sobota, 28 września 2013

Rozdział 44: Labirynt uczuć

,,Jesteś nikim dopóki ktoś cię nie pokocha.
  To ciężkie czasy, gdy nikt cię nie chce.
  Wypełnij mój kubek, nigdy nie przestawaj przychodzić.
  Zdobądź szczyt, sprawię, żeby to było trudne."
  (James Arthur - ,,You're Nobody 'Til Somebody Loves You")

Rozdział dedykuję Adze, Mai i Madzi! :)
Dzięki, że jesteście. <3

Następny dzień, Violetta
    Biegłam bardzo szybko. Wiatr rozwiewał moje włosy we wszystkie strony i czasem musiałam podnosić rękę, by odsunąć niesforne kosmyki z twarzy. Światła raziły moje oczy i uważałam, że było ich zdecydowanie za dużo. Zaczęło doskwierać mi zmęczenie, ale nie poddawałam się. Biegłam białym chodnikiem wzdłuż jednej z uliczek. Skręcałam prawie cały czas, by tylko zgubić widmo, które było tuż za mną i śledziło każdy mój krok. Dopiero po chwili posunęłam się do krzyku. Nie wyobrażałam sobie, by ktoś mnie nie usłyszał. To było nierealne. Samochody gnały przez ulicę z zawrotną prędkością i wtedy zrozumiałam, że one zagłuszają moje wrzaski. Gnałam dalej, nie przestając wołać o pomoc, bojąc się stanąć i odpocząć. Brakowało mi tchu, myślałam, że umieram.
    Z wielkim impetem zderzyłam się z ścianą jakiegoś ceglanego bloku. Ślepa uliczka. Odwróciłam się, zamykając oczy. Nie otwierałam ich, bo zwyczajnie się bałam, a wiedziałam, że nadejdzie moment, gdy będę musiała podjąć ryzyko.
    I wtedy to się stało. Ktoś pociągnął mnie za rękę, a ja natarczywie wtuliłam się w jego klatę. Odważyłam się spojrzeć w oblicze mojego wybawiciela. Był nim mój rycerz. Jak zawsze.

    Łapałam zachłannie powietrze. Czułam się, jakbym nie oddychała już przez kilka dobrych lat. Byłam w swoim pokoju. Znajome ściany opatuliły mnie swoimi radosnymi barwami. Odetchnęłam głęboko i uspokoiłam się. Spojrzałam na małą szafkę nocną, na której walały się różne przedmioty. Leon zawsze mówił, że mój bałagan jest nie do zniesienia, ale te wszystkie rzeczy były mi niezbędne. Tłumaczyłam mu to wiele razy, ale on dalej nie rozumiał, że stara szmaciana lalka ma wartość sentymentalną.
    Dziś znajdowała się na niej malutka karteczka. Biała, niczym śnieg, nieskazitelna wręcz. Z daleka poznałam pochyłe pismo, to samo, które widniało na tajemnych liścikach na lekcjach w Studiu.
    Tym razem, wyczytałam z niej, coś innego.

Usnęłaś z nadmiaru euforii. Czasem jesteś okropnie wesoła, ale to w tobie lubię. 
Pewnie zauważysz ten liścik dopiero rankiem. Nie pozostaje mi nic innego, jak życzyć Ci miłego dnia.
Kocham, całym moim serduszkiem. 
Twój na zawsze.

    Słowa, choć tak mi znajome, rozczuliły mnie do granic możliwości. Kolejny dzień wydawał się najsłoneczniejszym w całym Buenos Aires, bo moje życie ponownie nabrało kilku nowych kolorów. 
     I dopiero później przypomniało mi się, że tylko mój świat.

Camila
    - O! - uśmiechnęłam się sztucznie. - Jeszcze tam. Została jedna plamka.
    Sobotnie porządki były moim ulubionymi. Tylko wtedy mogłam się uspokoić, a moja mama tylko mi w tym pomagała, a ja perfidnie to wykorzystywałam i uśmiechałam się z tą gorzkością, która i tak nie umiała ode mnie odejść. Ona doskonale wiedziała, że coś jest nie tak. Nie naciskała, nawet wtedy, gdy udawałam, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Jedyne, co poszczęściło mi się w życiu to przyjaciele i rodzina. Tylko oni pomagali zaspokoić mój ból, który rwał się do okropnego krzyku.
    - Już wycieram - zaśmiała się mama. - O proszę. Pięknie.
    - Tak. Bardzo - wyszeptałam ze łzami w oczach i odwróciłam głowę w stronę okna, by mama nie zauważyła mojego zaszklonego wzroku. 
    Ale ona doskonale umiała wyczytać, co dzieje się w moim sercu i jak bardzo poszarpana jest moja dusza. Każde słowa, które wyrażały dobro i optymizm parzyły mnie, a ja nie chciałam znów czuć tego samego. Nie w tym momencie, gdy udawałam, że wszystko już zniknęło i nic nie jest prawdą.
    - Widzę, Camila - odparła mama i pocałowała mnie w rumiany policzek.
    Słowa, które rozszerzyły moje źrenice, a one zobaczyły już tyle bólu, tyle nienormalności. Sama nie mogłam spojrzeć w swoje odbicie w lustrze. Czy to było naturalne? Nie, nie sądzę.
     - Nie może tak być, córeczko - wyszeptała. - Wiem, że może nie jesteś gotowa, ale myślę, że powinnaś mi powiedzieć, co się dzieje. Wszyscy się o ciebie martwią. Ja najbardziej.
    Pokiwałam głową, co sprawiło, że parę łez z cichutkim chlupnięciem uderzyło o wypolerowaną podłogę. Czy chciałam coś mówić? Nie byłam pewna, czy pozwalała mi na to gotowość. Wszystko przeistoczyło się w kolejny ból. Wyjazd Broduey'a, Rico...
    Tęskniłam za świadomością, że zawsze jest przy mnie, próbuje mnie chronić i całuje moje, jeszcze wtedy, szczęśliwe oczy. Co miałam odpowiedzieć? Wyjawić wszystko?
    - Czy to źle, że nie wierzę już w miłość, mamo? - zapytałam z kruchością. 
    Nie patrzyłam na nią. 
    Za oknem ćwierkały ptaki, słońce grzało mocniej, drzewa chyliły się pod wpływem wiatru. Natura nie zważała na moją depresję, tylko pokazywała, że kolory mogą rządzić całym życiem człowieka. 
    Minęła chwila, zanim usłyszałam cichą, pewną odpowiedź mamy:
    - Bardzo źle.

Naty
    Punktualnie znalazłam się na miejscu naszej randki, ale Maxi'ego wciąż nie było. Usiadłam na białej ławce i spojrzałam w niebo, które zakrywały zielone liście drzew. Zamknęłam oczy. Wyobrażałam sobie swoje życie za kilka lat, ale zobaczyłam tylko pustkę. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, że w tym roku kończę Studio, a nie wiedziałam, co będę robić dalej. Przeraziłam się. Byłam zupełnie bezbronna. Otworzyłam oczy i nerwowo zacisnęłam dłonie. Później usadowiłam się tak, by podeprzeć głowę i kolana. Każda pozycja była okropnie niewygodna i uniemożliwiała mi spokojne czekanie na Maxi'ego.
    Spojrzałam na zegarek. Czas płynął niemiłosiernie szybko. Ani się obejrzałam, a upłynęła równa godzina. Miałam dość czekania na mojego chłopaka, który chyba nawet nie chciał zdążyć.
    Wstałam z ławki i z impetem porwałam z niej również torebkę. Dużymi krokami wędrowałam w stronę mojego domu, aż nagle zobaczyłam kolorową czapkę Maxi'ego. Zawróciłam na jednej nodze, ale on podbiegł do mnie i złapał mnie za ramię.
     - Super - odarłam ironicznie. - Czekam na wyjaśnienia.
     - Bo... - zaczął, ale ja przerwałam mu krzykiem:
     - Co mnie to obchodzi? - wybuchnęłam. - Ja tutaj martwię się o swoje jutro, myślę na przyszłością, a ty się spóźniasz! Jesteś gburowaty, okropny, nieprzyjemny, nie...
     Zamknął moje usta pocałunkiem. Według mnie, było to zupełnie tandetne i występowała tylko na filmach... Aż do teraz. Moja opinia o nim zmieniła się drastycznie i występowały w niej same najpiękniejsze epitety. Dopiero teraz zrozumiałam, że wpadłam po uszy w coś, co można nazwać bezgraniczną miłością.
    - Wydawało mi się to bardzo ważne - uśmiechnął się Maxi, gdy się od siebie oderwaliśmy.
    - To cofam tamte niemiłe słowa - wyszeptałam. - Jesteś najlepszym chłopakiem na świecie!
    Zaśmiał się serdecznie i oświadczył triumfalnie:
    - Racja. 
    - Aha - przytaknęłam. - I do tego skromny. 
    Spojrzał na mnie i jednym machnięciem wziął mnie na ramiona. Wydałam zduszony pisk, ale później moją twarz rozświetlił uśmiech i zrozumiałam, że nie muszę martwić się o jutro, jeżeli jest ktoś, kto sprawia, że moje dzisiaj to prawdziwy skarb. 

Pablo
    Odkąd pamiętam, Angie była moją najukochańszą przyjaciółką i w pewnym momencie mojego życia w to uczucie wplotła się również miłość. Czy ona czuła to samo do mnie? Nie sądzę. Wtedy pojawił się German i zażyłość miedzy nami ustąpiła, co sprawiło, że się od siebie zupełnie oddaliliśmy. 
     A wczoraj usłyszałem słowa, które chciałem słyszeć zawsze. Moje zdziwienie nie miało granic, a przecież zawsze sobie powtarzałem, że jestem normalną osobą, która zniesie wszystko. Ale chyba nikt nie potrafi pokonać takiej siły, jaką jest miłość.
    Siedziałem przy mahoniowym biurku i próbowałem uspokoić nerwy, by zająć się przygotowaniami do balu. Wierzyłem, że uczniowie dadzą z siebie wszystko, pomimo że coś jest z nimi nie tak w ostatnim czasie. Jestem nauczycielem, ale próbuję cały czas być też powiernikiem sekretów. oni doskonale wiedzą, że mogą mi ufać, a to podstawa do dobrego nauczania. 
    Dzwonek do drzwi przerwał moje rozmyślenia, a ja wstałem z krzesła i otworzyłem gościowi. W progu stanął Beto z pizzą w ręku i szczerząc się do mnie, zapytał:
    - Ktoś zamawiał?
    - Nie ja, ale jestem głodny - zaśmiałem się i wyrwałem mu tekturowe pudełko z ręki, bojąc się, że zaraz nasz obiad wyląduje na podłodze. 
    Beto wszedł raźnym krokiem do niewielkiej kuchni, w której zazwyczaj eksperymentowałem nad różnym daniami, ale raczej nie udawało mi się gotować wyśmienicie. jedyne do czego się nadawałam to do nauczania w muzycznej szkole.
    Mój przyjaciel odsunął krzesło, ale zahaczył marynarką o jedną z szafek i wylądował z głośnym hukiem na ziemi. Zaśmiałem się serdecznie, ale pomogłem mu wstać. On, rozmasowując obolałą głowę, usiadł i odparł:
    - Ech - westchnął. - Jestem głodny jak wilk!
    - To do uczty! - zaśmiałem się i otworzyłem pudełko.
    Jedliśmy, śmialiśmy się, przedrzeźnialiśmy Gregorio i wtedy zrozumiałem, że Beto jest wspaniałym przyjacielem. Pomimo tego, że dużo osób wzięło by go za psychola, ja dalej uważałem, że nie ma człowieka, który potrafiłby wyczytać wszystko, tylko z mojej twarzy. Tak jak teraz, gdy powiedział:
    - Coś cię trapi - odparł. - Mów.
    - Angie - westchnąłem, nie owijając w bawełnę.
    Beto nabrał poważnego wyrazu twarzy i odłożył kawałek pizzy na talerz.
    - Co się stało? - zapytał.
    Nie wiedziałem, czy odpowiedzieć, czy nie. Nie byłem pewny tego, co usłyszałem, ale wydawało się to teraz bardzo realne, więc oświadczyłem:
    - Ona chyba mnie wreszcie pokochała - wyszeptałem. - Co mam zrobić Beto?
    On westchnął i zdjął okulary. Odpowiedział, jakby się spiesząc:
    - To pozwól jej zatrzymać to uczucie.

Rico
    Gdy otworzyłem drzwi mieszkanie, nie wiedziałem, czy mam szansę jeszcze uciec. Przed nią na pewno nie, ponieważ było to niemożliwe, ale ona odezwała się:
    - Mogę wejść?
    Przytaknąłem, a dziewczyna weszła do salonu i usiadła na kanapie. 
    - Trzymasz się? - zapytała cicho.
    Usiadłem obok niej i wyszeptałem, próbując ukryć ból, co w ostateczności mi się nie udało:
    - Próbuję zrozumieć.
    - Role się odwróciły - odparła. - To teraz ja pomagam tobie.
    Przytaknąłem, próbując się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego nieprzyjemny grymas. Od dłuższego czasu  nie miałem ochoty na spotkania lub odwiedziny przyjaciół. Żyłem nadzieją, która opuściła mnie niedawno. Teraz nie miałem już dla kogo budować swojego świata i wciąż ulepszać samego siebie. 
    - Widzę, co się dzieje Rico - powiedziała. - Dlatego tutaj przyszłam.
    - Przepraszam cię, ale myślę, że nawet ty mi nie pomożesz - westchnąłem i wstałem z sofy.
    Ona rozsiadła się wygodniej na miękkim meblu, ale odrzekła:
    - Skąd wiesz?
    Spojrzałem na nią, ale odpowiedziałem na zadane pytanie:
    - W tej sytuacji to już koniec. Straciłem wiarę.
    Dziewczyna wyjrzała przez okno i przez dłuższą chwilę nie odpowiadała na moje stwierdzenie. Wydawało mi się to dziwne, bo zawsze za wszelką cenę chciała uratować świat od bólu, ale nie rzadko przynosiło to efekty. Taką ją znałem i od tamtego momentu również tak zapamiętałem. 
    - Dlaczego się tak łatwo poddajesz? - zapytała.
    - Bo teraz już nic nie mogę zrobić! - krzyknąłem.
    Spojrzała na mnie oczami pełnymi bólu, ale też złości. Mogłem wyczytać z ruchu jej ciała, że ma ochotę mnie zabić, ale coś ją powstrzymywało. Później jej wzrok zmienił się drastycznie i spojrzał na mnie z czułością, jakby chciała mnie przekonać do swojej prawdy. Ale ja wiedziałem swoje i nie chciałem zmieniać niczego w moich przekonaniach.
    - Nie możesz czy nie chcesz?
    Pytanie Violetty jeszcze długo rozbrzmiewało w mojej głowie, a ona wyszła, trzaskając drzwiami.

No to ten... Ta dam!
Niezwykle optymistycznie, bo dzisiaj nawet jest mi miło, a to chyba dzięki moim dziewczynom, więc dedykacja dla nich! :D
Coś czuję, że Mai się spodoba perspektywa trzecia, ale ja tam nie wiem. :D
Jestem świadoma tego, że po ostatniej akcji z kopiowaniem ,,Ale Ty zawsze..." mogłam stracić swoich, jak i naszych czytelników, ale mam nadzieję, że ktoś jeszcze jest i pamięta o jakiejś tam Xenii.
Dzisiaj Naxi, bo się nimi jaram od wczorajszego odcinka. :D
Mai się zapomniało napisać part na naszego bloga, więc dzisiaj nie będzie. Chyba że napisze w ekspresowym tempie. :)
Dziękuję za ,,taki", obserwacje, komentarze, wyświetlenia. Kochani! <3
Rozdział, oczywiście, za tydzień. :)
Xenia <3

17 komentarzy:

  1. Ciężarówo Różofffa ! <3
    Dziękuje muy za tą dedykację, to ty nam humor poprawiłaś, przynajmniej mi,
    dawno wszystkie we 4 w pełnym składzie nie pisałysmy na gadu a tu proszę, nagle bum i śmiechu na pół Polski :D ^^. Dobra przechodząc do rozdziału.
    Jak ty mnie dobrze znasz... NAXI <3 jak ja sie nimi jaram, i ten ich cium w V2 i u ciebie. OMG ! nie mogę no, Maxi jest taki uroczy i skromny haha xd tylko on potrafi rozweselić i "zrelaksować" Natalie !:D Kochamy se ich *.*
    Jeśli cię pocieszy to co napisze to we mnie masz zawsze STAŁĄ CZYTELNICZKĘ ! :)))))). Nie mogłabym bez twoich rozdziałów xd.
    Camila i Rico... :( oboje cierpią, jak mi ich szkoda, ale kto powiedział że w życiu jest zawsze kolorowo?!.
    Tak, zapomniało mi się i nie wiem kiedy napisze Femiłe;/.
    Tydzień?;o oszalałaś? tak długo..:(
    Ale wiem szkoła durna... rozumiem cię.
    Uwielbiam se ciebie :***
    Twoja stała czytelniczka, niebieski power rangers, porywana często przez Federa i wiecznie cię uwielbiająca Maja ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu, piękny rozdział... Uwielbiam Naxi, ale to jak piszesz o Brodueyu i Camili... To przechodzi całe pojęcie. W tym przypadku jednak Rico i Camila, ale i tak cudownie...
    Myslałam, że Broduey nie wyjedzie... Że wróci... A wróci? To pytanie do ciebie.
    Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział
    Ola :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny rozdział! Początek jako sen mi się bardzo spodobał, a potem jeszcze Naxi! Maxi, dobry sposób by zamknąć Naty XD Heh, Pablo i Beto przedrzeźniali mojego mentora :P żarcik, żarcik, ale Gregorio jest śmieszny :) Rico, nie poddawaj się! Dobra, to moje reakcje :P
    Czekam na następny rozdział!

    Teddy

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej!
    Wszystko super!
    No może nie wszystko-
    Camila ma beznadziejne.
    Szczerze mówiąc jestem za Pangie.
    Violetta miała rację.
    NAXI CUDOWNIE Ci wyszło!
    Pocałunek <333333
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
  5. Naxi <33 też się nią jaram od wczorajszego odcinka *O*
    CO do rozdziału jak zwykle świetny :)
    Biedna Camila... Rico też nie ma lepiej.
    Taki krótki komentarz, ale najważniejsze co chciałam napisać to to, że rozdział cudowny :*
    Pozdrawiam, Caro <3

    P.S. Ja nie wytrzymam tygodnia ;(

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział.
    Naxi super.
    Pangie jest super uwielbiam tą parę.
    Camila powinna być z Rico.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zostałaś nominowana do LBA u mnie na blogu ;)
    ( moje-opowiadanie-o-violettcie.blogspot.com )

    OdpowiedzUsuń
  8. Hm.
    Hm.
    Hm, hm, hm.
    No to tak:
    DOSTAŁAM DEDYKACJE, TROLOLOLOLOLOLO
    OOOOOO PODJARKA <3
    Ja po prostu wiedziałam, że gif z ciumem Naxi dodasz do tego rozdziału, no wiedziałam! :D
    Pokusa nie do odparcia, co? xD
    I wgl strasznie mi się podoba rozmowa Camili z mamą...
    Prawdziwe.
    A ja lubię, jak coś jest prawdziwe i szczere, nawet jeśli jednocześnie jest przepełnione bólem.
    Rozdział ogólnie wspaniały, bo dedykowany między innymi mi xD :*
    Buźki, ciumki i co tam jeszcze chcesz! :* :D
    M. ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział! :)
    Ja również uwielbiam Naxi. <3
    SIA LA LA! - Teraz widzę, że mój komentarz, będzie wyjątkowo krótki, ale trudno. Pozdrawiam! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział *.*

    Perspektywa Violetty cudownie opisana, a jej sen, no i oczywiście Leon, który zawsze był jej rycerzem, ratuje ją z opresji. Nasza Violka to ma z nim za dobrze, taki facet to spełnienie marzeń <3 A ten liścik, który jej zostawił - przesłodkie ;)

    Biedna Camila, straciła wiarę w miłość. Wcale jej się jednak nie dziwię, bo tym wszystkim co wydarzyło się w jej życiu miała do tego prawo. Jednak szkoda mi też Rico, bo bardzo mu na niej zależało. Wszystko jest takie trudne, a oni są jeszcze tacy młodzi. Życie jest okrutne :/

    Uwielbiam postać Naty, jest świetna! Uwielbiam o niej czytać, więc scena Naxi mi się bardzo podobała. Beso, beso, beso ;)

    Pablangie, obym się nie myliła, Angie powinna wreszcie zrozumieć, że kocha Pablo. Jest milion razy lepszy niż German i od początku budził we mnie sympatię. Bardzo kocha przyjaciółkę, zawsze był przy niej wspierał ją, zasługuje na szczęście :D

    Aha, no i oczywiście rozdział jest cudowny, z niecierpliwością czekam na następny.

    Buziaki, Diana ;***

    OdpowiedzUsuń
  11. Że niby ja ten ciul dostał dedykację?:D
    Ojej dziękuje Ci bardzo, Xeniu ! :*
    We mnie tak jak i w Mai czy Maddy zawsze będziesz miała stałą czytelniczkę:D
    Słowo :D
    Cami i Rico. Jezuu, jak oni cierpią. Ale oni cierpią przez własną głupotę. Rozumiem, że jest im ciężko, że znaleźli się na zakręcie życiowym, ale czemu w takim razie nic z tym nie zrobią? Czemu nie zawalczą? Rico, nie może się poddawać. Doświadczył ze strony miłości bólu, ale to nie znaczy, że za każdym razem miłości będzie towarzyszył ból. Przyjdzie taki moment, że z miłością przyjdzie szczęście, ale on musi coś zrobić, a nie siedziec i mówić jak cierpi. Niech sobie przypomni, jaki był szczęśliwy, gdy Camila była przy nim. Niech wróci do tych szczęśliwych momentów. Camila powinna tak zrobić. Niech oni przestaną mieć depresję i oboje zaczną walczyć o swoją miłośc, bo warto.
    Niech Rico weźmie przykład z Leona, który walczył o Violettę mimo wszystko i teraz jest szczęśliwy.
    Angie i Pablo?!
    Jejku, nawet nie wiesz jak się cieszę! Wiesz, że zawsze chciałam, aby ta dwójka była razem i chyba u Ciebie się to szykuje! :D
    Ale mi sprawiłaś tym radość, ale czekam na dalszy rozwój sytuacji między tą dwójką:D
    Maxi, brawo! :D
    Jak kobieta za dużo gada, to trzeba ją zamknąć pocałunkiem!
    Xenia, czekam na nowy :D

    OdpowiedzUsuń
  12. super blog
    zapraszam na mojego
    http://leonetta-story-pomojemu.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. Hejka;*
    Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wreszcie znalazłam czas na skomentowanie rozdziału.
    Po prostu mi się nie chciało ( Jam Leń, tak odbija mi)
    Nie licz na długą litanie, bo jestem wykończona, po ciężkim dniu w szkole, po za tym podpisuję się pod długimi komentarzami moich poprzedniczek.
    Jaki ten rozdział był szczery, w końcu każde są, ale ten wyjątkowo się wyróżnia:D
    Rozmowa mamy z Camilą, była cudowna chyba najbardziej mi się podobała.
    Pablangie!!! Kocham tą parę, jeśli Enszi ( Biorę przykład z Gregorio) ma być z kimś to tylko z nim, nie z Germanem, bo nie lubię tej pary.
    Niech Rico ruszy te cztery litery bo... dobra za bardzo się rozpisałam;P
    Kocham to*_*
    Buziaczki;*
    LuLu

    OdpowiedzUsuń
  14. cudo <3
    AAA! ja też się jaram Naxi <3 po prostu ich uwielbiam!!
    Rozmowa Cami z mama, niesamowicie szczera i prawdziwa. Mam nadzieję, że Cami coś dzięki niej zrozumie..
    Pablo i Beto swietni, fajnie, że pokazalas Beto jako dobrego przyjaciela, na którego można liczyć, a nie jako ciągłego niemądre :)
    no i oczywiście rozmowa Rico i Violetty - geniusz!! :*
    po prostu nic dodać, nic ująć. Wszystko jest idealnie :*
    Nie wiem, czy to Ci coś da, ale ja zawsze będę Twoją czytelniczka, nie ważne co się będzie działo! <3
    czekam na next :*

    OdpowiedzUsuń
  15. miało być niezdare :D
    głupie autokorekty w telefonie :P

    OdpowiedzUsuń
  16. ŚWIETNY BLOG <3
    http://naxi-the-beginning-of-big-love.blogspot.com/

    ZAPRASZAM NA MÓJ.
    PISZE HISTORIE O NAXI <3

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy