wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział 21: Niecierpliwe oczekiwanie

,,Zobaczę cię, przy każdej okazji,
  Bo mogę zobaczyć
  Twoją historię w mojej piosence.”
  (,,Tienes todo”)


Tydzień później
Violetta
    Przez ostatni czas nauczyłam się bardzo wiele. Może nawet więcej niż przez całe moje dotychczasowe życie. Kiedyś wydawało mi się, że największy ból jest wtedy, gdy przewrócisz się, a twoje białe rajstopki się pobrudzą lub kiedy zapomnisz odrobić pracy domowej nazajutrz do szkoły. Potem okazało się, że to wszystko nieprawda… Co do joty.
    Ból jest wtedy, gdy stracisz ukochaną osobę. W moim życiu zdarzyło się to po raz drugi. Najpierw moja mama, która była dla mnie ideałem, autorytetem, a teraz on, Leon. Tak, nie boję się już wypowiadać jego imienia. Tydzień temu, gdy usłyszałam jego imię, czułam panikę. Teraz to ustaje. Ciągle czuję pustkę, ale nie jest ona tak ogromna.
    Od tamtego czasu jeszcze nie wychodzę z domu, pomimo że moi bliscy bardzo nalegają bym to zrobiła. Chyba nie mam jeszcze na tyle odwagi. Zdobyłam się na to, by wyjść z pokoju. Często przesiaduję z Olgą i Angie w kuchni. Lubię ich towarzystwo, ponieważ one nie naciskają na to, bym opowiedziała im, co się stało. Nikt, oprócz moich kolegów i koleżanek o tym nie wie.
     Co dzień odwiedza mnie moja grupa przyjaciół. Nawet raz z nimi przyszedł Luca. To miłe. Zawsze umiałam się z nim dogadać. Chyba lepiej było mu rozmawiać ze mną, niżeli z Francescą.
     Gdy przychodzili zapominałam o tym, co się działo przez ostatnie dni. Czasem przychodzili pojedynczo. Nigdy nie zapomnę spotkania z Rico.

     Usłyszałam dzwonek do drzwi. Dziś nie było nikogo w domu, więc to ja otworzyłam drzwi. Za nimi stał nie kto inny jak Rico. Zdziwiłam się. Nigdy nie zamieniłam z nim choć słowa, więc nie wiedziałam, że zdobędzie się na odwagę, by tu przyjść.
     -Hej. Mogę wejść? – zapytał.
     -Jasne. Zapraszam – powiedziałam.
     Nawet mój głos wrócił do normy. Nie śpiewałam. Nie mogłam się na to zdobyć. Każda piosenka przypominała mi o nim. Rzadko siedziałam też w salonie, ponieważ to w nim znajdowało się pianino. Leon uwielbia grać na pianinie.
     -Usiądź na kanapie – powiedziałam, a chłopak zrobił to. – Chcesz coś do picia? Mam herbatę, kawę, sok, wo…
     -Nie, Violu. Podziękuję – nie dał mi dokończyć.
     Zdziwiłam się, że nazwał mnie Violą. Ale w sumie… To mój przyjaciel, więc dlaczegóż, by nie?
     - To co cię do mnie sprowadza – zapytałam.
     - Chyba to, co każdego – oświadczył. – Sprawa ciebie i Leona.
     -Dobrze, więc powiedz, co ty o tym myślisz – uniosłam lekko brwi do góry.
     -Właściwie… To chciałbym najpierw wiedzieć, co ty czujesz w stosunku do Leona – powiedział.
     Lekko drgnęłam. Wciąż nie mogłam przyzwyczaić się do jego imienia. Nie wiem, czy dam radę je wypowiedzieć za jakiś czas.
     -Nie wiem, co mam myśleć. Minęło już kilka dni, a jon nie dał żadnego znaku życia. Nikt go nie porwał, ponieważ jego dom jest zakneblowany. Nic nie zrobiłam. Nie odrzuciłam go, nie obraziłam, nie zdradziłam. O co może chodzić? – zapytałam samą siebie.
     -Jak przyjęłabyś go, gdyby teraz po prostu przyszedł? – zapytał.
    Właśnie. Jak? Uciekłabym? Zdenerwowałabym się i wyrzuciła go z domu? Powiedziałabym, że to już koniec?
     -Rico – po moim policzku popłynęła łza. – To byłby pewnie impuls. Zrobiłabym to, co wydawało by mi się słuszne w tej chwili.
     Chłopak zauważył moją łzę i powiedział szybko:
     -Violetto, przepraszam. Nie chciałem, byś płakała przez to co mówię.
     -Nic się nie stało. Tylko… te wspomnienia powracają jak żywe – oznajmiłam, a moje serce już któryś raz w tym tygodniu przeszył ból.
     -Dobrze. Mam powiedzieć co ja myślę o całej tej sprawie? – zapytał.
     Skinęłam głową, przez co moje łzy kapnęły na moją sukienkę.
     -Długo szukałem dziewczyny, która zmieniłaby moje życie i sprawiła, że nie widziałbym go w czarno-białych kolorach. Wtedy pojawiła się Camila. Wiesz, jak to z nami było – mówił, a ja powtórnie kiwnęłam głową. – Wcale nie było łatwo. Starałem się, ale ona… ale ona wtedy tego nie chciała. Nie chciała mojej miłości. Ale wiem, kto jej pomógł. Byłaś to ty. Będę ci za to wdzięczny do końca życia.
     Zarumieniłam się. Było to moja powinność. Rico kontynuował dalej:
     - Leon wyjechał, nikt nie wie gdzie przebywa i co się z nim dzieje. Ale wiesz co? – zapytał. – Gdziekolwiek jest, cokolwiek robi, z kimkolwiek jest… ja wierzę, że on nigdy o tobie nie zapomni, nigdy cię nie opuści i myślami będzie zawsze z tobą – powiedział.
     Tymi słowami obudził we mnie potok łez. Nie były już to łzy bólu, ale szczęścia. Posłuchałam Rico. Tyle spotkań, tyle pocałunków, tyle spędzonych razem chwil… Tego nie da się zapomnieć.

    Gdy wątpiłam w to, że Leon powróci, zawsze wspominałam tą rozmowę. Ona działała kojąco, jak miłość, której teraz nie miałam.

Leon
    Siedziałem w Hiszpanii już tydzień. W trzecim dniu zauważyliśmy, że jesteśmy zamknięci na klucz. Jedzenie dostarczała nam tutejsza kucharka. Potrawy były naprawdę smaczne. Ojciec nie zaglądał do nas. Raz tylko, przez sprzątaczkę przekazał, że to wszystko dzieje się, w celu zapoznania się z Corazon.
Tylko, że my już świetnie się zapoznaliśmy. Mamy nawet objaśniony plan ucieczki do Argentyny. Jest cudownie.
     Corazon opowiedziała mi o Facundo. Z każdym zdaniem, traciła coraz więcej łez. Mówiła, że jest wspaniałym chłopakiem i że była to miłość od pierwszego wejrzenia.
      Ja opowiedziałem jej o Violetcie. Przekazałem jej wszystko to, co wiedziałem. Jej znaki szczególne, jakiego szamponu używa, jej wady, zalety, uczucia… Potem sam uroniłem łzę. Tak bardzo tęskniłem. Brakowało min jej jak słońcu nieba, jak tlenu ludziom… Szalałem bez niej. Moja kochana Vilu była teraz w Buenos Aires. Dodatkowo, cierpiała przeze mnie, czyli przez osobę, która powinna ją chronić i cały czas mieć przy sobie. Nigdy sobie tego nie wybaczę.
    Mój wzrok napotkał telefon. Dlaczego nie wpadło mi to do głowy wcześniej? Muszę tyle jej opowiedzieć.
     Jednym susem byłem przy telefonie i już chciałem wykręcać numer, gdy odezwała się Corazon, która wychodziła właśnie z łazienki:
      -Leon, nawet nie próbuj. Każde połączenie jest najpierw sprawdzane przez twojego ojca. To on wpierw odbiera, a potem sam rozważa czy połączyć się z danym numerem.
       -Corazon, ja już nie mogę mam dość. Słyszysz? Nie mogę tu wytrzymać! Nie mogę usłyszeć jej głosu. Chciałem chociaż ją uspokoić . Przekazać moją miłość w kilku słowach! Ty nie wiesz, jak to jest – mówiłem, ale nie miałem pojęcia, co chcę jej udowodnić.
       -Nie kontaktowałam się z Facundo od 2 lat. Nie wiem, gdzie jest, co robi, czy chce być jeszcze ze mną. Złożyłam mu obietnicę, ale nie wiem czy będzie jeszcze chciał, bym do niego powróciła – dopiero teraz zrozumiałem, ile Corazon musiała ścierpieć. – A ty? Czekałbyś na jego miejscu?
       -Czekałbym, jeżeli to osoba, którą kocham – powiedziałem. –Ja też czekałem. Tylko nie tak, jak Facundo. Czekałem na Violettę. Rok temu rywalizowałem o nią z pewnym chłopakiem. Wiesz, jak cierpiałem? Ile łez straciłem, patrząc, jak dziewczyna, którą kocham, patrzy na kogoś innego z takim uczuciem, jak teraz do mnie? Nie mogłem się poddać. Czekałem. Tylko wtedy, ten ból nie odzwierciedlał tego, co dzieje się ze mną teraz. Teraz nie mogę jej ujrzeć, usłyszeć, przytulić, pocałować. Wiem, jak się musisz czuć. Dwa lata to wiele czasu.
     Przytaknęła, a ja podałem jej chusteczki. Ukryła twarz w dłoniach. Nie mogłem patrzeć, jak cierpi, więc nieporadnie poklepywałem ją po plecach. Corazon też nie miała łatwo. Nie wiadomo czy Facundo jeszcze na nią czeka, czy już nie odszedł gdzieś indziej, do kogoś innego. Co z Violettą. Czy damy radę stąd wyjechać? Czy ona da radę mi wybaczyć? Nie mam pojęcia, a chyba ten stan jest najokropniejszy. Wiem, że ona tam gdzieś jest, ale nie wiem, jak radzi sobie po moim nagłym wyjeździe. Czułem się, jak ostatni dupek. Zawiodłem ją, zawiodłem moich przyjaciół i zawiodłem samego siebie.
__________________________________
Ach, no to rozdział jednak dzisiaj. :) Kto by się spodziewał? xd
Ja tak dla Was lubię pisać, więc nie mogłam sobie zrobić dnia wolnego. :D
A teraz sprawy i sprawunki.
Otóż razem z moją kochaną Maddy założyłyśmy bloga. Opowiadanie, które będziemy na nim umieszczać również będzie tyczyło się ,,Violetty". Głównym bohaterem jest Andres. Tak, ten nieznośny i przezabawny Andres. Zapraszam na króciutki wstęp i w czwartek na prolog. :)
Opowiadanie będzie z dużą ilością humoru. Nasza mieszanka. :D
A teraz, do miłego!
Xenia <3

14 komentarzy:

  1. O matko znowu uroniłam łezkę :(
    Corazon czeka 2 lata na Facunda ..;/
    Rico bardzo ładnie się zachował :)
    Zaczepisty rozdział :)
    pozdrwaiwm:
    Maja :)
    <3

    OdpowiedzUsuń
  2. OOOO, wiedziałam, że dzisiaj jednak dodasz <3
    Ty wiesz, że ja tu umieram z niecierpliwości?!
    Nie mogę się doczekać, aż oni się wreszcie spotkają *_*
    Corazon czeka na Facundo tak długo... :(
    To wszystko takie smutne!
    No nie mogę, bo się poryczę.
    Kocham cię, normalnie!
    Pisz szybko następny, ale tak strasznie, strasznie szybko, dobra? :D
    Buziaki,
    genialna M. ;* xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Super
    Kiedy next

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej jutro. ;) Dzisiaj miałam dużo do zrobienia. :D

      Usuń
  4. kto jedzie na wycieczkę do rodziców Leona i Corazon? przemówimy im do rozumu.

    OdpowiedzUsuń
  5. SUPER! Czekam na next! Straszni są ci rodzice. Czekam na powrót Leonetty!

    OdpowiedzUsuń
  6. Kolejne 3-4 łzy uronione, gdy była perspektywaa Leona.. Strasznie to przeżywam.
    Współczuję Corazon.. Aż 2 lata musi czekać. A potem tak nagle okazuje się, że on ma inną...
    No nic, czekam na następny,
    Tiny Cande Castillo

    OdpowiedzUsuń
  7. bosz nawet ja się popłakałam :( zapraszam do mnie wybijam się http://tylkoleonetta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy u ciebie będzie nowy rozdział?

      Usuń
  8. Ja pierwszy raz czytam Twojego bloga. Te ostatnie rozdziały...po prostu się rozpłakałam.

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy