzial z tego co przeczytapam jest mi dedykowany ! Alez zaszczyt <333 Przepraszam za bledy, ale jestem na telefonie i cos sie mi w nim zepsulo i nie mam " polskich" znakow <333

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej!!!
    Rozdział jak zawsze super ,ekstra.
    Na razie zawiesili topór wojenny xd co ja gadam ? A raczej piszę!
    NIEEEE!!!!! Dlaczego ? On przyjechał ? Szczerze mówiąc nie spodziewałam się tego tak przejęłam się sprawą Camili i Rico ,że zapomniałam o Leośka ojcu!!
    UGH!
    Po co przyjechał ? Tylko zabierze Leona ,trzeba mu wytłumaczyć ,żeby tego nie robił dla dobra syna!
    Tak ,właśnie.
    ŻYCZĘ powodzenia w szkole ;)
    Ja to mam istne piekło :(
    Czekam na next
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział mega :) genialny, fenomenalny, i co tam jeszcze :) super oddajeszcz wszystkie uczucia, swietnie ci to wychodzi :)

    co do szkoły, to ja też nie mam łatwo :( ciężko, nauka, odpytywanie, sprawdziany i te wszystkie niezrozumiałe rzeczy...

    ale trzeba sobie poradzić. życzę ci siły i wytrwałości

    pozdrawiam
    Ola :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Koteeeek, nie przejmuj się ;*

    Wysyłam Ci takiego mocnego przytulaska <3
    Co mogę więcej zrobić? Powiedz :D

    Wiem. Powiem Ci coś ^^ Opowiem Ci historię.
    Dawno, dawno temu, chwila, to wcale nie było tak dawno. Zacznę więc od początku. Była sobie pewna dziewczyna (wcale nie tak dawno temu). Była ona cudowną osobą, miała wielki talent, jej historie poruszały tysiące osób, sprawiały, że ich życie stawało się kolorowe, nadawały mu barw. Był tylko jeden problem. Brakowało jej tylko odrobiny wiary w siebie. Za bardzo przejmowała się zdaniem innych, tych, którzy w rzeczywistości wcale nie byli tego warci. Tak, bo taka jest prawda, w ty zasranym świecie liczy się tylko egoizm, własne potrzeby, ludzie nie zwracają uwagi na innych, ich uczucia, na ich zdanie...

    Mam nadzieję, że zrozumiałaś o co mi chodzi (wiem, że czasami trudno mnie zrozumieć, ale taka już jestem). Wiedz jedno, nieważne jak bardzo jest Ci źle w danym momencie, nie ważne jest zdanie innych. Tak naprawdę ważni są Ci ludzie, na których możesz liczyć, którzy są z Tobą. A Ty takich ludzi masz. Maddy, Aga, Maja. Na mnie tez możesz liczyć i na wszystkich, którzy tak bardzo Cię uwielbiają, uwielbiają Twoją osobowość. Błagam pamiętaj o tym, bo jesteś CUDOWNA!
    T
    eraz przejdę do rozdziału. Ojciec Leona? Dlaczego, dlaczego?! Co on znowu planuje? Dlaczego nie mogą być wreszcie szczęśliwi? Dlaczego nie zostawi ich w spokoju?

    Tak na serio to rozdział jest bezbłędny, świetnie napisany, zresztą Ty wiesz, że świetnie piszesz. Leon i Vilu. Diego i Lu. Cami i Rico. Wszystko genialnie opisane. Jednak chyba to właśnie scena Ludmiły i Diego urzekła mnie najbardziej. Ta zmiana, która zaszła w obojgu. Brak mi słów.

    Dobra, kończę ten komentarz, bo ja się nie nadaję dzisiaj do niczego, czuję się fatalnie. Przepraszam, jeśli nie udało mi się przekazać tego wszystkiego co chciałam. Mam nadzieję jednak, że zrozumiałaś myśl przewodnią - KOCHAM CIĘ <3 I zawsze będę ;*

    Twoja na wieki, Diana ;***

    P.S. Mi jesteś bardzo, bardzo potrzebna, chyba wiesz o co chodzi ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepraszam, ale ja nie rozpiszę się tak, jak moje poprzedniczki. Niedawno, uwinęłam się z pracą domową, więc rozumiesz...

    Mimo, że znowu nie ma nic o Naxi, rozdział jest po prostu, fantastyczny! Podoba mi się sposób, w jaki wszystko opisujesz. Bezbłędnie oddajesz emocje bohaterów, co jest czymś wspaniałym!

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ojej, no...
    I kurde bunde znowu wszyscy cierpią ;'(
    Jejujejejujujujejejejej.
    :(
    Ja ci w tym komentarzu walnę bardzo dużo smutnych minek, bo... bo tak.
    No, ale chyba powinnam napisać coś na temat rozdziału, nie?
    No to, ten tego...
    Jest idealny. Wiesz, nie?
    Wiesz, wiem, że wiesz.
    No i chyba jeszcze...
    Piękny ten tekst piosenki, którą śpiewała Viola. <3
    Hm.
    I to chyba tyle.
    Jak chcesz, to przyjadę do ciebie i cię przytulę, ale pewnie byś mnie odepchnęła i wyrzuciła przez okno...
    Więc nie ryzykuje xD
    Także ten...
    RIRICO I CACAMI <3
    DIEDIEGO I LULUDMIŁA <3
    KOOOCHAM SE.
    I cześć, czołem, kluski z rosołem.
    Buziaki,
    Twoja M. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I kurde zapomniałam o smutnych minkach.
      :( :( :( :( :( :( :( :(
      A tu masz jedną wesołą, żeby ci się poprawił humor, po tym jak zdołowałam cię swoją głupotą.
      :)

      Usuń
  11. No więc masz ode mnie wieelgachnego przytulasa ^^
    Nie martw się, głowa do góry ;)
    Co do rozdziału, grzechem byłoby nie skomentować go.
    Dlaczego ojciec Leona nie chce mu dać spokoju? Czy aż tak zależy mu na cierpieniu jego i innych?
    Piękny tekst piosenki, którą śpiewała Viola <3
    Diego i Ludmiła, Rico i Camila <3 Zrymowałam se :D
    Rozdział wręcz I-de-al-ny! :*
    Nie nawijam więcej, więc kończę.
    Pozdrawiam z całego serducha, nie smutaj,
    Caro <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Xenia. Ja już się nie będę chwaliła, że odgadłam, kto stał w drzwiach, bo wiesz doskonale, że trafiłam idealnie z ojcem Leona.
    Viola i Leon, to chyba nigdy nie zaznają spokoju. Ciagle ktoś om chce przeszkodzić. Przerwać ich szczęście. Zniszczyć ich wielką miłość. Jednak oni razem są cholernie silni, razem pokonają każda przeszkodę, która stanie na ich drodze. Nie pozwolą się rozdzielić. Wierzę w nich i ich miłośc. Szkoda tylko, że senior Verdas nie chce, aby ich syn był szczęsliwy u boku dziewczyny, którą kocha, co to egoizm robi z ludźmi.
    Cami i Rico zawiesili broń? Problemy bliskich osoób zbliżają ludzi i mam nadzieję, że tak będzie w przypadku tej dwójki. Oby na nowo zbliżyli się do siebie. Oni się kochają, cholernie się kochają i muszą być razem. Inne opcji w ich przypadku nie ma.
    Lu i Diego? <3
    Czego chcieć więcej? To wspaniałe jak ludzie mogą zmienić się pod wpływem miłości.
    A ja Ciebie Xenia też kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział piękny! Zawsze początki są najlepsze. Wszystko mi się podoba, ale początki najbardziej :D Ojciec Leon'a jest gorszy od German.Wersja 1, czyli wyjeżdżamy i niczego ci nie pozwalam.
    Xenia, [wirtualny uścisk]. Szkoła każdego kiedyś wkurzy, zdołuje. Głównie ludzie w niej. Dobra, może mnie to bardzo nie tyczy, bo ja nauczyłam się walić ludzi, ale mam chwile, kiedy mój gniew się gromadzi :P
    Rozdział mi się podobał i czekam na następnym, mam nadzieję, że będzie Xenia z serduszkiem :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Rozdział wspaniały zresztą jak zawsze
    Zainteresowałaś mnie
    Muszę przyznać, że nie spodziewałam się taty Leona. Zaskoczyłaś mnie ;-)
    I to się nazywa pracowitość, nieważne, że szkoła i tak napiszesz( nie chodzi o to, że szkoła jest nieważna, jest i to bardzo, chociaż i tak sie uczyć nie chce co? ).
    No i jeszcze fragment tej piosenki. Choć z pozoru wydaje się banalna, wcale nie jest. Oj nie jest :-)
    Ok to na tyle
    Pozdrawiam
    Domi



    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy