piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział 13: Moja miłość

,,Mów, jeżeli możesz.
  Wykrzycz to, co czujesz.
  Powiedz mi, kogo kochasz
   I kto sprawia, że jesteś szczęśliwy."
   (,,Habla si puedes")

Następnego dnia, dom Camili
    -Po prostu nie wierzę. Co to miało być? Czy on jest jakiś nienormalny? Nie pójdę z nim. Nie ma mowy. Po…
    -Camila! Koniec! – nie dała jej dokończyć Fran – Randka jest już dzisiaj, bo jest sobota. Musisz iść, nie zostawisz nas.
    -Oczywiście, że pójdę, ale na pewno nie z nim! Jak ty to sobie wyobrażasz?! – wrzeszczała.
    Fran zrobiła minę, jakby zaraz miała zabić swoją najlepszą przyjaciółkę.
    -Hmm… Może wejdziesz do kina, obejrzysz film i może coś zaiskrzy między wami? – spytała sarkastycznie Fran.
    -Nawet tak nie myśl! Nigdy nic takiego nie mów! Nie możesz! Nie pozwalam, słyszysz?! – krzyczała Cami.
    Fran przewróciła tylko oczami. Nie chciała już słuchać narzekań Camili. Wszyscy wiedzieli, że między Rico, a dziewczyną może do czegoś dojść. Tylko oboje nie chcą się do tego przyznać, proste.
    -Chodź, pomogę ci wybrać ubrania – powiedziała łagodnie Francesca.
    -Pozwolę ci na to, tylko dlatego, że lubię przebieranki. Rozumiesz? –warknęła Cami.
    -Jasne, jasne – zgodziła się brunetka, podchodząc do szafy przyjaciółki.
    Podeszły do szafy i zatopiły się w poszukiwaniach.

Dom Violetty
    -Leon, nie mogę teraz rozmawiać. Muszę się umyć. Zresztą rozmawiamy już godzinę – powiedziała do telefonu, Violetta.
    -No dobrze. Do zobaczenia – powiedział chłopak i rozłączył się.
    Violetta powolnie wstała z łóżka. Czas pod prysznic. Uwielbia wodę. Kąpiel zawsze pomagała jej się odprężyć. Teraz musiała chwilę pomyśleć. Niedługo jej osiemnaste urodziny. To życie bardzo szybko leci. Przecież jeszcze dwanaście lat temu bawiła się w piaskownicy i śpiewała. Śpiewała z mamą. Te czasy już nigdy nie wrócą. Jedna, słona łza popłynęła po jej zaróżowionym policzku. Weszła pod gorącą wodę. Co teraz będzie z jej życiem? Może robić co chce, jest już dorosła. Tata nie może jej już rozkazywać. Uśmiechnęła się. Tata nie był już taki okropny jak kiedyś. Nie trzymał jej pod kloszem nadopiekuńczości. Wzięła do ręki żel o zapachu lilii i wanilii. Ulubiony zapach jej mamy. Jeszcze go pamięta. Nie zapomni, nie umie. Nawet jeżeli będzie miała osiemnaście, trzydzieści czy siedemdziesiąt lat. Jakie będzie jej życie? Czy Leon będzie jego członkiem? Musi być. Kocha go najbardziej na świecie. Schyliła się po szampon. Ostatnio mało czasu spędzam z przyjaciółkami. Na szczęście dzisiaj jest ta poczwórna randka z Cami i Rico. Podobnież Camila kategorycznie zabroniła mówić, że spotykają się w pięciu parach. Jak to ona powiedziała? Ach tak. ,,Nigdzie nie pójdę z tym czopem” – odłożyła szampon. Właściwie jeszcze nie poznała Rico, ale z opowieści Fran wydawał się bardzo przystojny. Dowiedziała się tego tylko z jednego zdania, ponieważ przyjaciółka cały czas nawijała o Marco. Dziewczyna zmyła z głowy szampon, wzięła ręcznik, owinęła się nim i wyszła. Porządnie wytarła zaróżowioną od gorącej wody skórę. Spojrzała na zegarek. Za godzinę randka. Czas się szykować. Wyszła z łazienki i poszła do szafy w swoim pokoju. Postanowiła, że wybierze turkusową sukienkę do kolan i czarne sandałki. Dzisiaj był piękny i parny dzień, więc nie musiała zakładać żadnej kurteczki. Do tego dodała kilka czarnych dodatków. Spojrzała w lustro.
    -No, Violetta. Leon oszaleje – powiedziała do siebie i uśmiechnęła się.

Dom Leona
    Leonowi zostało jeszcze trochę czasu do randki. Postanowił pooglądać w telewizji wyścigi motocrossowe. Zawsze podobały mu się motory i gdy oglądał zawody miał nadzieję, że on kiedyś też będzie tak jeździł. Teraz już mało mu brakowało. Każdy mówił, że bardzo dobrze jeździ. Wreszcie odkrył coś, w czym jest inny od wszystkich. To mu bardzo imponowało. Popatrzył na zegarek. Pora wychodzić. Violetta nie pozwoliła mu, żeby po nią przyszedł. Mieli spotkać się na miejscu, czyli w Resto. Ciekawiło go, co sądzi Camila o tej randce. Słyszał, że przez całą wczorajszą drogę powrotną przeklinała Rico. Przecież to wcale nie jest zły chłopak. Wydaje się wyluzowany i świetnie pasuje do Camili. Resto było blisko jego domu, więc doszedł bardzo szybko. Otworzył drzwi i wszedł. Przy stolikach siedzieli już Naty, Maxi, Ludmiła i Diego. Nie było nikogo więcej. Dosiadł się do złączonych pięciu stolików.
    -Reszta w drodze? – spytał.
    -Tak. Violetta dzwoniła, że niedługo dojdzie – mrugnęła do niego Ludmiła.
    Był ciekawy co łączy blondynkę z Diego. Musiał o to spytać.
    -Wy jesteście parą? – spytał, wskazując na ich dwójkę. Ludmiła momentalnie zrobiła się cała czerwona, a Diego miał minę taką jak zawsze, czyli obojętną.
    -Nie, nie – odpowiedziała speszona dziewczyna.
    Diego tylko się uśmiechnął i dodał:
    -Jeszcze nie.
    Dla Leona było to co najmniej dziwne. Ludmiła stała się teraz taka wrażliwa i nieśmiała. Jakby była zupełnie inną osobą. Szkoda, że dopiero teraz stała się taka miła. Violetta miała przez nią wiele kłopotów. Spojrzał w stronę drzwi i ją zobaczył. Zakrztusił się powietrzem. Zaschło mu w gardle i wypuścił z siebie głębokie westchnienie. Nagle jego oczy łagodnie się przymrużyły. Widział tylko ją. Szła powoli, nie, ona sunęła po podłodze. Z każdym dniem stawała się piękniejsza. Delikatnie usiadła obok niego, a w powietrzu rozniosła się woń jej słodkich perfum.
    -Cześć wszystkim. Hej, kochanie – dała mu całusa w policzek – Leon, żyjesz?
    -Nie, już chyba nie… Raczej…  - po chwili zrozumiał co do niego mówiła – A nie! To jednak żyję. Trochę się… Trochę się zamyśliłem.
     Wcale nie chciał mówić, że zahipnotyzował go jej głos i cała ona. To byłoby głupie i dziwne. Po chwili do baru weszli Marco i Fran. Byli tak zajęci sobą, że nie zauważyli stolika, gdzie siedzieli ich przyjaciele i przeszli dalej. Dopiero potem Maxi zawołał, że siedzą tam. Szybko odwrócili się i zasiedli obok nich, witając się.
       -Nie wiecie co z Cami i Rico? – zapytała Viola. Niech ona już lepiej nic nie mówię. Zaraz tutaj chyba zemdleję – pomyślał nerwowo Leon.
       -Dzisiaj u niej byłam. Pomogłam jej wybrać strój. Nie wiedziałam, że Cami zna tyle przekleństw – powiedziała Fran, wciąż wpatrzona w Marco.
       -Patrzcie, już idą – powiedziała Naty.
       Wszyscy odwrócili się w stronę drzwi. Cami szła pierwsza, a kawałek za nią Rico. Było widać, że chłopak już doprowadził ją do białej gorączki. Tylko czekać na wybuch. Chłopak miał na twarzy półuśmieszek. Gdy doszli do stolika Cami burknęła coś na przywitanie, a Rico pogodnie powitał wszystkich i usiadł obok dziewczyny, która wyglądała teraz, jakby miała zaraz uciekać gdzie pieprz rośnie. Rico widząc, minę Camili uśmiechnął się szerzej.
         -To co zamawiamy? – zapytał Marco.
         Chłopcy powiedzieli, że oni podejdą i zamówią też dla dziewczyn. Gdy zostały same od razu wszystkie spytały się Camili:
          -Jak tam Rico?
          Ruda spojrzała na nie wilkiem i odpowiedziała ironicznie:
           -Wspaniale.
          Dziewczyny spojrzały na siebie z chytrymi uśmieszkami. Po chwili wrócili chłopcy i podali każdej drinki.
           -To może trochę pogadamy? – zapytał Maxi.
           Wszyscy opowiadali coś o sobie. Najbardziej urzekła opowieść Rico. Wychował się w Minnesocie. Początkowo grał w hokeja, ale potem odkrył miłość do muzyki. Nie miał ojca, ponieważ zginął służąc w wojsku. Została mu matka, która zmarła, gdy miał piętnaście lat. Został sam, ponieważ nie miał żadnej rodziny. Postanowił grać na ulicach Minnesoty. Zarabiał na jedzenie, ale były to marne grosze. Po jakimś czasie okazało się, że ma wujka w Buenos Aires. Teraz mieszka u niego i chodzi do Studio 21. To była cała jego historia. Urzekła Camilę, ale nie dała po sobie tego poznać.
             -To może teraz trochę pośpiewamy? – zapytał Diego – Może na pierwszy ogień pójdzie Viola?
             Dziewczyna chętnie się zgodziła i zaśpiewała Habla si puedes. Następnie wystąpił Leon z Entre Dos Mundos, a po nim Maxi i Naty z Podemos. Potem Ludmiła i Diego zaśpiewali razem Yo soy Asi. Później na scenę wkroczył Marco śpiewając Entre ty y yo. Po nim wkroczyła Francesca z jej nową piosenką Alcancemos las estrellas. Na końcu wystąpili Rico i Camila z Nuestro Camino. Każdy wypadł świetnie, ale Ruda i tak mruczała pod nosem z niezadowolenia, choć podobało jej się, jak razem śpiewali. Jeszcze trochę porozmawiali i wszyscy pożegnali się i rozeszli się do domów. Wyszła też Camila i Rico. Dziewczyna szybko chciała odejść, ale chłopak złapał ją za nadgarstek.
    -Jak podobała ci się randka? – zapytał, a w jego głosie nie słychać było kpiny.
    -Przynajmniej jeszcze żyję – spojrzała na niego z uśmiechem.
    Chłopak zaśmiał się cicho.
     -Camila, ja… gdy cię poznałem mój świat się zmienił. Jest inaczej. Codziennie widzę cię, gdy zamknę oczy. Ja… ja chyba cię kocham – wydusił z siebie.
      Nie mogła uwierzyć. Co on mówi. Czy on jest tego świadom. Nie wiedziała co powiedzieć, więc uciekła. Po prostu znikła mu z oczu i skryła się w ciemnościach nocy.
____________________________________________________
Rozdział na szybko, bez obrazków. Bardzo się śpieszę. Myślę, że notka mi się udała. Jest bardzo romantyczna. :P Mam nadzieję, że Wam też się spodoba. KOMENTUJCIE! Kocham Was! <3
Xenia <3


środa, 26 czerwca 2013

Rozdział 12: Idea

   ,,Tylko staram się być szczęśliwa z kimś, kto się mną zajmie,
     Ochroni mnie i nie zapomni o mnie
     I pomoże mi znaleźć to, o czym marzyłam
     Moje szczęście."
     (,,Si es por amor")

               Rozdział dedykowany jest Maddy Parks i Velvet - moim stałym czytelniczkom. Nie opuszczajcie mnie. <3


     Ławka przy Studiu
    Po wagarach Violetta i Leon postanowili nie iść na następne lekcje. To miał być dzień tylko dla nich. Postanowili pójść na pobliską plażę. Po drodze rozmawiali o Tomasie i Larze. Krążyły pogłoski, że chłopak się nią zainteresowała. Dziewczyna uznała, że to odpowiednia chwila, by powiedzieć Leonowi o sytuacji na torze motocrossowym.
    -Pamiętasz, jak zaprowadziłeś mnie na tor? – spytała powoli, dobrze dobierając słowa.
    -Oczywiście. Nigdy nie zapomnę żadnej chwili z tobą – uśmiechnął się uroczo.
    -Wtedy poznałam Larę… - mówiła, ale dalej nie mogła wykrztusić z siebie ani jednego słowa. Leon wziął sprawy w swoje ręce i przemówił:
    -Violu, nie owijaj w bawełnę i powiedz o co ci chodzi – uśmiechnął się pokrzepiająco, by dodać jej otuchy.
    Ona wzięła głęboki oddech i wyrzuciła z siebie:
     -Wtedy Lara powiedziała mi, że ona… że ona cię kocha.  I że będzie o ciebie walczyła. W przypływie złości powiedziałam, że ja też tak łatwo się nie poddam. Tak naprawdę to… to nie zdziwiłabym się jakbyś wybrał ją. Tyle razy cierpiałeś przeze mnie, bo ja nie umiałam zdecydować. Tylko, że teraz już wiem, a ty może jeszcze nie…
       Leon patrzył na nią z szeroko otwartymi oczami i w skupieniu. Dlaczego to trwa tak długo?- podrapała się niezauważalnie dla chłopaka w głowę. Pewnie teraz odejdzie, tak bez słowa.  Co wtedy? Pójdzie do niej? Nie, nie pozwoli mu na to, on jest teraz jej całym światem.
        -Violetto, jak mogłaś tak pomyśleć? Ufasz mi? – kiwnęła głową – Dlaczego, więc nie chcesz tego robić? Wiesz, jak cię kocham i wiesz, ile dla ciebie poświęciłem. Dlaczego nie chcesz tego zrozumieć? – zapytał ze smutkiem, który teraz dało się czuć wszędzie wokoło.  Nie mogła patrzeć, jak cierpi i na dodatek przez nią.
         -Leon… ja przepraszam. Po prostu nie chcę, byś mnie zostawił. Przecież tak bardzo cię potrzebuję. Leon, nie odchodź, proszę – łkała Viola. Twarz dziewczyny była już zalana łzami. Oboje wiedzieli, że bez siebie nie umieją funkcjonować. 
          -Violu, nie wiem czy już umiem…
          -Nie, Leon! Nie! Nie pozwalam! Słyszysz?! Nie pozwalam! – przerwała władczo Violetta.
          Przestała już płakać. W jej oczach widział, ile jeszcze może dla niego zrobić, ile jeszcze dla niego poświęci. Musiał przyznać, że nie wyglądała już jak księżniczka, ale królowa. Ona wcale go nie prosiła, ona mu kazała to zrobić. Nie mógł się jej oprzeć.
           -Nie wiem czy już umiem ci nie wybaczyć – powiedział powoli, wiedząc, że jeżeli dziewczyna usłyszy co innego, może go oszpecić. Violetta wiedziała już wszystko dokładnie i rzuciła się Leonowi na szyję. Rozmawiali jeszcze o tym, że nie powinni siebie zostawiać. Viola przeprosiła za swoje zachowanie. Dzień chylił się już ku końcowi, więc szybko pobiegli na plażę.


     Studio 21
     -Fran, co ty mówiłaś Camili? – pytał zły Marco.
     -Jesteś zazdrosny? Nie masz o co! – zawołała Francesca.
     Marco był już przy skraju wytrzymałości. Rozmawiał z nią już pół godziny i wcale nie doszli do porozumienia. Czy tej dziewczynie trzeba będzie wszystko tłumaczyć inaczej? Dobrze więc, zrobi to w inny sposób.
      Chłopak przyciągnął dziewczynę mocno do siebie tak, by nie mogła uciec i szybko pocałował.  Wreszcie odnaleźli siebie, a tak długo musieli czekać. Przez ich ciała przeszły nagłe, przyjemne dreszcze. Oderwali się od siebie i chłopak powiedział:
       -Już rozumiesz? Jestem zazdrosny jak cholera. Zawsze będę. Jesteśmy dla siebie stworzeni. Nie widzisz tego? – pytał zdesperowany.
       -Marco, ja…
       - Nie kończ. Już sobie idę – przerwał jej i szybko odszedł.
       -Czekaj! Zatrzymaj się! Stój! Słyszysz?! – krzyczała Francesca i wreszcie go dogoniła – Jak mogłeś tak uciec? Przecież ja cię kocham!
         -Bo ja nie mo… Czy ty powiedziałaś, że mnie kochasz – spytał zagubiony.
         -Pamiętasz, kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy? Od wtedy właśnie jestem w tobie zakochana – powiedziała z miłością w oczach.
          -Przepraszam – powiedział zawstydzony.
          -Nie, to ja przepraszam. Nie wiedziałam czy czujesz do mnie to samo – zamrugała Fran.
          -Teraz wiesz, że kocham cię jak nikogo innego – oznajmił dobitnie.
          -Chodź do Resto, wariacie – dała mu kuksańca w bok.


          Resto Band
        -Jak ja nienawidzę tego Rico. To zwykły idiota. Uważa się za wielkiego rockmana, a jest patentowanym idiotą – złościła się Camila.
        -Camila, uspokój się! – krzyknęli razem Naty, Maxi, Ludmiła i Diego.
        -Dlaczego? Mówię prawdę – obraziła się.
        Wszyscy spojrzeli na siebie z minami mówiącymi: Jasne, jasne. Pewnie niedługo będzie się za nim uganiała.
        Diego i Maxi wstali ze stołu. Chłopak w czapce spytał:
        -Naty, czego chciałabyś się napić?
        -Poproszę tylko colę – uśmiechnęła się do niego.
        -A ty, ślicznotko? Co chcesz? – spytał Diego Ludmiły. Dopiero po chwili Ludmiła zrozumiała, że chłopak mówił do niej. Lekko zarumieniona odpowiedziała:
        -Zdam się na ciebie.
        -Ej, a ja to niewidzialna? – uraziła się Camila.
        -A tak! Co chcesz? – spytał się Maxi.
        -Sok pomarańczowy – powiedziała przez zaciśnięte zęby.
        Maxi przytaknął i szybko podszedł do baru, by nie narazić się Cami. Dziewczyny nie miały o czym rozmawiać, więc nic nie mówiły. Do baru weszli Fran i Marco.
        -Cześć wszystkim! – zawołali razem.
        -Idę coś zamówić – Francesca miała już powiedzieć co chce, ale Marco zgonił ją machnięciem ręki, co miało znaczyć, że wie.
        -Dziewczyny, nie uwierzycie! – pisnęła Fran.
       Jak na gwizdek, wszystkie uważnie słuchały.
       - Co się stało? – zaciekawiła się Ludmi.
       -Chodzę z Marco – wykrzyknęła.
       Na twarzach Ludmiły i Naty wykwitły uśmiechy, a Camila załamała ręce.
       -No nie! Teraz tylko ja jestem sama – skrzywiła się.
       -Znajdziesz sobie kogoś. Chłopak chodźcie tutaj szybko – przywołała ich Naty – Co wy na to, by zrobić poczwórną randkę. Camila może nam towarzyszyć?
       -Czyli Fran i Marco, Naty i Maxi, Leon i Violetta i jeszcze ja i Diego? – zarumieniła się blondynka, a Diego uśmiechnął się łagodnie.
       -Nie ma mowy! – wykrzyknęła Cami – Nie pójdę sama!
       Podsłuchujący z tyłu chłopak odezwał się:
       -Racja. Pójdzie ze mną.
      Gdyby wzrok mógł zabijać Rico dawno leżałby martwy na ziemi przez Camilę.


      Plaża w Buenos Aires
      Już od dawna siedzieli na plaży. Rozmawiali,  śmiali się i śpiewali. Tutaj mogli być sobą, bo nikt ich nie widział. Kochali swoje towarzystwo. Leon wiedział, że każdy dzień spędzony z Violettą będzie zupełnie inny. Każdy pełny przygód, a on będzie ją odkrywał na nowo. Ta dziewczyna jest taka nieprzewidywalna, inna niż wszystkie. Jest ciekawy tego, jak będzie wyglądało życie z nią obok swego boku.
          -Leon! Zrób mi zdjęcie – powiedziała.
          -Już! – odkrzyknął. Zrobił jej zdjęcie swoim smartfonem. Dlaczego ona na każdym zdjęciu wychodzi niepowtarzalnie?
          -Pięknie wyszłaś – uśmiechnął się.
          Violetta podziękowała mu uśmiechem i powiedziała:
           -Widzisz ten domek? – wskazała palcem na niską chatkę – Zawsze chciałam tam mieszkać, gdy byłam mała. Wyobrażałam sobie, że mam męża, który pysznie gotuje i dzieci, które są mi posłuszne. Fantazjowałam o zachodzie słońca z tego dużego okna.
           Leon przytaknął. Niedługo urodziny Violetty i chyba ma pomysł na prezent.
           -Wracamy! Muszę jeszcze wiele załatwić – uśmiechnął się tajemniczo.


           Resto Band
           -Nie mam zamiaru iść z tobą na randkę ! – krzyknęła Camila.
           -Nie masz wyboru. Nie pójdziesz sama, bo to zbyt wielka kompromitacja. Nie możesz też zawieść przyjaciół i nie pójść – powiedział z kpiącym uśmieszkiem Rico.
           W dziewczynie wszystko się buzowało. Była o krok od wybuchu. Nie pozostawało nic innego jak wyjść z baru, tak więc zrobiła. Szybko ominęła Rica, który odwrócił się i krzyknął:
            -Mam uznać to za zgodę?
            Camila odwróciła się i wściekła pokazała mu środkowy palec. Nie mogła nic zrobić. Musi iść na tę cholerną randkę. Ma swoją dumę.
____________________________________________________
A macie rozdzialik, co mi tam. Poznajcie moją hojność. 
To już przedostatnia notka. Ostatnią przed wyjazdem postaram się wstawić jutro lub w sobotę. Myślę, jednak, że odbędzie się to w weekend. : ) 
Odnowiłam zakładkę ,,Bohaterowie". Teraz jest bardziej konfortowa. :D
Pamiętajcie, komentujcie! To pobudza moją wenę. :D
Xenia <3 

wtorek, 25 czerwca 2013

Rozdział 11: Amor

     
,,Hipnotyzuję ich swoimi długimi włosami
  moimi perfumami czaruję ich bez mówienia
  ode mnie nie mogą uciec."
  (,,Peligrosamente Bellas")

Następnego dnia, w drodze do Studio 21.

     To nie może być prawda. To wszystko zbyt dobrze się układa. To sen. Tak, na pewno. Uszczypała się już pięćdziesiąt razy. Nie, to nie sen. Fatamorgana. Nie, to nie pustynia. Przecież teraz coś powinno się zepsuć, a wcale tak nie jest. Ludmiła jest dobra, a Diego sobie odpuścił. Chyba pomyliła się i weszła nie do tego świata, co trzeba. Właściwie, to dlaczego tak nad tym rozmyśla? Przecież jest szczęśliwa, a to najważniejsze. Tylko, że to takie podejrzane. Teraz nie może odciąć się od myśli, że tuż za rogiem czai się jakaś pułapka, która wyssie z niej wszystko to, co ją cieszy. Nikt nie zabierze jej Leona, bo to jej najcenniejszy skarb.

   
   Dom rodziny Verdasów.
    Violetta. Violetta. Violetta. Pokonał Tomasa i wreszcie mógł się nią nacieszyć. Nikt tego nie zepsuje, bo nie dadzą rady ich dwójce.  Jakie to piękne uczucie znów mieć szczęście w życiu. Może powinien napisać piosenkę? Tak, napiszę ją dla niej i dla niego. To będzie piękny duet dorównujący Podemos. Wyjął swój pamiętnik. Zarumienił się. Rzeczywiście, jest chłopakiem, ale zapisuje w nim swoje złote myśli i teksty piosenek. Jakby zacząć tę piosenkę? – myślał Leon. Wreszcie napisał:

Tanto tiempo caminando junto a ti 
Aun recuerdo el día en que te conocí
El amor en mi nació tu sonrisa me enseno
Tras las nubes siempre va a estar el sol
Te confieso que sin ti no se seguir.
Luz en el camino tu eres para mi.
Desde que mi alma te vio.
Tu dulzura me envolvió.
Si estoy contigo se detiene el reloj.
Lo sentimos los dos el corazón nos hablo
Y al oído suave nos susurro

    Pierwsza zwrotka już jest. Szybko poszła. Pora na refren. Chcę patrzeć na nią, chcę śnić o niej i przeżyć z nią każdą chwilę – mówił w myślach.

Quiero mirarte
Quiero sonarte
Vivir contigo cada instante
Quiero abrazarte
Quiero besarte
Quiero tenerte junto a mi
Pues amor es lo que siento.
Eres todo para mi.

Quiero mirarte
Quiero sonarte
Vivir contigo cada instante
Quiero abrazarte
Quiero besarte
Quiero tenerte junto a mi
Tu eres lo que necesito.
Pues lo que siento es

Amor

En tus ojos veo el mundo de calor.
En tus brazos descubrí yo el amor.
Vera en mi ella lo mismo?
Querrá el estar conmigo?
Dime que tu lates por mi también 
Lo sentimos los dos el corazón nos hablo
Y al oído suave nos susurro

Quiero mirarte
Quiero sonarte
Vivir contigo cada instante
Quiero abrazarte
Quiero besarte
Quiero tenerte junto a mi
Pues amor es lo que siento.
Eres todo para mi.

Quiero mirarte
Quiero sonarte
Vivir contigo cada instante
Quiero abrazarte
Quiero besarte
Quiero tenerte junto a mi
Pues amor es lo que siento 
Eres todo para mi


Quiero mirarte
Quiero sonarte
Vivir contigo cada instante
Quiero abrazarte
Quiero besarte
Quiero tenerte junto a mi
Tu eres lo que necesito.
Pues lo que siento es

Amor

   -Już koniec? Tak szybko? Właściwie to dobrze. Teraz tylko skopiować piosenkę na kartkę, pokazać Violetcie i ruszyć do szkoły – mówił sam do siebie Leon. Szybko zrobił to co trzeba i wyszedł z domu, nie jedząc śniadanie i mrucząc pożegnanie do rodziców. Nikt nie powinien się dziwić patrząc na niego. To miłość go oślepia. Teraz żyje tylko nią i tym uczuciem między nimi. Co ma poradzić? To przecież jest piękne, a nie złe.
    -Cześć, Leon! – krzyknął ktoś do niego. Odwrócił się z tyłu stał Maxi. Mieszkali niedaleko siebie, więc czasem na niego wpadał po drodze do Studio.
    -Widzę, że czujesz to samo co ja – powiedział nagle, nie czekając na słowa powitalne od chłopaka.
    - O stary! Wpadłem po uszy. Jestem tak bezgranicznie zakochany. A ty… Niech zgadnę Naty? – spytał Leon.
    -Nie wiem jak mogłem nigdy jej nie zauważyć. Ona jest wspaniała. Wiedziałeś, że ma głos jak anioł? – zapytał, a raczej stwierdził Maxi.
    -Nawet nie wspomnę o Violetcie. Ludmiła zawsze przyćmiewała Naty. Raz słyszałem ją, kiedy śpiewała w sali muzycznej. Gdy powiedziałem jej, że śpiewa bardzo dobrze, zjawiła się Ludmiła i rozpętała piekło. Najgorsze było to, że oberwało się tylko Nacie – powiedział ze smutkiem Leon.
    -Dobrze, że blondi się teraz zmienia. Patrz, już doszliśmy – oznajmił wesoło Maxi, bo zobaczył swoją dziewczynę – Dobra, to spadam. Najpiękniejsza kobieta na świecie mnie właśnie oczekuje.
    Odszedł, a Leon zaśmiał się widząc swojego przyjaciela, który pędził ile sił w nogach do swojego ziemskiego anioła. To takie urocze. Wszyscy są szczęśliwi i zakochani. Wtedy dostrzegł Camilę, siedzącą na ławce. Nie, jednak nie wszyscy. Postanowił do niej podejść.
    -Co się stało, Cami? – zapytał łagodnie.
    -Bro… Broadway – powiedziała szlochając dziewczyna. Przez gorzkie łzy opowiedziała swoją historię. Leon świetnie ją zrozumiał i powiedział:
    -Camila, nie przejmuj się. Zobaczysz, jeszcze znajdziesz kogoś na kim możesz polegać. Najwidoczniej Broadway to dupek. Teraz go tu nie ma. Nie możesz płakać przez kogoś, kto nie jest nic wart.
     -Masz rację, Leon. Dziękuję Ci – powiedziała – Viola ma szczęście mając takiego chłopaka.
     Chciała już odejść, gdy Leon zawołał ją do siebie i powiedział:
      -Napisałem duet dla mnie i dla Violi. Mogłabyś ocenić? – spytał i podał kartkę koleżance.
      - Jasne – pokiwała entuzjastycznie głową i wyrwała mu z rąk dzieło. Szybko zlustrowała ją i oddała mu – Jest świetna. Lepsza niż Podemos. Violi na pewno się spodoba.
      -Dzięki. I pamiętaj! Nie warto tracić czas na rozmyślanie o idiotach – oznajmił jej mądrze.
      Potwierdziła kiwnięciem głową i odeszła. Teraz tylko wyczekiwać Violetty.

 Camila pomyślała, że Leon powinien zostać psychologiem. Bardzo jej pomógł i to idealna praca dla niego. Nawet nie zauważyła chłopaka, który szedł prosto na nią. Nastąpiło uderzenie i oboje upadli z hukiem na parkiet.
       -Nie umiesz chodzić, łamago? – zapytał ze złością chłopak.
       -Nie, nie potrafię – odwarknęła.
       -Zejdź mi szybko z oczu – powiedzieli jednocześnie.
       -Jasne – oznajmiła Camila.
       -Pewnie – sarknął chłopak.
       Oboje poszli w przeciwne strony. Chłopak zobaczył w niej piękną dziewczynę, a Camila pomyślała o nim jak o swoim księciu z bajki. Przerwała jednak swoje sny o nim, ponieważ podbiegła do niej Francesca.
        -Widziałaś tego nowego? Boże, jaki on przystojny! – zawołała przyjaciółka.
        -Tak, zdążyła go już poznać i raczej nie jesteśmy w dobrych stosunkach – przegryzła wargę. Bardzo chciała, żeby było inaczej – Opowiem ci później. Ej! Nie zapędziłaś się trochę? A Marco? – zapytałam.
         -Przecież Marco mnie nie słyszy – prychnęła Fran.
         -Czyżby? – zapytał chłopak z tyłu, a przyjaciółka pobladła – Idziemy.
         Pociągnął Francesce za rękę i zniknęli za rogiem. Ona to ma szczęście. Camila postanowiła, że pójdzie już na lekcję do Pabla. Nawet nie wiedziała ile jeszcze zdarzy się w jej życiu.


         Violetta przyszła do Studia już trochę spóźniona. Zobaczyła na ławce Leona. Szybko do niego podbiegła i dała mu buziaka w usta.
          -Jest i moja księżniczka – uśmiechnął się Leon.
          -Książę bez księżniczki? Toż to niedopuszczalne – zaśmiała się Violetta.
          -Racja. Mam dla ciebie niespodziankę. Chodźmy do sali muzycznej – oznajmił chłopak.
           -Jesteśmy już spóźnieni. Musimy… - nie dokończyła, bo przerwał jej Leon:
           -Ale to ważne. To tylko lekcja z Pablem. Daruje nam. Przecież wiesz.
           Violetta tylko westchnęła z swojej bezsilności. Powędrowali do sali na paluszkach, by nikt ich nie usłyszał. Gdy byli już na miejscu, Leon rozkazał dziewczynie usiąść na krześle i słuchać. Sam podszedł do organek, zaczął grać i śpiewać. Wciąż patrzył na twarz Violetty. Najpierw wyczytał z niej zaskoczenie. Potem błogi spokój, a na końcu szczęście. Miał tylko nadzieję, że przy nim będzie już zawsze promienna. Skończył grać.
            -To było piękne, Leoś! Czy to duet dla nas? – zapytała.
            Leon przytaknął i wziął ją w ramiona.
             -Co teraz robimy? – podrapała się uroczo po głowie.
             - Jak to co? Śpiewamy. Może En mi Mundo? – zapytał.
             Violetta ochoczo przytaknęła głową.

Ahora sabes que
Yo no intiendo lo que pasa
Sin embargo se
Nunca hay tiempo, para nada

Pienso que no me doy cuenta
Y le doy mil y una vueltas
Mis dudas, me casaron
Ya no esperare

Y vuelvo a despertar
En mi mundo
Siendo lo que soy

Y no voy a parar
Ni un segundo
Mi destino es hoy

Y vuelvo a despertar
En mi mundo
Siendo lo que soy

Y no voy a parar
Ni un segundo
Mi destino es hoy

Nada puede pasar
Voy a soltar, todo lo que siento
Todo, todo
Nada puede pasar
Voy a soltar, todo lo que tengo
Nada me detendrá

Ahora ya no se
Lo que siento, va cambiando
Y si el miedo que
Abro puertas, voy girando

Pienso que no me doy cuenta
Y le doy mil y una vueltas
Mis dudas, me casaron
Ya no esperare

Y vuelvo a despertar
En mi mundo
Siendo lo que soy

Y no voy a parar
Ni un segundo
Mi destino es hoy

Y vuelvo a despertar
En mi mundo
Siendo lo que soy

Y no voy a parar
Ni un segundo
Mi destino es hoy

Y vuelvo a despertar...
En mi mundo
Siendo lo que soy

Y no voy a parar (No quiero parar)
Ni un segundo (No voy a parar...)
Mi destino es hoy (No, no, no)

Y vuelvo a despertar (No voy a parar)
En mi mundo (No quiero parar...)
Siendo lo que soy (No, no, no quiero parar...)

Y no voy a parar (No, no, no quiero parar)
Ni un segundo (No voy a parar...)
Mi destino es hoy (No...!)

Nada puede pasar
Voy a soltar, todo lo que siento
Todo, todo
Nada puede pasar
Voy a soltar, todo lo que tengo
Nada me detendrá

    Skończyli śpiewać i zmęczenie padli na podłogę. Leon zapytał:
    -Wiesz co?
    - Co? – odpowiedziała roześmiana dziewczyna.
    -Kocham cię.
    -Leżałbyś teraz martwy, gdybyś mnie nie kochał – uśmiechnęła się księżniczka, a książę jej zawtórował.


     Do Sali wreszcie wszedł Pablo. Camila siedziała na krzesełku i spokojnie nuciła Ser Mejor. Nawet nie zauważyła jak za nauczycielem wkroczył chłopak, którego poznała na przerwie. Ze świata muzyki nie wyrwało jej nawet głośne wzdychania dziewcząt zebranych w sali.
       -Witam. Dzisiaj do naszych szeregów ma przystąpić nowy uczeń. Nazywa się Rico Martinez. Powitajcie go godnie – ogłosił Pablo.
       Wtedy Camila wyrwała się z rozmyśleń i spojrzała na chłopaka, który już dawno patrzył wprost na nią z błyskiem w oku. Gdy ona poderwała głowę oboje zmrozili się wzrokiem. Już teraz Camila wiedziała, że jej życie wcale nie będzie takie łatwe.
____________________________________________________________________

 Rozdział bardzo długi, bo aż pięć stron w Wordzie. Nie wiem tylko czy zasłużyliście. Chciałabym byście dobili do 15 komentarzy. Stawiam Wam, więc wyzwanie. Jak myślicie, dacie radę? :D
Co mogę powiedzieć o tym rozdziale?
Według mnie, jest bajeczny. Jak widzicie, wprowadziłam nową postać, której twarzy użyczył Logan Henderson z zespołu Big Time Rush. Mam nadzieję, że nowa osoba wprowadzi powiew świeżości w moim opowiadaniu.
Jeżeli chodzi o sprawę dodawania nowych notek to tak:
Chciałabym, żeby każdy rozdział był dla Was taką zachętą. Właśnie dlatego, muszę dopracowywać to z całych swoich sił. 
To chyba na tyle, więc siemka! :D
Xenia <3

niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 10: Sam na sam

    ,,Chcę patrzeć na Ciebie
      Chcę śnić o Tobie
      Przeżyć z Tobą każdą chwilę
      Chcę Cię przytulić
      Chcę Cię pocałować
      Chcę Cię mieć blisko siebie.
      Przecież miłość jest tym, co czuję.
      Jesteś dla mnie wszystkim."
      (,,Nuestro Camino")
  
    -Dzięki za mile spędzony czas – uśmiechnęła się Violetta. Na koniec swojego długiego spotkania postanowili, że przejdą się na ,,swoją” ławkę. Oboje usiedli. To miejsce wydawało się takie magiczne. To tutaj stało się tyle niezwykłych rzeczy. Tutaj była zawsze z nim. On cały czas był z nią. Jak mogła tak długo się zastanawiać? To wszystko było przecież oczywiste. Jak mogła być tak głupia?
    -Violetto…? – spytał cicho Leon. Odwróciła się w jego stronę. Miał na sobie czerwoną koszulę w kratę i jasne spodnie. Nie może się na niego napatrzeć. Wygląda zbyt przystojnie. Ten jego cholerny urok. Teraz… powinna… powinna go pocałować. Cóż, nie może się powstrzymać. Powoli zbliżyła się twarz do jego twarzy. Leon zrozumiał o co chodzi i także przybliżył się. Dlaczego wokoło zrobiło się tak kolorowo? Dlaczego czuła jakby płatki róż delikatnie muskały jej ciało. Dlaczego on jest jeszcze bardziej przystojniejszy? Nie zdążyła odpowiedzieć sobie na te pytania.
Pocałował ją. Przez jej ciało przeszedł przyjemny dreszcz. To nie był zwykły pocałunek. Violetta chciała mu pokazać, że tylko on się liczy. Leon natomiast, że nikt nigdy nie był dla niej ważniejszy. To był tylko delikatny pocałunek, ale znaczył dla nich najwięcej na świecie. Powoli odsunęli się od siebie. Przez jakiś czas patrzyli na siebie, a po chwili na ich twarzach wykwitły uśmiechy. Podali sobie ręce i wstali z ławki. Każde z nich schowało to wspomnienie do jednej z szuflad w swojej głowie.

    -Jeszcze raz dziękuję za mile spędzony dzień – powiedziała z rumieńcem Violetta, na wspomnienie najważniejszego momentu dzisiejszego spotkania.
    -Nie masz za co dziękować. Cieszę się, że mogłem zobaczyć swoją księżniczkę – powiedział  z rozkosznym uśmiechem na twarzy. Nie mogła już wytrzymać:
    -Możesz przestać?!
    Leon spojrzał na nią jak na wariatkę i ze zdziwioną miną spytał:
    -Ale co ja zrobiłem?
    -Przepraszam! Nic… - odpowiedziała speszona i pobiegła go przytulić.

    -Do jutra, książę – powiedziała z uśmiechem.
    -Do jutra, księżniczko – powiedział, założył kask i odjechał.
    Viola po cichu weszła do domu i skierowała się prosto do swojego pokoju. Chciała odgadnąć jakim prawem zasługuje na takie szczęście.
    

    Camila siedziała sama w swoim pokoju. Od dawna już nie widziała Broadway’a . Codziennie jej unikał, a gdy chciała z nim porozmawiać zwyczajnie uciekał. To było dziwne. Nigdy nie mogła z nim poważnie porozmawiać. Bała się, że miał inną dziewczynę i wcale nie chciał już z nią być. To by ją przytłoczyło. Bardzo przywiązała się do tego chłopaka. Mieli podobny styl bycia i poczucie humoru. Może to on był jej jedynym, a on wcale nie jest przypisany jej? 
    -Camilo, jakiś chłopak przyszedł w odwiedziny. Mówi, że z nim chodzisz. Ty masz w ogóle chłopaka? – spytała mama.
     -Mamo! Opowiem ci wszystko potem! Powiedz mu szybko, żeby wszedł! – krzyknęła Cami.
     Jej rodzicielka z niezadowoloną miną wyszła, a po chwili do pokoju wszedł Broadway.
     -Nareszcie! Dlaczego przez ten czas nie chciałeś mnie widzieć? No powiedz! – warknęła dziewczyna.
     -Nie! Camila! Uspokój się! Już ci mówię. Unikałem cię, ponieważ… ponieważ ja wyjeżdżam jutro do Brazylii – powiedział chłopak.
     -Świetnie! Wakacje dobrze ci zrobią! Nie wiem o co tyle krzyku. Przecież niedługo wrócisz – powiedziała wesoło Cami.
     Broadway popatrzył na nią smutno i oznajmił:
     -Camila, ja tam jadę już na stałe. Nie wrócę do Buenos Aires.
     Nagle wszystko w niej rozbiło się na tysiące małych kawałeczków. Chciała już nie istnieć. Ból przeszywał ją od środka i nie chciał ustąpić. Dlaczego wszystko musi się skończyć? Dlaczego zawsze ona? Nigdy nie będzie szczęśliwa. Nie zaczęła płakać jak pewnie spodziewał się tego chłopak. Odezwała się do niego:
      -Wyjdź. Chcę zostać sama.
     Chłopak posłusznie wyszedł. Wreszcie została sama i nie musiała już powstrzymywać łez.


   Znów został sam. Dlaczego nikt nie chciał pomóc Tomasowi? Postanowił, że przejdzie się na tor motocrossów. Może on tez powinien zacząć jeździć? Podobnież Verdas także jeździ. Może to odstresowuje? Przydałoby się mu. Podszedł do budki, w której była dziewczyna naprawiająca motor. Spojrzała na niego. Boże! Kim ona jest? Dlaczego jej jeszcze nie spotkał? Pora zapomnieć o Violetcie i zainteresować się dziewczyną, która stoi przed nim.
    -Hej. Szukasz kogoś? – spytała.
    Podjął bardzo szybką decyzję.
    -Chciałbym nauczyć się jeździć na motorze. Czy byłby to jakiś problem? – spytał.
    -Nie, jasne, że nie. Tych lekcji udzielam ja. Nazywam się Lara, a ty? – zapytała.
    Lara… Piękne imię.
    -Jestem Tomas – powiedział z uśmiechem.
    -Świetnie. Wypełnij formularz i spotkamy się jutro od godziny szesnastej. Pasuje ci? – spytała.
    -Jasne. Do zobaczenia – powiedział i odszedł.
    Piękna dziewczyna. Powinien bliżej ją poznać. Najpierw zerwie wszelkie kontakty z Violettą i Leonem. Teraz już ich rozumie. Nie powinien psuć ich szczęścia. Sam chciałby, by wszystko mu się powiodło. Dlatego musi przekonać do siebie Larę.


      -Violetta  zeszła na dół, by zjeść kolację. Wszyscy byli już przy stole. Łącznie z tatą. O nie! Znów będzie mówił złe rzeczy na Leona. Tym razem ni pozwolę mu na to! – pomyślała.
       -Dobry wieczór! – przywitała się.
       -Dobry wieczór! – odpowiedzieli chórem.
       -Dlaczego wróciłaś dzisiaj tak późno? – spytał zmartwiony tata.
       Zaczyna się – pomyślała i zgodnie z prawdą odpowiedziała:
       -Byłam z Leonem.
       - To dobrze – powiedział tata.
       Każdy przy stole zakrztusił się przełykanym jedzeniem. Nikt nie mógł uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszał.
       -Co się stało? Ufam Leonowi. Wydaje się porządnym chłopakiem i Viola może się z nim spotykać – oznajmił głośno.
       -Naprawdę, tato?! Kocham cię! –wykrzyknęła głośno i mocno przytuliła ojca.
       -Wracajmy do kolacji. Jak minął ci dzień, Violu? –spytał.
       Reszta wieczoru minęła każdemu wyśmienicie. Każdy powiedział jak spędził dzień.
       -Nauczyłam się nowej piosenki. Właściwie to sama ją napisałam – powiedziała podekscytowana dziewczyna.
       Wszyscy chóralnie wykrzyknęli, by ją zaśpiewała przy akompaniamencie pianina.

Valió la pena todo hasta aquí
porque al menos te conocí

Valió la pena lo que vivimos
lo que soñamos
lo que conseguimos

Valió la pena, pude entender
que cada historia es una razón

Para estar juntos, para creer
para que suene nuestra canción

hoy somos tantos, hoy somos más
hoy más que nunca

¡Puedo volar!

Todo vuelve comenzar
Juntos, sin mirar atrás
Siente, sueña como yo
Vive, tu destino es hoy

Sabes, cuál es la verdad
¡Es el latido de tu corazón!
¡Sabes que lo puedes escuchar!
...¡Junto al mío!

Junto al mío!!

Yo se que puedo confiar en mí,
Quien soy ahora ya descubrí

El mundo es casi perfecto ya
y casi todo es mi realidad

No tengo miedo ya se quien soy,
se lo que busco y a donde voy...

Todo vuelve comenzar
Juntos, sin mirar atrás
Siente, sueña como yo
Vive, tu destino es hoy

Sabes, cuál es la verdad
¡Es el latido de tu corazón!
¡Sabes que lo puedes escuchar!
...¡Junto al mío!

Todo vuelve a comenzar
Juntos sin mirar atrás
Siente, sueña como yo
Vive...

Valió la pena
Todo hasta aquí.

    Wszyscy byli pod wrażeniem wykonu Violetty. Wszyscy doskonale wiedzieli, że ma talent. Dziewczyna postanowiła, że pójdzie już do pokoju. Wytłumaczyła się, że bardzo boli ją głowa po wydarzeniach dzisiejszego dnia.
     Gdy była już w pokoju zapisała w pamiętniku, że ten dzień był najwspanialszym jaki przeżyła. Postanowiła jeszcze trochę pomyśleć o Leonie i kto wie, może o przyszłości z nim. Pamięta każdy rys jego twarzy i chyba nigdy go nie zapomni. Opatulona tak pięknymi wspomnieniami usnęła. 
__________________________________
Czy tylko ja uważam, że ten rozdział jest piękny? Szczególnie początek, nieprawdaż? : D Mam dla Was informację. W tę niedzielę wyjeżdżam na obóz. Nie będzie mnie cały tydzień (siódmego lipca wracam). W tym tygodniu dodam dwie lub trzy notki. Jest mi naprawdę przykro, ale zobaczycie, nadrobimy to :D Komentujcie! Nawet nie wiecie jakie to jest dla mnie ważne. : ) Kocham Was!
Xenia <3

piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział 9: Wyznania

    ,,Jedno uczucie
      Ten moment
      Tak oczekiwany."
      (,,Dile Que Si")

      
     Rozdział dedykowany jest Maddy Parks. Kocham twojego bloga. <3


    Para zakochanych zatrzymała się przy pobliskim barze. Chcieli szybko zjeść, bo jak się okazało Violetta bardzo lubiła niezdrowe jedzenie, a przecież była chudziutka. Gdy dziewczyna zeszła z motoru zakręciło się jej w głowie. Leon szybko do niej podbiegł i uchronił przed spotkaniem z ziemią.
    -Co się stało? Dobrze, że cały czas na ciebie patrzyłem, bo byś upadła – powiedział chłopak i zaczerwienił się. No nie, znowu plama. Dlaczego ja zawsze muszę zrobić z siebie idiotę?! – pytał sam siebie. Viola tylko delikatnie się uśmiechnęła i pocałowała go w oba rumieńce. Wcale jej nie przeszkadzało, że czasem palnął głupotę. A Dy tak się czerwienił to dodawało mu tylko uroku.
    -Może wejdźmy już do środka, zanim znów zrobię z siebie debila – zażartował Leon.
    -Trudno. Wtedy będziesz moim debilem – zaśmiała się dziewczyna.
    Weszli do środka. W barze panował przyjemny spokój, a pastelowe ściany rozjaśniały to miejsce. Wcale nie wyglądało na to, by sprzedawali tutaj fast-foody. Dla Violi była to wykwintna restauracja.
     -Czy my na pewno jesteśmy w barze szybkiej obsługi? – zapytała dość nieświadoma tego, co się dzieje wokół, Viola.
     -Oczywiście. Swoją księżniczkę zabieram zawsze tam, gdzie chce – powiedział z lekkim uśmiechem Leon. Jej życie nagle stało się takie spokojne, takie niewinne. Nawet jeżeli jedynym problemem jest Lara. Jednak ona to pikuś. Tomas zrozumiał, że wcale go nie kocha. Diego nigdy jej nie zdobędzie, bo jest zwykłym frajerem. Jak tak szybko to wszystko się wyprostowało? To było takie nagłe, takie zaskakujące, że aż dotąd nie może w to uwierzyć. Teraz ma jego i tylko on się liczy. To przecież oczywiste jak to, że rankiem zawsze wstanie słońce.
      -Co zamawiamy? – wyrwał ją z przemyśleń Leon.
      -Nie wiem. Zdam się na ciebie. Tylko musisz zamówić coś, czym się na jem. O to czasem jest trudno – zaśmiała się.
      -Dobrze. To poprosimy o dwie małe pizze z pieczarkami i szynką – powiedział Leon do kelnera.
      -Widzę, że mamy podobny gust – oznajmiła Viola.
      Przed dostarczeniem na stół dwóch pizz musieli poczekać. Zaczęli, więc rozmawiać o swoim dzieciństwie. Jak się okazało, gdy Viola była mała musiała codziennie śpiewać dla mamy, gdy ta gotowała obiad. Leon obawiał się, że gdy jego dziewczyna przypomni sobie o czasie spędzonym z matką, zacznie płakać. Jednak tak się nie stało. Wszystkie opowieści z jej dzieciństwa mówiła z szerokim uśmiechem na twarzy. Gdy dostała od mamy swoją pierwszą sukienkę dla księżniczki, o bajkach, które jej czytała i nawet o rybce, którą jej kupiła. Tylko raz powiedziała coś o swoim tacie. Wyrządził jej wielką krzywdę po tym jak matka umarła. Zamiast tego, by Viola cieszyła się śpiewem, on zabraniał kategorycznie wydobywania z siebie jakiegokolwiek dźwięku. Zakazy ojca były niepodważalne. Ale to było, gdy była małą dziewczynką. Teraz cieszy się, że nie pozwoliła zmanipulować się do końca. Wszystko dobrze się układa. Jade i Matias już dawno się wyprowadzili i podobnież siedzą w więzieniu za liczne kradzieże. Angie cały czas jest jej guwernantką, a po tym jak ojciec dowiedział się, że jest też jej ciotką, bardzo przypomina mu Marię. Wbrew pozorom, tata też zasługuje na szczęście. Leon też zaczął mówić o swoim dzieciństwie. O swoim pierwszym rowerku z czterema kółkami, o pierwszej szóstce, która pojawiła się w początku jego nauki szkolnej. Zdobył się nawet na to, by powiedzieć o swoim umarłym bracie. Nazywał się Alano. Miał tylko dziesięć lat, gdy potrącił go samochód. Nic nie uchroniło go przed śmiercią. Leon opowiedział o tym, jak zamknął się w sobie po jego zniknięciu na zawsze. Nie wychodził z pokoju przez dwa miesiące. Mama dawała mu jedzenie codziennie, a gdy już schodziła na dół, on zabierał je i szybko zamykał je, by nikt nie mógł go zobaczyć. Pewnej nocy przyśnił mu się jego brat. Mówił Leonowi, że jest potrzebny mamie i tacie, by mogli dalej funkcjonować. Następnego dnia wyszedł z pokoju i mocno uściskał rodziców. Przy tej opowieści chłopak nie uronił ani jednej łzy, ale w jego oczach było widać okropny smutek. Violetta złapała go za rękę i uśmiechnęła się delikatnie. Jego kąciki ust również powędrowały do góry. Chwilę potem kelner przyniósł zamówienie.
      -Nareszcie! Jedzenie! – zawołała uszczęśliwiona Viola.
      -Świetnie. Już wiem, że wystarczy pizza na twoje urodziny jako prezent – zaśmiał się Leon, za co zarobił kuksańca w bok.
      Dość wolno jedli, ponieważ żartowali ze sposobu jedzenia swojej pizzy. Okazało się, że Leon zgarnia dodatki z pizzy, najpierw je ciasto, a potem same składniki. Violettę bardzo to rozśmieszyło, a miała w ustach jedzenie, a gdy kelner podszedł, by spytać czy nie chcą czegoś do picia, ta wypluła wszystko wprost na niego. Żartom nie było końca, ale gdy już wszystko zostało zjedzone, upuścili bar. Obsługa tylko kręciła głową na dwoje zakochanych w sobie po uszy nastolatków.
Nie wiedzieli, że ze stolika na końcu pomieszczenia, przyglądają im się cztery pary oczu.


      Tomas poznał Diega dopiero dzisiaj. Okazało się, że łączy ich chorobliwa miłość do Violetty. To oni przyglądali się parze w restauracji.
       -Co teraz? Poszli sobie – powiedział Tomas.
       -Nie wiem. Ja już nie chcę się w to bawić. Mam dość. Chciałbym znaleźć prawdziwą miłość. Jeżeli ona go kocha to nie będę jej z nim rozdzielać. To nie fair. Radzę tobie to samo – powiedział Diego.
       -Jeszcze zobaczymy. Gdy będzie już moja będziesz wił się u moich stóp, żebym ci ją oddał – syknął Tomas.
       -Ale ona nie jest rzeczą! Jest szczęśliwa z nim. Nie zamierzam się w to wtrącać – oznajmił i wyszedł z baru.
       Tomasowi nie pozostało ni innego jak utopić swoje smutki w piwie.

       Ludmiła szła spokojnie chodnikiem. Wciąż szukała ludzi, których zraniła przez swój egoizm. Nagle wpadła na kogoś i upadła na ziemię.
       -Ała! – zawyła.
       -Przepraszam, zamyśliłem się – powiedział tajemniczy głos, a blondynka spojrzała na nieznajomego.
       Jej nogi zrobiły się jak z waty, a w brzuchu szalało tysiące motylków. Kto to jest? Pierwszy raz widzi go na oczy, a to uczucie nie daje jej spokoju. Dlaczego tak się dzieje? Czy ona jest zako… Nie! Nie! Tak na pewno nie jest. To tylko jakiś jej wymysł.
        -Jak masz na imię? – spytali równocześnie.
        -Jestem Diego/Jestem Ludmiła – znów powiedzieli razem. Po chwili roześmiali się.
        -Uczysz się w Studiu - zapytała dziewczyna.
        -Tak, dzisiaj mnie przyjęli – powiedział dumny.
        -To fajnie – zarumieniła się blondynka. Ludmiła zawsze swobodnie rozmawiała z chłopcami. Aż do teraz. Co się dzieje? Tak nie może być.
        -Przejdziesz się ze mną? – spytał ją Diego.
        -Tak, jasne – powiedziała bez wahania. No nie! Coś ty zrobiła? – pytała samą siebie. Przecież nie mogła się w nim zakochać.
         -Poznałeś już kogoś ze Studia? – spytała.
         -Jasne. Znam Violettę, Tomasa, Leona i ciebie – uśmiechnął się do niej.
         Ludmiła posmutniała. Poznał już Violę, więc na pewno w niej się zakochał. Nie myśl tak! On wcale ci się nie podoba! Ty mu też nie – mówiła do siebie.
         -Najpierw spodobała mi się Viola, ale okazało się, że ma chłopaka, a ja nie chcę jej do niczego zmuszać. Sama rozumiesz – powiedział.
         Doskonale go rozumiała. Miała to samo z Tomasem. Teraz już wie, że nie przekona go do siebie.
          -Czyli nie masz dziewczyny? – spytała Ludmiła. Boże! Czy ty do reszty zwariowałaś?! Wydurniasz się! – pomyślała, a jej policzki oblały się rumieńcami.
          -Nie mam. Nie rumień się tak. Nic się nie stało. Byłaś po prostu ciekawa – powiedział rozbawiony.
           Resztę drogi przebyli rozmawiając. Ludmiła czuła się w jego towarzystwie bardzo dobrze. Cały czas sądziła, że nie powinna bliżej go poznawać. To było jednak nieuniknione i niedługo miała sobie o tym przypomnieć.
 _________________________________________________
 Przedstawiam Wam rozdział 9. Jestem nawet z niego zadowolona. Niestety, jest mi smutno, że pod moimi rozdziałami pojawia się tak mało komentarzy... Bardzo się staram, by każdy post miał sens i by kogokolwiek oczarował. Wszystko jest inne, gdy piszecie jak Wam podobał się rozdział lub co byście zmienili. Mam nadzieję, że teraz mnie nie zawiedziecie. 
 Zapraszam na mojego aska: http://ask.fm/xeniaverdas
To ja się żegnam i pamiętajcie, komentujcie! 
Xenia <3





Obserwatorzy