poniedziałek, 2 września 2013

Rozdział 40: Maska

,,Mówię Ci, że 
  Nigdy nie jest tak źle 
  Posłuchaj kogoś, kto był tam gdzie teraz Ty
  Leżysz na podłodze
  I nie jesteś pewna
  Czy możesz to znieść"
  (Nickelback - ,,Lullaby")


 Rozdział dedykuję Magdzie Skibie.
Tyle miłych słów jeszcze nigdy nie usłyszałam, ale wciąż się dziwię, że chciało ci się czytać te moje wypociny po raz drugi. :) 

Leon
    Studio nie wydawało mi się już takie kolorowe jak zawsze. Najjaśniejsze barwy zdobiły plakaty, na których widniały twarze uczniów. Jeszcze wtedy, uśmiechnięci od ucha do ucha, szczęśliwi. Popatrzyłem na ludzi. Nigdy nie zastałem takiego widoku. Uczniowie Studia nie tańczyli, nie śpiewali. Stali, rozmawiali szeptem. Myślałem, że to jakiś sen, ale po chwili podeszła do mnie Naty. Wyglądała normalnie, ale widać było, że widok ją zaskoczył.
    - To nie jest sen - wyszeptała. - To koszmarna rzeczywistość.
    Potaknąłem. Nie mogłem uwierzyć, że wszystko w tak krótkim czasie się zmieniło. To było niewiarygodne.     - Naty, dlaczego wszystko jest takie szare? Przecież jestem szczęśliwy. Mam przy sobie ukochaną osobę... - wyszeptałem.
    Ona pokręciła głową na znak, że nie mam racji.
    - Nie, Leon - odparła. - Jeżeli wokół ciebie są osoby, które cierpią, ty sam nie możesz być szczęśliwy. Dlatego ty, ja, Violetta, Maxi... wszyscy. Wszyscy jesteśmy przygnębieni i niezdolni do normalnego funkcjonowania. To bardzo przykre - westchnęła. - Pójdę już. Maxi powiedział, że będzie czekał na mnie w środku.
    Nie słyszałem jej słów. To wszystko, co zostało mi uświadomione sprawiało, że cierpiałem jeszcze bardziej. Nie mogłem uwierzyć, że to wszystko dzieje się akurat nam. Szczególnie Violetcie. Przecież ona jest taka dobra... To niepojęte.
    Spojrzałem na Camilę, która pewnym krokiem szła w stronę wejścia do Studia. Wyglądała tak, jak zawsze. Przynajmniej tak dostrzegłby ją teraz każdy. Ja wiedziałem, co czuje. Wcale nie chciała tutaj przychodzić, ale nie mogła okazać swojej słabości. To nie byłoby w jej stylu.
    Z drugiej strony nadchodził Rico, który podążał w tą samą stronę, co Ruda. Obawiałem się ich spotkania, ale oni szli dalej tak, jakby się nie widząc.
    Nagle wpadli na siebie i odskoczyli jak poparzeni. Widziałem ból w oczach Camili. Plątał się w nich także  wstyd. Mogłem wyczuć jej bezsilność.
    Tylko postawa Rico najbardziej mnie zaciekawiła i w pewnym sensie przeraziła. Nie był sobą. Przybrał maskę, która skutecznie przysłaniała jego wszystkie emocje. A one buzowały i chciały wyjść, ale on im na to nie pozwalał. To tak mnie zadziwiło, że przez chwilę nie mogłem złapać oddechu. Nie mogłem uwierzyć, że po prostu stoją, patrzą sobie w oczy. Camila okazuje z nich tylko miłość, a on stoi i patrzy na nią bezinteresownie, jakby w ogóle go to nie obchodziło. Wiedziałem, że nie była mu obojętna, ale ona na pewno spostrzega to inaczej i w końcu może... może się poddać. Wiem to, bo sam to przeżyłem, gdy musiałem dzielić serce Violi z Tomasem. To był najtrudniejszy okres w moim życiu i już nigdy nie chcę go drugi raz przechodzić. Tylko, że ja wtedy robiłem wszystko, by wybrała mnie. A dlaczego Rico tylko stoi? Dlaczego nie patrzy na nią z tym samym uczuciem, co ona?
    Po chwili chłopak odwrócił się na pięcie i odszedł od Rudej. Jak w amoku podbiegłem do niej i dotknąłem ramienia, po czym wyszeptałem:
    - Wszystko w porządku, Cami?
    - Zostaw mnie w spokoju - warknęła do mnie.
    Nie wiedziałem, że nie odsunięcie się od niej to jak drażnienie lwa. W końcu wybuchnie.
    - Spokojnie - uspakajałem ją.
    - Nie słyszałeś?! - wykrzyknęła płacząc. - Zostaw mnie w spokoju! Nic mi nie jest!
    Nie zdążyłem się już odezwać ani słowem, bo dziewczyna weszła do środka i zniknęła w tłumie zwykłych, szarych uczniów.


Violetta
    Do Studia szłam w pośpiechu. Co chwilę wydawało mi się, że czegoś zapomniałam i wtedy wywnioskowałam, że moje roztargnienie w tym dniu sięga granic. Przeszukiwałam torebkę w poszukiwaniu nut do piosenki, ale plątałam się w kartkach. W końcu postanowiłam odpuścić i wepchałam papiery do środka. Spojrzałam w stronę budynku. Ujrzałam Leona, który zaciskał groźnie pięści. Przyśpieszyłam kroku i złapałam go za nadgarstek. Obrócił się i spojrzał na mnie, a jego twarz wcale nie złagodniała.
    - Co się dzieje? - zapytałam, próbując go uspokoić swoim tonem głosu.
    Wskazał głową na drzwi wejściowe Studia.
    - Spotkanie trzeciego stopnia Rico i Camili - wytłumaczył.
    Zmarszczyłam brwi, bo nie rozumiałam, co chce mi przez to powiedzieć.
    - Zaraz, a co cię to obchodzi? - zapytałam. - Przecież oni powinni się do siebie normalnie odzywać. Kochają się!
    Pokręcił głową.
    - Rico nie chciał okazywać swoich uczuć. Po Cami było widać, że bardzo go kocha, ale Rico nawet tego nie okazywał. A wszyscy dobrze wiemy, jak jest.
    - Ale co ty chcesz zrobić? - zapytałam, ale on jak torpeda pobiegł w stronę wejścia.
    Pobiegłam za nim. Szukał go we wszystkich klasach. Wiedziałam, że nie może przeboleć tego, jak zachował się Rico. Doskonale znał to uczucie. Znał to przeze mnie. Każdego dnia sobie to wypominałam. Każdego dnia żałowałam, że tutaj przyjechałam i sprawiłam mu tyle bólu. On nie wiedział o moich stwierdzeniach. Nigdy nie odważyłam mu się o nich powiedzieć. Bałam się, że wywnioskuje z tego, że pokochałam go tylko z powodu współczucia. A tak wcale nie było. Po prostu zdałam sobie sprawę, że miłością może obdarzyć mnie tylko on. Nikt inny.
    - Zostaw go! Leon! - krzyczałam, ale on się nie zatrzymywał i pędził przez korytarze.
    W końcu odnalazł Rico i pchnął go lekko w stronę ściany. Wystraszyłam się, bo jeszcze nigdy nie widziałam Leona w takim stanie. To było dla mnie zadziwiające. Wzrok Rico wyrażał jedynie zdumienie. Patrzył na Leona z pytającym wyrazem twarzy. Pierwszy raz zobaczyłam tego sinego chłopaka w takiej odsłonie. Trzymałam szatyna za rękę, jakby chcąc powstrzymać go od agresywnych ruchów. Wiedziałam, że w razie takiego wypadku, i tak zdałoby się to na nic.
    - Dlaczego. O. Nią. Nie. Walczysz? - warknął przez zęby Leon.
     Rico zmieszał się, ale po chwili odparł:
    - Bo chcę jej dać wolną rękę.
    Nie mogłam uwierzyć, że mówi to z takim spokojem. Leon sapał głośno jak zły byk.
    - Czy ty masz pojęcie o czym mówisz? Wiesz, co to znaczy? - pytał już bardziej opanowany. - Przeżyłem to samo, co ty. Nawet więcej. Spójrz na nią - wskazał ręką na mnie. - Nie poddałem się. Ona stoi teraz obok mnie i nie da mi robić głupstw, bo mnie kocha.  Ja darzę ją tym samym uczuciem. Nawet większym. Żyję teraz tylko dla niej. Nie mam nikogo - łzy bezsilności zaczęły płynąć po jego policzkach.
    W końcu puścił Rico i szybko wybiegł z sali. Wiedziałam, że wstydził się emocji, które okazał. Odwróciłam się w stronę Rico z kamienną twarzą.
    - Walcz o nią - szepnęłam. - Bo kiedyś zabraknie ci osób, które będą cię kochać.

Angie
    Cała szkoła żyła w jakiejś okropnej monotonii. Nie wiedziałam, jak przyjmować ich smutek. Wakacje zbliżały się już powolnym krokiem. Czy nie byli z tego powodu szczęśliwi?
    Nagle ktoś mnie trącił. Zobaczyłam zapłakaną twarz Leona Verdasa. Szepnęłam coś pod nosem, a on pokręcił głową i zaczął biec w stronę wyjścia. Za nim zobaczyłam pędzącą Violę, której sukienka falowała pod wpływem wiatru. Nie zauważyła nikogo, tylko biegła za chłopakiem. Chciałam jej pomóc, ale to było bezsensowne. To jej sprawy. Nie mogę się wtrącać. Gdy będzie mnie potrzebowała, przyjdzie.
    W tłumie uczniów zauważyłam Pablo. Rozmawiał o czymś z Beto, który dobitnie gestykulował uderzając przy tym paru uczniów i zrzucając niektóre rzeczy z półek. Zaśmiałam się serdecznie. Mężczyźni odwrócili głowy w moją stronę, a ja zaczęłam chichotać cicho. Beto uśmiechnął się i podszedł do mnie, witając się:
    - Angie, dawno cię nie widziałem! - zmarszczyłam brwi. - Właściwie w piątek, ale to nic.
    Pablo zaśmiał się i przywitał ze mną. Zaczęliśmy rozmawiać o balu, który miał odbyć się za dwa tygodnie. Dekoracje były już omówione. Jak zwykle kolorowo. Nie byliśmy pewni, co do atrakcji, a pomysły Beto były dość... niemożliwe do spełnienia.
    Drzwi do pokoju nauczycielskiego otworzyły się z hukiem, a pod wpływem tego spadło kilka książek z półki. Do stolika wolnym krokiem podążał Gregorio. Co było najdziwniejsze, uśmiechał się od ucha do ucha.
    - A co jest powodem tego uśmiechu? - zapytał ciekawy Pablo.
    Gregorio popatrzył na niego z obrzydzeniem. Cóż, pewne rzeczy się nie zmieniają.
    - Niedługo wakacje - westchnął Gregorio. - Nie będę cię widział na oczy.
    Nauczyciel tańca zaczął obrażać Pablo, nawet nie wiedząc, że do sali wszedł Antonio. Dopiero po chwili staruszek popukał go w ramię. On warknął coś w jego stronę, a siwy mężczyzna odezwał się:
    - Ach, nic - odparł słodko Antonio. - Zawsze mogę cię zwolnić, Gregorio.
    Dopiero wtedy zdał sobie sprawę z tego, z kim rozmawia. Skulił się na krześle i nie powiedział już nic do końca rozpoczęcia lekcji. My raźnie chichotaliśmy i opowiadaliśmy o głupocie naszego kolegi z klasy. O dziwo, nawet Antonio się przyłączył. Gromiący nas wzrok Gregoria nie przeszkadzał nam w dalszej rozmowie na temat jego okropnego charakteru.

Rico
    Wreszcie zauważyłem moja wadę, którą zawsze tak trudno mi było dostrzec. Myślałem co innego i robiłem co innego. Chciałem opiekować się Camilą, nigdy nie spuszczać jej z oka i pomagać jej w każdej chwili. Nie spełniłem tego. Spanikowałem i nałożyłem maskę bezinteresowności, która od zawsze była mi bliska. Nie umiałem żyć miłością, bo to uczucie było mi od dawna bardzo obce. Wtedy poznałem Cami, która dosłownie odmieniła moje życie. Dzięki niej jestem innym człowiekiem.
    A teraz ją raniłem i nie umiałem pogodzić się z samym sobą. Żyłem w świadomości, że zostałem kompletnie sam. Gdy wreszcie pojawiła się okazja, by ktoś wszedł do mojego życia, to ja nie chcę walczyć o to uczucie.
    W kącie zobaczyłem siedzącego Maxi'ego. On też mnie zauważył i skinął głową bym podszedł. Zrobiłem to, a on odezwał się do mnie:
 
  - Stary, spieprzyłeś wszystko.
    Westchnąłem głęboko. Przecież wcale tego nie chciałem W uszach wciąż odbijały mi się słowa Violetty. Walcz o nią. Bo kiedyś zabraknie ci osób, które będą cię kochać. Te zdania wydawały się dziwne, ale były takie prawdziwe, że nie mogłem uwierzyć w ich sens. Wszystko było nie tak. Nie chciałem, by to się skończyło. Było tyle niespełnionych planów, które chciałem dzielić z Camilą. Teraz, gdy pomyślę, że tego nie będzie... Nie chcę nawet sobie tego wyobrażać. Ciężko mi jest o tym myśleć, co dopiero mówić.
    - Wiem, ale chcę te naprawić - odparłem pewniej. - Teraz powiesz mi o niej wszystko. Jakie kwiaty lubi, co kocha, czego nie znosi... Jesteś jej przyjacielem.
    On pokiwał głową i powiedział, że musi się przejść, by wszystko sobie przypomnieć. Zgodziłem się na to. I tak potrzebowałem trochę odetchnąć po wrażeniach tego dnia, który dopiero się zaczął.

Camila
    W auli siedzieli już wszyscy uczniowie Studia. W tłumie zauważyłam też Rico. Spojrzałam na niego i zobaczyłam w jego twarzy przebłyski jakiegoś uczucia, które kilka dni temu nazwałabym miłością. Nie chciałam o tym myśleć. Skupiłam się na nauczycielach.
    - Czy macie już przygotowane piosenki na nasz bal? - zapytał Pablo.
    Uczniowie zaczęli się tłumaczyć, że z różnych powodów kompletnie wyleciało im to z głów. Ja zapomniałam przez wrażenia ostatnich dni. Tym bardziej nie miałam ochoty na bal. nawet nie chciałam na niego przychodzić w takim stanie. Udawałam silną, a to nawet mi nie wychodziło. Potrafiłam wybuchnąć łzami, potem śmiechem, a jeszcze później nagłą złością. Nic nie było normalne, gdy wszystko się we mnie mieszało i nie umiało opanować.
    - Bal już za dwa tygodnie. Pośpieszcie się! - odparł zdziwiony Antonio.
    Moja ręka wystrzeliła w górę, a Angie udzieliła mi głosu.
    - Jest taka opcja, że ktoś może nie przyjść? - zapytałam.
    Czułam na skórze parzące spojrzenia moich przyjaciół, a szczególnie Rico. Nie odwracałam się w ich stronę. Wiedziałam swoje i zrobię to, co zechcę. Już nikt nigdy nie będzie mną dyrygował, a szczególnie moimi uczuciami.
    - Tak, jasne - odparła nauczycielka. - Ale naprawdę nie chcesz się bawić na balu? Uważam, że to bardzo fajna sprawa.
    - Zależy do kogo i w jakiej sytuacji - mruknęłam i rozsiadłam się wygodniej na krześle.
    Nauczyciele wciąż mówili coś o tym przyjęciu, a ja wcale nie chciałam tego słyszeć. Wiedziałam, że mogę pozwolić sobie na łzy dopiero w czterech ścianach mojego pokoju. Teraz muszę być silna i nie okazywać słabości. Już nigdy nie chcę pokazać swoich emocji.
    - Camila, źle się czujesz? - szepnęła do mnie Fran.
    Dopiero teraz zauważyłam, że siedziałam z otwartymi szeroko oczami, wpatrzona w jeden punkt. Mruknęłam do niej, że wszystko jest w porządku i żeby się nie martwiła, bo nie ma o co. To dziwne, że nie chciałam już pomocy ze strony przyjaciół. Zawsze do nich lgnęłam, gdy pojawiał się jakiś problem. Teraz stwierdziłam, że nadużyłam ich dobroci. Mają swoje własne sprawy, a ja nie powinnam włazić z butami w ich życie. To niesprawiedliwe.
    Gdy zadzwonił dzwonek popędziłam do wyjścia, ale za ramię złapał mnie, nie kto inny, jak Rico Martinez.
    - Czego chcesz? - warknęłam.
    - Chcę być przy tobie i się tobą zaopiekować - wyszeptał.
    Ironia. Czysta ironia. Jeżeli on się ze mnie nie wyśmiewał, to nie rozumiałam, co robił.
    - Rico, dla mnie wszystko jest już przesądzone - odparłam spokojnie. - Dla ciebie było nawet już wcześniej.
    Wyrwałam rękę z jego uścisku i pobiegłam w stronę wyjścia ze Studiu. Czułam jego wzrok na swojej skórze i smutek, który musiał dosięgać każdego. Niestety, dla mnie już to się nie liczyło.

Ogólnie to na samym początku pragnę złożyć życzenia Dianie! Wszystkiego najlepszego, kochana!
Druga sprawa to częstotliwość dodawania rozdziałów w nowym roku szkolnym.
Rozdziałów może nie być nawet do tygodnia. Wiem, sporo czasu, ale cóż.. Gimnazjum...
Jeżeli znajdę czas, to będą pojawiały się wcześniej niż do tygodnia. :)
Następny rozdział planowany jest na 7.09.13 r. : ) 
Zapraszam na http://te-fazer-feliz.blogspot.com/. Pojawiła się druga część miniaturki Mai o Tomile. Przeboska! Potwierdzam. :D
Hmm... To chyba tyle. :)
Na koniec, jak zwykle buziaczki i...
BARDZO WAS KOCHAM! :D
Dziękuję za 50.000 wyświetleń. Jesteście wspaniali!
Xenia <3

11 komentarzy:

  1. Przepiękny, przecudowny i wgl idealny. Jakbym mogła to bym się rozpisała, ale nie mogę bo telefon mnie nie lubi ;c Ten komentarz dodaje już 5 raz ;) Zapraszam do mnie ; moje-opowiadanie-o-violettcie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedna Cami ;(
    Przecudowny ;*****
    Wspaniale umiesz opisać uczucia inny . Jesteś wyjątkowa i cieszę się , że zechciałaś podzielić się swoim pięknym darem z nami .
    Szkoda , że rozdział będą tak rzadko , ale jak będą tak piękne jak ten , no w sumie to wszystkie rozdziały są i były ;D, to warto czekać ;****

    OdpowiedzUsuń
  3. Xenia, dziękuję Ci... Dziękuję Ci za to, że jesteś, że piszesz, że mogę się od Cb uczyć, że mogę czytać Twoje opowiadanie, że Ty czytasz moje... Nie wiem co powiedzieć. Uwielbiam Cię, uwielbiam Twój styl, uwielbiam to jak każdym swoim słowem umiesz dotrzeć do czytelnika. Masz wielki dar, dar, którym dzielisz się z nami w tak cudowny sposób <3
    Czytając ten rozdział płakałam, płakałam naprawdę. Mówię to szczerze, bo naprawdę tak było. Jak się pewnie domyślasz płakałam czytając fragmenty z Leonem. Kocham Cię za to w jaki sposób to opisałaś. To było genialne, cudowne fantastyczne, fenomenalne, piękne... Otworzyłaś przed nami jego serce, pokazałaś jego odczucia, emocje, przeżycia. Leon zdecydowanie jest moim ulubionym bohaterem zarówno w serialu jak i w Twoim opowiadaniu. Jest osobą, którą najbardziej sobie cenię. Dlaczego? Dlatego, że wycierpiał więcej niż inni, nigdy się nie poddaje, przeszedł tak ogromną przemianę, którą widziałam na własne oczy. Wiem, że niektórym mogłoby się wydawać, że jest on tylko zwykłą wymyśloną postacią na rzecz jakiegoś tam serialu. Jednak wcale tak nie jest. Myślę, że możemy się od niego uczyć. Możemy uczyć się tego jak można po prostu ,,być", być dla drugiej osoby, wspierać ją, wybaczać błędy, zawsze służyć jej ramieniem. Leon jest ideałem faceta (pomyślicie sobie - głupia Diana), takich facetów nie ma. W każdym razie, sposób w jaki on kocha Violę jest piękny...
    Rozdział był świetny, cudowny, fantastyczny. Przepraszam, ze skupiłam się tylko na Leonie, ale inaczej nie umiem. Czekam na następny :D
    Xeniu, jeszcze raz bardzo Ci dziękuję. Nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczy. Jesteś cudowną osobą, zawsze o tym pamiętaj ;) Uwielbiam Cię <3
    Twoja Diana <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Przepraszam, że komentuję dopiero teraz, lecz wcześniej nie miałam czasu. Szkoła, dopiero się zaczęła, a ja już jestem wykończona. Dobra, nie będę pisać o sobie.
    Rozdział jest rewelacyjny, jak zwykle zresztą. Nie widzę powodu, do rozpisywania się, gdyż moja poprzedniczka, już to zrobiła. Zgadzam się z nią w zupełności.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę nie idze się rozczytać. proszę o zmianę tła lub koloru tekstu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział <33
    Przeczytałam go wczoraj, ale nie zdążyłam skomentować, bo było już późno i kazali wyłączyć mi laptopa.
    PS: Bloga czytam od początku, ale nie zawsze mam czas żeby skomentować. Więc nie obraź się jeśli nie zobaczysz pod postem mojego komentarza. Ale staram się i kiedy mam taką możliwość to komentuje.
    PS2: Mam nadzieję,ze Camilla będzie z Rico.
    Pozdrawiam N ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny! z Rico i Cami! Jaki wściekły Leon... Dobra, nie rozpisuję się, czekam na next! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozpiszę się, okej? Bo mi się tak zachciało jakoś ^_^
    No więc tak, zacznijmy od wątku Leona, Rico, Cami itp...
    Strasznie mi się podobało, jak Leona zmartwiło to, co odstawił w stosunku do Camili Rico. On sam przeżył to samo i to zrozumiałe, że bardzo go zdenerwowało zachowanie chłopaka. Swoją drogą i mnie trochę zirytował Rico na początku. Dać jej wolną rękę? Nie wiem, co się uroiło w jego głowie, ale to chyba nic zbytnio mądrego.
    Później to, jak Camila wybuchła przy Leonie, gdy zapytał, czy wszystko w porządku. Chyba nikt nie lubi tego pytania. A szczególnie, gdy tak naprawdę nic nie jest w porządku. Nie dziwię jej się, a do tego weźmy pod uwagę charakterek tej dziewczyny - lepiej w ogóle do niej nie podchodzić.
    Sama nie wiem dlaczego, ale rozpłakałam się na fragmencie, w którym Leon krzyczał na Rico. Rozczuliło mnie to, że Violetta stała obok, chyba to najbardziej. Cały czas, była obok i trzymała go za rękę. I to, jak się rozpłakał przeważyło szalę. Ryczałam bardziej niż na pożegnaniu Francesci w drugim sezonie.
    Fragment z perspektywy Angie z kolei mnie rozbawił, a szczególnie Gregorio i Antonio. Bardzo fajnie, że w takim na pozór smutnym rozdziale pojawił się pozytywny akcent. To było chyba takie przygotowanie do tego, co zaszło dalej między Cami i Rico. Przynajmniej dla mnie ten fragment odegrał taką rolę.
    Chcę być przy tobie i się tobą zaopiekować. Tutaj pokazałaś nie tylko to, jak on bardzo ją kocha. Widać tutaj siłę przyjaźni. Wybuch Leona, słowa Violetty i rozmowa z Maxim dała mu do zrozumienia, że nie powinien tłumić w sobie uczuć i okłamywać Camili. Ale to, czego świadkiem był Leon już się stało i się nie odstanie. Camila wyciągnęła pochopne wnioski i wyszło jak wyszło.
    Nie wiem, to chyba tyle. Nie muszę ci pisać, że mi się cholernie podobało, bo ty to przecież wiesz. Było wspaniale, ujmująco i olśniewająco. Tak, wiem co znaczą te słowa. xD
    Buziaki,
    M. ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. I wreszcie ja, stara i zmęczona życiem Monessa, zjawiam się w Twoich progach, żeby słów kilka powiedzieć.

    Przyznam szczerze - było ciężko przebrnąć przez te wszystkie rozdziały, mając określony limit przeznaczonego na to czasu. Apogeum cierpienia nastąpiło mniej-więcej w ostatniej dziesiątce, ale po kolei.

    Zaczęłam czytać z wielką rezerwą, ale to nic osobistego, do każdego opowiadania podchodzę z odpowiednim dystansem. Jestem wybredna, bywam pedantyczna, ale nie jestem potworem i w każdej historii chcę dostrzec coś dobrego i ciekawego. Twoje opowiadanie miało przeciętny początek. Niby coś się działo, niby próbowałaś nadać temu jakiś kształt, ale było "dialogowo" (choć widziałam dzielne próby zapobiegawcze powstaniu gniota w postaci wtrąceń, czy jakiś krótkich opisów), było krótko i było po prostu "jakoś". Ale! Wiadomo, początki zazwyczaj takie są i nie należą do najprostszych. Jednak z każdym kolejnym rozdziałem radziłaś sobie lepiej, wprowadzałaś nowe wątki, pojawiały się kolejne postaci. Najbardziej urzekło mnie to, że ta historia jest w całości Twoja. Chodzi mi o to, że nie piszesz tylko i wyłącznie opowiadania o szablonowych postaciach z serialu, bo Ty dodajesz coś od siebie. A ta wspomniana przeze mnie ostatnia dziesiątka rozdziałów, to istne cudo przelane na klawiaturę. Tu jest dosłownie wszystko: piękne opisy uczuć, postaci, sytuacji, genialny dobór słów, akcja! No właśnie, akcja. Muszę przyznać, że jesteś naprawdę dobra w budowaniu napięcia i rozwijaniu wydarzeń. To wielka zaleta, bo chyba nie ma nic fajniejszego od dobrze napisanej historii, w której wiele się dzieje.

    Koniecznie muszę się zatrzymać przy trzech postaciach. Rico, Leon i Violetta. Rico, Rico, Rico. Początkowo byłam tak sceptycznie do niego nastawiona, że teraz sama się sobie dziwię. Naprawdę polubiłam tego bohatera, bo jest charakterystyczny, całkiem inny od reszty. Ciągle zastanawiam się, czy on jest "zły", czy "dobry", czy zupełnie niedopasowany do tych kategorii. Ważne, że jest Twój, w całości. Leon. Moja miłość do niego znów gdzieś tam się zatliła, bo w Twoim wydaniu to dokładnie ten Leon, o którym chcę czytać. Kochany, dobry Leon. A Violetta? Violetta jest z pewnością odmieniona, choć wciąż mam wrażenie, że tkwi w niej coś z tej niezdecydowanej i rozdartej dziewczyny. Na pewno widać, że z biegiem rozdziałów dorośleje i coś się w niej zmienia. Na dobre.

    Ujęłaś mnie tym opowiadaniem, bez wątpienia. To chce się czytać, chce się wiedzieć, co będzie dalej. Wykonujesz kawał dobrej roboty i oby tak dalej, a efekty będą świetne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mdleję!
      Jak zobaczyłam, ze mi skomentowałaś to prawie przestałam oddychać. xd
      WIELKIE, WIELKIE DZIĘKI!
      Buziaki! :*
      P.S.: Hmmm... Rico jest zdecydowanie, cały mój. Ja mu nadam wartość albo złą, albo dobrą. :)
      X. <3

      Usuń
  10. Xeniu przyznaję się bez bicia, że dopiero dziś udało mi się całkowicie przebrnąć przez wszystkie rozdziały. :)
    Z ręką na sercu mówię, że z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej zakochiwałam się w Twoim opowiadaniu, w bohaterach, w akcji, we wszystkim. Niesamowicie opisujesz uczucia, sytuacje. No i zdecydowanie widać, że cała historia jest tylko i wyłącznie Twoja, owszem opiera się na serialu, ale wprowadzasz w nią swoje pomysły, zmieniasz ją, urozmaicasz i to jest fajne ;)
    Bardzo podziwiam Twój talent, każdy rozdział jest idealnie dopracowany, nawet nie ma się do czego przyczepić (to nie fair xd)
    Każdy bohater jest u Ciebie dopracowany do perfekcji, co oczywiście wspaniale się czyta :)
    Naprawdę niesamowicie podoba mi się Twoje opowiadanie i choć trochę czasu zajęło mi przeczytanie wszystkiego, to nie żałuję, że na Twojego bloga poświęciłam tyle czasu.
    Jesteś genialna, masz ogromny talent, Twojego bloga chce się czytać, podejrzewam, że każdy kto to czyta z niecierpliwością czeka na ciąg dalszy.
    Mnie również ujął Rico, strasznie podoba mi się to jak go pokazujesz. Z jednej strony taki twardziel, właściwie zamknięty na miłość drugiej osoby, a z drugiej, ktoś kto tej miłości potrzebuje, żeby być sobą. REWELACJA!
    Czekam na kolejne olśniewające rozdziały, w których będę mogła się zakochiwać <3

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy