sobota, 21 września 2013

Rozdział 43: Gdy zrozumiesz....

,,Siedzę wieczorem ogarnięty moją ciszą,
  oni nie słyszą, a ja tak jak w transie.
  Te proste dźwięki mnie kołyszą,
  nade mną chmury wiszą,
  wszystko jest takie łatwe i paradoksalne."
  (Kamil Bednarek - ,,Cisza")

Camila
    Bezbronna dziewczynka. taka właśnie byłam i choć wiem, że nikt by mi tego nigdy nie powiedział, ja dalej tak sądziłam. Na pozór silna, w środku... w środku nie miałam czym się podeprzeć. Brakowało mi tej cholernej stabilności, która teraz powinna się objawić i zostać ze mną do końca tego okropnego cierpienia. A jej nie ma. Nie ma jej już od bardzo dawna. Po co się starać, jeśli tylko złamiesz wszystko od nowa?

Dime lo que quieres 
y no me hagas lloral
No! Juegues conmigo
me hagas ilusionar

    Nie wytrzymałam. Łzy zaczęły lać się na moje ubrania. Po chwili szybko upadały na podłogę. Nie umiałam powstrzymać tego, co się ze mną działo, choć bardzo chciałam. Ale kogo to obchodziło, jeżeli nie ruszało to nawet mnie? Proszę. Niech to wszystko skończy się czym prędzej. Mam dość tej chorej walki. 
    Drżącą ręka wystukałam na klawiaturze telefonu wiadomość do Brodueya. Nie wybrałam żadnego. Treść była prosta, ale dla mnie tak skomplikowana. Nie umiałam wyobrazić sobie powiedzenia mu takich słów prosto w oczy. 
    Po chwili dostałam odpowiedź zwrotną. Gdy ja przeczytałam poczułam jak w każde miejsce mojego ciała wbijają się ostre sztylety. Nic nigdy nie jest takie proste, a szczególnie moje życie. Zawsze ta najgorsza... Zawsze ta ostatnia... Zawsze okropna...
    Jeszcze raz spojrzałam na wyświetlacz telefonu. 
    Wyjeżdżam.
    I tak fantastycznie twój raj się wali.

Naty
    - Dobrze wiesz, że cię kocham, ślicznotko - pieścił mnie słowami Maxi.
    Mówił mi już tak od kilku minut i choć bardzo to lubiłam, czasem bardzo wstydziłam się swojego własnego chłopaka. Głupie, prawda? Cała ja.
    - Maxi - wyszeptałam. - Już nie przesadzaj. Przy tobie jestem w pełni dowartościowana - uśmiechnęłam się skromnie.
    On przechylił głowę na bok, co sprawiło, że jego czapka również. Wiatr uniósł ją do góry, a później gwałtownie spadła na chodnik. Zbiegłam ze schodów mojego domu i szybko podniosłam ją. Z trumfem w oczach podałam ją Maxi'emu on uśmiechnął się, co spowodowało, że w jego policzkach pokazały się słodkie dołeczki. Ucałowałam go w jednego.
    Jeden gest, a znaczył tak wiele i być może był przełomem czegoż zupełnie nowego.
    - Muszę już wejść do domu, Maxi - odwróciłam się, ale on złapał mnie za rękę i odparł:
    - Dlaczego tak szybko uciekasz? - wymruczał.
    Jego ton głosu sprawił, że bardzo się zawstydziłam i nie mogłam wykrztusić z siebie słowa. Głupkowato się uśmiechnęłam, mając nadzieję, że nie zauważył wlewających się na moje poliki czerwonych rumieńców. To byłaby porażka na całej linii.
    - No ten... Chciałabym trochę odpocząć... i ten.... może poczytać... I... i zrobić sobie kąpiel w gorącej wodzie - wyszeptałam.
    - Jasne. Doskonale to rozumiem - odparł i spojrzał na moją lewą dłoń.
    Powędrowałam za jego wzrokiem. Trzymałam w niej jego czapkę. Zaśmiałam się i założyłam mu czapkę na głowę. Poprawił ją sobie i podszedł do mnie niebezpiecznie blisko.
    Mój oddech był taki nierówny, że każdy mógłby wyczuć, jak bardzo się denerwuję. Tylko czym? Jak zwykle. Samą sobą i swoją niedoskonałością. Nie mam sposobu, by zwalczyć to w sobie i nie myśleć codziennie jak zachować się jutro. Zawsze ustalam plan dnia, nie chcąc popełnić żadnego błędu i stąpać równo po wyboistych ścieżkach spraw codziennych. Jeszcze nigdy nie byłam tak bardzo spontaniczna, jak każdego dnia w dzieciństwie. Wtedy byłam sobą, czyli najodważniejszą osobą w całej, słonecznej Barcelonie. Miasto rodzinne było moim najpiękniejszym wspomnieniem, które nie opuszczało mnie każdego dnia i tuliło do snu. Tak, jak jego czułe słówka. One zawsze wnosiły więcej do mojego życia i potrafiły już zwalczać nawet największe lęki.
    Maxi uśmiechnął się lekko i przybliżył usta do mojego ucha, po czym wyszeptał:
    - W twojej tylnej kieszeni znajduje się karteczka.
   Odsunął się ode mnie, jeszcze raz dzisiejszego dnia powiedział, że mnie kocha. Później już go nie widziałam, zniknął za rogiem.
    W kieszeni rzeczywiście znalazłam jakiś papierek.

Jutro przy fontannie w parku o 14. Nie spóźnij się, kochanie.


Leon
    Miejsce przywoływało tyle wspomnień. Co dzień przechodziło tutaj kilkadziesiąt osób i nie zauważało fantastycznej mocy tego miejsca. Przez te wszystkie udręki ich życia. Gdybym mógł, zdjąłbym je wszystkie i rzucił gdzieś daleko, gdzie zaopiekowałby się nimi ktoś, kto nadaje się do tego idealnie. On naprawiałby je wszystkie i powodował, że znów byłyby piękne tak jak dawniej. Dlaczego świat musi być tak okrutny? Nie możemy już spostrzegać tego, co było nasze. To wszystko, czego nie było bolało nas o wiele bardziej i powodowało, że nie byliśmy tymi samymi ludźmi. Przybieraliśmy tylko sztuczne uśmiechy, które potrafiły zadowolić głupich. Nawet jeżeli ktoś by to zauważył, i tak nie chcielibyśmy jego zainteresowania.
    Tak było w moim przypadku.
     A potem pojawiła się najjaśniejsza gwiazda, która uratowała moje życie od podłej arogancji i egoizmu.
    Miejscem tym była uliczka, w której spotkałem Violettę, gdy wróciłem z Włoch do Buenos Aires. Pamiętam jej wzrok, który mówił, jak bardzo cierpiała. Pamiętam jej usta, które szeptały, jak się wahała. Pamiętam jej dłonie, które drżały i poprawiały niesforne kosmyki włosów.
    Niczego nie zapomniałem. Wszystko było idealne i choć serce bolało wtedy aż za bardzo wiedziałem, że jest warto walczyć o swoje i żyć dla kogoś, kto pomaga kolorować twój świat. A my już prawie kończymy wypełniać nasze krwisto czerwone serce.
    Dopiero teraz zauważyłem, że Violetta idzie w moją stronę z szerokim uśmiechem i machając do mnie swoją delikatną dłonią. Wyglądała jak automat, który usilnie próbuje zadowolić swojego klienta. Nagle zaczęła biec, a później wylądowała w moich ramionach. Zaczęliśmy się śmiać, jak małe dzieci, a przechodnie kręcili głowami nad naszą głupotą. Wiedziałem, że w myślach przyznają, że nigdy nie widzieli tak wielkiej miłości dwóch, młodych osób.
    - No już wstawaj, seniorita - uśmiechnąłem się. - Udusisz mnie.
    Na jej twarzy wymalowało się udawane przerażenie, a ona krzyknęła:
    - Uduszę?! - zawołała. - To wstaję!
    Pokręciłem głową serdecznie, a ona usiadła wtulając się w moją koszulę. Mógłbym tak siedzieć wieczność.
    - Co teraz robimy? - zapytałam ciekawa Violetta.
    - Musimy wybrać piosenkę na bal - wyszeptałam.
    Szatynka wstała i zawzięcie zaczęła mówić  o tym, jka bardzo chce, by było to Voy por ti. Potem mówiła coś o Podemos. I wileu, wielu innych, których nie umiałem już zliczyć.
    - Ja również się zastanawiałem, ale nie aż tak bardzo jak ty w tym momencie - powiedziałem, gdy dopuściła mnie do głosu. - Te esperare.
     Violetta rozpromieniła się, po czym szybko wyszeptała:
     - Zapomniałam ile prawdy jest w tej piosence.
   
Będę czekać, chociaż jest zima
Będę podążać, chociaż droga jest wieczna
Moje serce nie może zapomnieć
I zrobię wszystko, by wrócić dla miłości
I zrobię wszystko, by wrócić dla miłości

     Nasze głosy rozświetlały szary świat, łączyliśmy się w jedno. Kochaliśmy się, bo miłość to całe nasze życie.
     - Poczekam, bo nauczyłaś mnie żyć - wyszeptałem słowa piosenki.
     - Pójdę z tobą dlatego, że chcę dać Ci mój świat - odparła i wtuliła się w mój bok.
    Moje całe życie było w jednym miejscu.

Angie
    - Dobrze - odparł Antonio. - Sprawa balu. Musimy objaśnić kilka spraw.
    W pracy nauczycielki nienawidziłam tego braku wolnego czasu. Chciałabym skulić się na kanapie w domu pod ciepłym kocykiem i popijać gorącą herbatę, która zawsze potrafi ukoić moje stargane nerwy.
    Widziałam zmartwiony wzrok Pablo, ale ja próbowałam patrzeć w jego stronę. 
    - Antonio - usłyszałam głos swojego przyjaciela. - Angie wygląda na zmęczoną. Chyba powinienem ją odwieźć do domu. Może skończymy na dziś?
    Staruszek spojrzał w moją stronę, ja lekko się uśmiechnęłam pragnąc przekazać, że nic mi nie jest i mogę zostać. Antonio odebrał to zupełnie inaczej i zawołał:
    - Oczywiście, Pablo - przytaknął. - Chyba wszyscy jesteśmy zmęczeni.
    Gregorio usłyszawszy stwierdzenie Antonio, szybko oderwał nienawistny wzrok od niewzruszonego Pabla i wstał gwałtownie z krzesła, wołając:
    - Przecież ja też tutaj jestem!
    Pomimo swojego parszywego humoru zaśmiałam się serdecznie, następnie dołączyli do mnie moi przyjaciele. Wściekły nauczyciel tańca zgromił nas wzrokiem i trzaskając drzwiami wyszedł. Wspólnie odliczyliśmy do trzech i wtedy z półki spadły dwie książki. Ponownie wybuchnęliśmy śmiechem. Mogłabym spędzić tam więcej czasu, ale ból głowy nasilał się z każdą minutą, więc szybko wstałam i odparłam:
    - To ja też się żegnam. Nie mogę się doczekać, gdy wreszcie będę mogła okryć się kocykiem. 
    Pablo zmarszczył brwi i oznajmił:
    - Niech zgadnę. Chcesz jechać autobusem - już miałam przytaknąć, ale przerwał mi: - Nie ma mowy. Odwiozę cię. Wyglądasz na bardzo zmęczoną.
    Antonio przytaknął i powiedział:
    - Nawet się nie sprzeciwiaj, Angie. Dbam o ciebie, jak o córkę, więc masz jechać z Pablo. Będę miał gwarancję, że wszystko jest w porządku.
     Uśmiechnęłam się wdzięcznie, ale perspektywa sam na sam z Pablo dalej mnie przerażała. Nawet nie wiedząc, wyszłam ze Studia i znalazłam się w samochodzie mojego przyjaciela. Ruszyliśmy i przez całą drogę nie rozmawialiśmy. Widziałam kilka razy, jak Pablo chciał zacząć rozmowę, ale w ostatniej chwili się rozmyślał i milczał dalej. Nie miałam ochoty na pogawędki. Przecież w moim życiu wiele się działo. Najgorsze, że mężczyzna, którego tak bardzo chciałam mieć przy sobie siedział obok mnie, a ja bałam się go jak ognia. 
     - Już jesteśmy - wyszeptałam.
    Przytaknął i wyszedł z samochodu, by otworzyć mi drzwi. Zawsze tak robił, co uważałam za wyjątkowo szarmanckie z jego strony, ale teraz wszystkie wspomnienia wyblakły.
    - Dziękuję za podwiezienie. Do zobaczenia w poniedziałek - powiedziałam i skierowałam się w stronę mieszkania.
    On złapał mnie za nadgarstek i zapytał:
    - Dlaczego tak na mnie reagujesz?
    Zadrżałam. Bałam się jego bliskości i nie chciałam mówić mu tego, co powinno być już od dawna jasne. Sam powinien się domyślić, choć przecież to takie trudne do wytłumaczenia. 
    - Bo chcę cię mieć blisko, a nigdy nie potrafiłam ci tego powiedzieć - wyszeptałam i zniknęłam w drzwiach mojego domu.

Broduey
    Pakowałem ostatnie drobiazgi, informując przy tym właściciela kawalerki, że wyjeżdżam i odstępuję od umowy. On chętnie na to przystał, bo znalazł się gość, który zapłaci o wiele więcej ode mnie. Kiedyś by mnie to zirytowało, ale teraz nie zwróciłem na to uwagi. Chciałem być daleko stąd, więc co za różnica? Mógłbym nawet spać na ulicy. Są ważniejsze rzeczy od jakiegoś głupiego mieszkania i cholernego materializmu. Ludzie mają wolną wolę. Ja też, choć jestem zupełnym odmieńcem.
    Zapakowałem walizkę w szybkim tempie i rozłączyłem się z właścicielem mieszkania, który trajkotał jeszcze o wysokiej stawce jakiej była warta kawalerka. 
    Wyszedłem i zostawiłem klucz w doniczce jakiegoś kwiatka. Tam, gdzie kazał mi go zostawić facet. Szybko zbiegłem po schodach, nie zważając na ciężką walizkę, która i tak byłą dla mnie lekka jak piórko.
     Sytuacja była dość dziwna. Wyjeżdżałem, bo okazało się, że nikomu nie jestem potrzebny. Nie jestem potrzebny Camili.

***
    Zaraz miałem wsiąść do samolotu i znów zobaczyć Brazylię. 
    Minęło kilkanaście minut, a ja trząsłem się, jakby było zimno. Nawet nie zauważyłem, że wsiadam już do samolotu. 
    Tylko moje serce krzyczało: Kochasz ją tak bardzo, że chcesz jej szczęścia z innym!
    Doskonale wiedziała kogo wybrać, ale oszukuje samą siebie. Podjęła decyzję, ale na pewno nie była związana ze mną.

Mam za sobą trudny tydzień i serio, mam wszystkiego dość.
Jeszcze nigdy nie czułam się tak źle, więc sądzę, że wpłynęło to też na moje rozdziały.
Cóż, zobaczymy jak to się dalej potoczy.
Popisu nie dałam, jak zwykle.
Przepraszam.
Wbijajcie na ,,Ale ty zawsze musisz być obecny w moich snach". Dziewczyny pokazują na co je stać.
Xenia <3

10 komentarzy:

  1. Dziewczyno, wiesz, że uwielbiam Twój styl pisania, prawda? Piszesz, naprawdę rewelacyjnie i z każdym rozdziałem, udowadniasz to.
    Według mnie, najlepszy był fragment o Naxi! <3
    Pozdrawiam Cię serdecznie! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Xeniu,

    tyle emocji w jednym rozdziale - genialne! Kocham Cię za to w jaki sposób to robisz, w jaki sposób piszesz ;)

    Nieśmiałość Natalii moim zdaniem, wcale nie jest jest jej wadą. Wręcz przeciwnie! Jest jej ogromną zaletą. Sprawia, że jest tak bardzo czarująca i urocza. To właśnie to co tak bardzo w niej uwielbiam. To co sprawia, że jest wyjątkowa.

    Te esperare - piękna piosenka (chociaż to nie jest mój ulubiony utwór), myślę, że to dobry wybór. Jak już wspomnieli Leon i Vilu, przekazuje dużo prawdy. Mają z nią dużo wspólnego ;) Ciekawi mnie ich wykonanie.

    Biedna Camila, musi jej być naprawdę ciężko. Szkoda mi jej. Ale cóż można zrobić? Chyba nic :( Wszystko leży tylko w Twoich dłoniach. Jestem pewna, że rozwiniesz to w ciekawy sposób ;)

    Czekam na kolejny rozdział!

    Buziaki, Diana ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. Xenia, rozdział był jak zwykle cudny ♥
    Za każdym razem kiedy czytam Twoje opowiadania budzą się we mnie emocje, przeżywam wszystko to, co odczuwają bohaterowie.
    Bardzo podobały mi się słowa Leona i w ogóle cały ten wątek, tak samo ja wątek Naxi. Jak ja kocham tą parę ♥
    Żal mi Camili, jest bardzo rozdarta. Nadal nie wie którego chłopaka wybrać. Broduey wyjechał do Brazylii. Ucieka od problemów.
    Angie i Pablo... jak rozwinie się ich uczucie?
    Jestem tego wszystkiego bardzo ciekawa, a co dalej ty decydujesz ;)
    To był chyba najdłuższy komentarz jaki kiedykolwiek napisałam :O
    Pozdrawiam, Caro <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezuu, jaki cudowny rozdział! Ubustwiam twoje opowiadania i wszystkie emocje w nich zawarte.
    Super fragment i Leoneccie i o Naxi :) Ale fragment o Brodyeu i Camili naprawdę mnie wzruszył!
    Niech Broduey nie wyjeżdża! Niech Cami da mu szansę!
    Twoja nowa czytelniczka
    Ola :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział <3
    Zresztą jak zwykle.
    Bardzo spodobał mi się fragment z Naxi. Kocham tę parkę. <3
    Ciekawe jak Leonetta wykona Te Esperare.
    Biedna Cami. Rozdarte serce to kiepska sprawa. Ja wole Rico ale co zrobisz to Twój wybór. Czekam na nexta. <3
    Dużżżo weny życzę.
    Anonim

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział.
    Leonetta mam nadzieję, że w następnym będzie jej trochę więcej.
    Czekam na next.

    OdpowiedzUsuń
  7. NAXI ♥ Fragment o Leon'ie ♥ RESZTA ♥
    Ogólnie rozdział mi się podobał jak zwykle i czekam na następny, wiem, że się nie rozpisuję, wybacz, ale ja mam małą wyobraźnię na komentarze :(

    OdpowiedzUsuń
  8. super :*
    naxi ^.^
    czekam na next ♥

    OdpowiedzUsuń
  9. To było wspaniałe
    Doskonałe opisy uczuć i emocji towarzyszących naszym kochanym bohaterom
    Juz to pisałam,ale masz naprawde wspaniały talent, więc moge ci to pisać nawet tysiąc razy i mieć nadzieje, że czytając ten komentarz poprawi ci się humor
    Pozdrawiam
    Domi

    OdpowiedzUsuń
  10. super rozdział zajrzysz do mnie, dopiero zaczynam, ale mi zależy
    http://realloveleonettaviluileon.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy