sobota, 12 października 2013

Rozdział 47: Na krawędzi pocałunku

,,Na krawędzi pewnego pocałunku,
  Na krawędzi twoich rąk
  Pozwól mi żyć zawsze u twego boku."
  (RBD - ,,A tu lado")
  
Następny dzień,
Violetta
   Zapach truskawek roznosił się po dużym holu, który był recepcją pobliskiego hotelu w słonecznym Buenos Aires. Był urządzony bardzo elegancko, a z każdego kąta można było wyczytać, że jest on bardzo ekskluzywny, jak i drogi. Architekci przesadzili ze złotem. Od tego bolały mnie oczy i chciałam jak najszybciej wyjść, ale nie udało mi się. Leon kurczowo trzymał moją ciepłą rękę, niemal parzącą. Było mi bardzo gorąco, a Olga nie owijając w bawełnę, powiedziała mi, że mogę być w najbliższym czasie chora. Radziła mi bym została w domu, ale musiałam iść z Leonem, choć miałam ochotę nigdy nie wyjść spod cieplutkiej kołdry. Co będzie, jeżeli zachoruję akurat w czasie balu? Jednym słowem: katastrofa. Tylko, że nie chciałam zostawić mojego chłopaka w potrzebie, bo doskonale wiedziałam, że starcie między Verdasami może wymknąć się spod kontroli. A ja bym się przydała, bo w razie czego złagodziłabym sytuację swoją łagodną dłonią, a w innym przypadku użyłabym jej w przywaleniu w jedną, pokrytą zmarszczkami twarz. Mam nadzieję, że jednak tak się nie stanie i zacisnę pięści, aż do krwi, by tylko nie zareagować.
    Winda otworzyła się, a my jechaliśmy na dwudzieste drugie piętro do pokoju dziewiątego. Ręka Leona puściła moją, a on objął mnie ramionami. Czułam się dobrze. Może nawet lepiej niż kiedykolwiek. razem tworzymy niezwykle zgrany duet na scenie, jak i w miłości. A teraz... Teraz ktoś chciał to zniszczyć, doszczętnie rozbić na miliony kawałków. Co miałam powiedzieć, gdy już go zobaczę? Mam wykrzyczeć mu wszystko to, co kryłam przez ten czas, gdy Leona nie było? Mam przekazać mu swoje całe cierpienie z tamtych tygodni? Czy on w ogóle ma pojęcie, że ludzie potrafią ranić?
    - To ten pokój - wyszeptał zdenerwowany Leon.
    Rzeczywiście. Na lekko błyszczących drzwiach można było ujrzeć wypukłą, złotą dziewiątkę. Podniosłam rękę, by zapukać, ale szybko ją upuściłam. Tak po prostu, z braku odwagi. Zrobił to za mnie Leon. I nastała cisza, która drażniła nasze uszy bardziej, niż największy hałas. W końcu drzwi stanęły otworem, a my ujrzeliśmy mężczyznę tak bardzo przez nas znienawidzonego. A przecież miał być naszym oparciem.
    - Tato... - wyszeptał Leon.
    - Synu.
    Byłam święcie przekonana, że mój chłopak przygląda się własnemu odbiciu w lustrze. I byli tak do siebie podobni.
    Ale tak odlegli charakterami i postępowaniem... I to przyniosło Verdasowi seniorowi zgubę.
 
Rico
   Studio 21 tętniło życiem ponownie. Nagle wszystko stało się barwniejsze i wydawało mi się, że tylko dlatego, ponieważ Cami i ja znów byliśmy razem. Nie jako para, ale wszystko ku temu zmierzało, więc...
    I w końcu zobaczyłem Camilę. Wiatr powodował, że jej włosy unosiły się lekko do góry, a oczy błyszczały, gdy tylko mnie zobaczyły. Malinowe usta wykrzywiły się w pięknym uśmiechu i nie byłem do końca pewny, czy nie otworzyłem ust z wrażenia.
    Ona chyba również zauważyła, że reaguje na mój widok dość dziwnie jak na ten czas i zmieszała się.Uśmiechnąłem się do niej, by dodać jej otuchy.
    - Hej - przywitała się, na co ja szybko odpowiedziałem. - Co będziesz śpiewał na balu?
    - Sam nie wiem - odparłem. - Ostatnio nap
isałem taką jedną piosenkę...
    Camila zrobiła wielkie oczy, rozłożyła ręce i krzyknęła:
    - Jaką piosenkę?!
    Widząc moją zdziwioną minę, spowodowaną jej naskokiem, zarumieniła się uroczo, próbując ukryć to pod iście diabelsko rudymi włosami. Uśmiechnąłem się i odgarnąłem je za jej ucho.
     I wtedy stało się to ponownie. Jeszcze raz między nami wybuchło coś, czego tak nam brakowało. Nasze oczy patrzyły na siebie w takim skupieniu i można było powiedzieć, że odkrywaliśmy się na nowo, jakby nie wiedząc, że wiemy o sobie wszystko, że nic już nie jest sekretem. Ale dalej byliśmy dla siebie tajemnicą, która chciała odejść, ale to my jej nie pozwalaliśmy. Dlaczego?
    - Przepraszam - wyszeptała Camila, jednocześnie przerywając moje odkrycia. - Nie powinniśmy.
    I nie rozumiałem dlaczego chciała oddalić się ode mnie z każdym dniem. A ja próbowałem być coraz bliżej, a gdy już byłem u samego brzegu, napotykał mnie sztorm, który brutalnie odpychał mnie od niej. Camila była żywą zaporą, była burzą, która wtargnęła w moje życie i zmieniła wszystko, by potem odejść.
    A ja wciąż darzę ją miłością. Dlaczego to robię? Po co? Przecież jesteśmy tacy odlegli, tacy różni. A jedyne, co nas łączy to wybuchowy charakter i muzyka. I nic więcej, a dla mnie wciąż dużo. Już dawno bym odszedł, gdyby była to inna dziewczyna. Ale to była Camila. Tak się różniła od wszystkich tych,które spotkałem na swojej drodze.
    - Za długo walczyłem, by teraz się poddać - odparłem i złapałem jej rękę, delikatnie ją gładząc. Zadrżała pod wpływem mojego dotyku.
    Nagle puściłem jej dłonie i spojrzałem gdzieś dalej. Doskonale wiedziałem, że robię dobrze, ale wyszeptałem jeszcze:
    - Como quieres.
   I oddaliłem się spokojnie wpierw. Dopiero potem zacząłem biec gdzieś daleko, gdzieś, gdzie byłem bezpieczny. Dom.

Francesca
    - Wiesz, co śpiewają nasi kochani przyjaciele na balu? - zapytałam trochę roztargniona.
    Padałam ze zmęczenia po próbie przed naszym występem na uroczystości zakończenia szkoły. Może trochę przesadzałam. Razem z Marco mieliśmy z tego niezłą frajdę. Cały czas się ganialiśmy, łaskotaliśmy, rzucaliśmy poduszkami, przytulaliśmy... I przy tym oczywiście śpiewaliśmy. Tylko czasem przychodził Luca, niby dlatego, że słychać nas nawet w Resto, a byliśmy pewni, że to kontrola. Mój brat ma szósty zmysł. Zawsze przychodzi wtedy, gdy nie śpiewamy, tylko przytulamy się lub tańczymy.
    - Tak. Coś tam słyszałem - potwierdził Marco i zaczął wyliczać: - Leon i Vilu mają zaśpiewać Te esperare. Naty i Maxi mają dać popis z Ahi estare. Yo soy asi wykonają Ludmiła i Diego. Tomas długo się zastanawiał i błagał na kolanach Larę, by tylko z nim zaśpiewała, a ona zadecydowała, że mają zaśpiewać Entre tu y yo. A Rico i Cami... Chyba zaśpiewają oddzielnie. Nie chcą zdradzić repertuaru.
    - Wiem, wiem - odparłam zamyślona. - Zżera mnie ciekawość, bo bardzo chciałabym to wiedzieć.
    On pokiwał głową, że również, a ja uśmiechnęłam się, ale nagle powstał z tego grymas. Powróciła kolejna obawa.

    - Co się stało, skarbie? - zapytał troskliwie Marco.
    Spojrzałam na niego nerwowo i odpowiedziałam:
    - Boję się o Leona i Violettę. Dzisiaj poszli do pana Verdasa i nie wiadomo, czego się dowiedzą i co tam się w ogóle stanie. Doskonale wiesz, jak Violetta przeżywała wyjazd Leona. Co by było, gdyby znowu coś złego się stało? Wszystko jest takie dziwne, Marco. Nikt nie chce, żebyśmy byli szczęśliwi.
    On wypuścił głośno powietrze i przytulił mnie mocno, jakby bojąc się, że mi również coś się stanie. Najchętniej nie opuszczałabym tych silnych ramion. Ostatnio uczucie między nami jeszcze bardziej się uściśliło pomimo tego, że problemy nie odstępowały nas na krok. Zawsze są jakieś kryzysy, nieporozumienia, ale z czasem odnajdujemy siebie i to nam wystarcza do ukrycia tych wszystkich niepowodzeń.
    - Chodźmy śpiewać - wyszeptałam, a on podszedł do gitary i znów zaczął śpiewać.
    Marco był jedną z najważniejszych osób, które rozświetlały moje życie każdego dnia.

Naty
    - Maxi, nie marudź - stwierdziłam. - Mamy dużo pracy, a ty się obijasz i nic ci nie pasuje.
    Taka była prawda. Chłopaka wcale nie interesował występ, który miał odbyć się za równe dwa dni. Dwa dni, które na pewno upłyną szybciej niż minuta. Co on sobie wyobrażał? Harowałam jak wół, próbując ujednolicić całą piosenkę, a on siedział i zbijał bąki. mam zrobić wszystko za tego lenia? Niedoczekanie!
    - Wstawaj! - wrzasnęłam, a on jak na komendę zerwał się z platformy i podbiegł do keyboardu i zaczął grać coś, co wcale nie brzmiało jak nasza piosenka.
    - Maxi, to miało być Ahi estare... - wyszeptałam, nie mając już do niego siły.
    Pokiwał głową na znak, że rozumie i zaczął grać tak szybko, że nawet mnie zdążyłam otworzyć ust.
    - Przepraszam, przepraszam... - wyszeptał.
    Zmarszczyłam brwi i zapytałam:
    - Coś nie tak?
    Nie odpowiedział nic, a między nami nastało dziwne milczenie, które jeszcze nigdy się nie pojawiło, gdy byliśmy razem. Byliśmy jednym, więc mieliśmy do powiedzenia miliony, a nawet więcej słów. A teraz? A teraz nawet nie wiemy, co powiedzieć. Ba! Czy w ogóle się odezwać...
    - Powiem ci, ale masz się nie śmiać, dobra? - zapytał niepewnie.
    Od razu się zgodziłam, a on szybko powiedział:
    - Boję się tego występu.
    Prychnęłam bezgłośnie. Maxi Ponte obawiał się wyjść na scenę? Zdecydowanie był to jakiś żart, który w sam sobie, był nawet śmieszny. Potem dopiero uderzyła we mnie jego prawdomówność. Przecież mogło tak być. Maxi nigdy się niczego nie obawiał, a teraz nagle role się zamieniły i to ja nie jestem sobą.
    - Maxi - wyszeptałam. - Nie masz się czego obawiać. Tam, rzeczywiście, będzie dużo ludzi, ale będą tam nasi rodzice, przyjaciele... Oni wszyscy nam pomogą. Zobaczysz.
    On uśmiechnął się nagle promiennie i odparł:
    - Przepraszam. Przez chwilę zwątpiłem, że ty też tam będziesz - wyszeptał i powoli zbliżał się do mojej twarzy, a ja odsunęłam się szybko i powiedziałam:
    - Nagrody dopiero po próbie! Mamy bardzo mało czasu, kawalerze Ponte!
    On zerwał się na równe nogi i podbiegł do keyboardu, by zagrać poprawnie. Idealnie, jak zwykle, zresztą.

Leon
    Apartament mojego ojca był bardzo duży i chyba, ze wszystkich w hotelu, najbogatszy. Mój rodzic uwielbiał przepych, więc wcale mnie to nie zdziwiło. Violetta też szybko to zrozumiała i wcale tego nie skomentowała.
    - Gdzie mama? - zapytałem, zauważając brak mojej rodzicielki w tym dużym pomieszczeniu.
    Ojciec odwrócił się w moją stronę, zaprzestając oglądać kąpiące się w słońcu szyby wieżowców i powiedział:
    - Została we Włoszech - westchnął. - Ale zostawmy te sprawy w spokoju. Powiedz mi, dlaczego stało się to, co się stało. Dlaczego uciekłeś i wziąłeś ze sobą Corazon? Mogę stracić wszystko, synu. Nie rozumiesz?
     Echo jego głosu rozniosło się po dużym pomieszczeniu, a ja układałem swoją wypowiedź w głowie, by potem powiedzieć na głos moją formułkę:
     - Błagam cię. Ty już straciłeś wszystko.
     Spojrzał na mnie zdziwiony i zapytał:
    - Niby dlaczego? Przecież jeszcze mam pieniądze i matkę, niemal wierną służkę, która zrobi wszystko, gdy skinę na nią głową.
    Pokręciłem głową bezradnie i zaśmiałem się kpiąco, ale nie chciałem drążyć tematu. To i tak nie przyniosłoby mi żadnych skutków.
    - Nieważne - odparłem. - Mam do ciebie prośbę.
    - Nie wiem, czy się z niej wywiążę - powiedział szybko.
    Westchnąłem ociężale i z braku cierpliwości do mojego ojca, który przemienił się i stał się kimś zupełnie innym. Kiedyś był moim bohaterem, a teraz... Moim wrogiem
, który nawet nie pamięta tych chwil, które spędziliśmy razem w tej niezwykłej więzi ojca i syna.
    - W piątek o dwudziestej jest bal dla absolwentów, jak i uczniów Studia, mojej szkoły. Mam nadzieję, że pamiętasz jeszcze jej adres. Przyjdź tam, a wszystko zrozumiesz... - powiedziałem i wstałem z kanapy, łapiąc Violettę za rękę, by podążyła za mną.
    Już otwierałem drzwi, ale dziewczyna szybko się wyszarpała i powiedziała groźnie w stronę mojego ojca:
    - Straciłeś miłość, a miłość to wszystko. Sam znajdź rozwiązanie słów Leona.
    Odwróciła się na pięcie i wyszła na oświetlony korytarz, trzaskając drzwiami.

Miał być w niedzielę, ale jest dzień wcześniej. :)
Nie wiem, gdzie się tak śpieszę, ale proszę. :D
Bal będzie w 49 rozdziale, więc szykujcie się. Zakładajcie sukienki i te sprawy. :D
Powiem Wam, że jestem zdziwiona finałem.
pocałunek Leonetty był, ale tak jakby na odwal się. :( Wydaję się, że to piękne ukoronowanie. No nie wiem. ja jakoś nie jestem do niego przekonana. Błagam, nie hejtujcie mnie za to. XD
Występy bardzo mi się podobały. :) Salta było odzwierciedleniem Are you ready for the ride? Soy mi mejor momento aż mnie wzruszyło, a nową piosenkę bardzo pokochałam, może ma coś  z tym wspólnego Ludmiła, ale nieważne. :) Brakowało mi jedynie Si es por amor, ale jakoś przeżyję. :(
Pięknymi aspektami były pocałunki Naxi, odmiana Gregorio, pocałunek Marcesci, uśmiech Diega, gdy zobaczył zmieszanie Naty, jak się całowała. Dziewczyna drastycznie się zmieniła i to na lepsze! Ale już koniec mojej wypowiedzi. :)
Następny rozdział... Sama nie wiem, ale będzie w najbliższym czasie, więc bądźcie na bieżąco. :)
Xenia <3

7 komentarzy:

  1. Piękny.
    I dobrze, że Vilu powiedziała tak do ojca
    Leonna.

    Ach, chce się cytować.
    "straciłeś miłość, a miłość to wszystko"

    Piękne, po prostu piękne.
    Brak słów.
    mech, nwm co napisać. *-*

    No to, więc...
    Buziaczki +

    OdpowiedzUsuń
  2. Nawet nie wiesz, jak się ucieszyłam, gdy zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział. Uwielbiam twoje opowiadania, więc to chyba normalne, prawda?

    Rozdział, jak zwykle jest rewelacyjny. Wspaniale oddajesz uczucia bohaterów. Masz niepowtarzalny talent, który musisz wykorzystać.

    Drugi sezon, dobiegł końca. Jakoś tak mi smutno...
    Ważne, że był kolejny buziak Naxi! <3

    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mam ochoty ani czasu na długie komentarze.
    Wgl dzisiaj jakoś weny nie mam.
    Ale kurde musze ci skomentować, żebyś się nie obraziła przypadkiem. :D xD
    Rozdział jak zawsze cudowny, co oczywiście wiesz, bo ty wszystko wiesz.
    Yyy no i mam nadzieję, że V się nie rozchoruje na bal, bo ona ma zatańczyć wolnego z Leonem! :D
    Ale tak serio, to strasznie mi się podoba wątek ojca Leona.
    I ta rozmowa w pokoju hotelowym, to, jak Leon powiedział, że jego ojciec już stracił wszystko...
    No i RICO I CAMI <3
    Wgl już muszę iść, więc:
    ROZDZIAŁ GENIALNY <3
    Tyle, kurde. xD
    Buziaaaaki,
    M. ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski rozdział, bardzo ale to bardzo interesujący i porządnie napisany. Ja nie będę hejtowała twojego zdania na temat pocałunku Leonetty głównie dlatego że moja opinia jest taka sama jak twoja.

    Pozdrawiam
    Alcia

    OdpowiedzUsuń
  5. ale ładny *-*
    i to z tym ojcem Leona..xd
    Grr!
    to z tym pocałunkiem Leonetty - też tak uwżam.
    Viola nawet rąk nie podniosła O.o
    xd
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Xeeeeniaaa zdolniacho <3
    Motywacja na Maxiego. Naxi jest tutaj świetne!
    Violcia sypie cytatami. Piękniusimi w dodatku. Miłość to wszystko, ma dziewczyna rację.
    Czytając fragment o Marcesce, zaczęło mi strasznie brakować Luci. Gdyby został, kontrolki w serialu gwarantowane ^ ^
    Piękna scenka Leonetty. Szczerze mówiąc to nie lubię Violetty (hejty, hejty), ale jej duet z Leośkiem zawsze mi pasował. W drugiej serii poczułam do niej większą sympatię, tylko szkoda, że nieco zepsuto charakterek Leosia.
    Noo i nie było Tomaska. A to taki bekowy człek był :c
    Finał bardzo mi się podobał, tylko trochę brakowało Femiły.
    Co do pocałunku Leonetty mam podobne uczucia. Ogólnie ładnie to wyglądało, jednak nie zaspokoiło moich sapphirowych marzeń. Ja chcę efekszownie <3
    Scenka Naxi była cudna. Uśmieszek Diego i Gregorio: "NA-TA-LIA! Ty i Raper"?
    Co do wyżej wymienionej dwójki, czuję do nich wielką sympatię. Po mistrzowsku pokazali relację ojca i syna.
    Zastanawiam się czy naprawdę zrobią trzeci sezon. Podobno tak, ale kto to wie? Bo jeśli tak, to co by w nim było?
    Po powtórka z rozrywki o tematyce trójkąta miłosnego jest już trochę przestarzała. Niech Tomaszeeek wróci i rwie!
    No. Rozdział jest dobrze napisany, stylistyka i ortografia idealne.
    Mykam do zakładki "Reklama", gdzie chciałabym zaprosić Cię na mój nowy blog ^ ^
    Czekam na dalsze losy Leosia <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudo :) Najbardziej podoba mi się twój blog z wszystkich o Leonetcie :) przepraszam że teraz komentuje ale nie miałam kiey założyć konta na bloggerze i no wiesz.. PS. przeczytałam wszystkie twoje rozdziały

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy