,,Jestem szczęśliwy i mam wszystko do podarowania."
(,,Are you ready for the ride?")
Rozdział dedykowany jest Teddy. <3
Kiedy ja się zabiorę za kontynuowanie czytania twego bloga? :D
Maxi
Do domu Naty
dotarłem bardzo szybko. Byłem wstrząśnięty. Dlaczego tego nie zauważyłem?
Jestem okropny. Powinienem jakoś zareagować. Przecież ona straciła siostrę, a
do tego sprawa Violi także ją dobiła. Pod tą twardą i żartobliwą osłoną kryje
się wrażliwa, delikatna i krucha dziewczyna.
Był już
wieczór. Cała sprawa dość długo się ciągnęła, a ja bardzo się guzdrałem. Boże,
Maxi, ty się do niczego nie nadajesz! Naty to idealna dziewczyna. Ma w sobie
cechy, które zwalają mnie z nóg. Jest śliczna i.. i nawet nie mam określenia na
taką dziewczynę jak ona.
-Dlaczego
zaczyna się tak ściemniać? – zapytałem samego siebie.
Spojrzałem na
zegarek i pomyślałem, że moje oczy chyba dostały omamu. Była równo godzina
dwudziesta pierwsza. Jakim cudem? Przyśpieszyłem kroku, nawet nie patrząc na
drogę. Po chwili zobaczyłem, że jakby trochę zboczyłem z drogi. Uderzyłem się z
otwartej dłoni w czoło. Zaszedłem za daleko.
-Boże, daj mi
choć trochę rozumu! – zawołałem.
Dlaczego muszę być tak
głupi? To pytanie zadaję sobie codziennie, ale, jak widać, nie jestem zbyt mądry,
by nawet na nie odpowiedzieć. I jeszcze zadbać o dziewczynę!
Cofnąłem
się i przeszedłem kilka kroków by znaleźć się przed posiadłością rodziny Naty.
Dom wcale nie był ogromny i nie był willą z basenem. Wyglądał dość skromnie,
czyli jak dom każdej argentyńskiej rodziny. Miał czerwony, spadzisty dach, a
obrzucony był białym tynkiem. Tylko ogródek wyróżniał się na tle budynku.
Zaparło mi dech w piersiach. Kwiaty były wszędzie, więc czyniły te dom
wyjątkowym. Trawa porastała nawet najmniejszy skrawek ziemi. Krzewy okalały
ogrodzenie i niektóre kąty ogródka.
Była
dość późna godzina, a Naty była przemęczona i pewnie nie otworzyłaby mi drzwi.
Tym bardziej rodzice którzy wygoniliby mnie tam, gdzie pieprz rośnie. Nie
wypada przychodzić do dziewczyny o takiej porze.
Przypomniałem
sobie, że Naty opowiadała kiedyś o zachodzie słońca, który codziennie widzi z
pokoju. Zlokalizowałem położenie złocistego punktu. Jej pokój powinien być po
prawej stronie domu.
Maxi!
Gdzie to zapisać? Ty myślisz!
Uśmiechnął
się do siebie i powiedziałem głupkowato:
-Tak,
czasem mam przebłyski.
Po
tym stwierdzeniu otworzyłem furtkę i wparowałem jak oparzony za ogrodzenie. Na
szczęście nie mieli alarmu. Szybko podbiegłem do prawej części domu. W ścianie
były cztery okna, a w jednym różowa firanka. Odgadłem, że to musi być pokój
Naty. Ona wszędzie musi mieć kolorowo, a biały i czarny kolor po prostu dla
niej nie istnieją.
Gorączkowo myślałem, jak dostać się na
górę. Jej pokój znajdował się na piętrze, więc to bardzo komplikowało sprawę.
Rozejrzałem się. Krzew ozdobny,
winorośl, która porasta ścianę domu, krzesło… Winorośl?! Mogłem wspiąć się po
niej i dostać do pokoju. Na szczęście okno było otwarte więc nie było więcej
problemów, które mój mózg pewnie ledwie by rozwiązał.
Sprawdziłem wytrzymałość rośliny. Nie
miałem żadnych zastrzeżeń, więc zacząłem się powoli wspinać. W końcu dotarłem i
wszedłem przez okno. Wszedłem to
jednak złe określenie, ja tam wskoczyłem, co jak w moim przypadku, wywołało
wiele hałasu.
Spojrzałem wokoło, na łóżku z szeroko
otwartymi oczami siedziała Naty.
Naty
Przebudził mnie okropny huk, który
usłyszałam ze strony okna. Bałam się, że ktoś się włamał. Byłam sama, jak
zwykle zresztą, ale musiałam się jakoś chronić. Gdy usiadłam się i przyjrzałam
postaci, która wylądowała na podłodze, nie mogłam uwierzyć, że to Maxi. On po
chwili również na mnie spojrzał. Nie wiedziałam co powiedzieć, ale w końcu
wykrzyknęłam:
-Ej! Co się tutaj dzieje? Co tutaj robisz?
– zapytałam.
-Jak to co? Przyszedłem cię zobaczyć –
powiedziałam, a ja wcale nie rozczuliłam się na te słowa.
-A nie mogłeś wejść tak jak człowiek? Czyli
drzwiami i zadzwonić dzwonkiem? – prawie wykrzyknęłam.
-Moich rodziców tutaj nie ma – powiedziałam
i rozpłakałam się.
Czułam jego zdezorientowanie. Nie wiedział
o co mi chodzi, więc tylko do mnie podszedł i mocno przytulił. Byłam
bezpieczna, tak jak nigdy. Nie znałam tego uczucia. Zawsze mi tego brakowało.
Tej świadomości, że ktoś zawsze czeka na mnie i sprawia, że jestem bezpieczna.
Rodzicie nigdy mnie nie kochali, ani mnie,
ani Leny. Teraz, gdy Sofia umarła jest jeszcze gorzej. Ciągle nie ma ich w
domu. Nie wierzę jednak, by ta śmierć ich nie wzruszyła. Sofia była ich
najukochańszą córką. Chyba myśleli, że my tego nie widzimy, ale razem z Leną
potrafiłyśmy dostrzec u nich choć cień uczuć. Gdy wychodzimy do ludzi nagle
stajemy się pełną miłości rodziną. Kiedy znajdujemy się w czterech ścianach oni
stają się zimnymi ludźmi. Tak było odkąd pamiętam.
Z
moich oczu popłynęło jeszcze kilka pojedynczych łez.
Teraz
znalazłam osobę, która nie kryje się ze swoimi uczuciami do mnie. Kocha mnie...
To takie dziwne, ciekawe, nieznane? Tak, to chyba najlepsze określenia.
-
Dlaczego płaczesz, księżniczko? - zapytał, patrząc w moje już suche oczy.
-
Bo... bo ty jesteś jedyną osobą, która mnie kocha i tego nie ukrywa -
wydukałam.
- Naty… Co się dzieje? – zgarnął mój
zabłąkany kosmyk włosów za ucho.
Opowiedziałam mu całą moją historię. Znów
uroniłam kilka łez, ale bez tego nie mogło się obejść. Tylko on potrafił mnie
zrozumieć. Tylko on potrafił podarować mi takie uczucie jakim jest miłość.
Czasem tylko boję się, że odejdzie jak… jak Sofia. Kochałam ją i ona mnie
także, więc tworzyłyśmy zgrany duet. Teraz jej przy mnie nie ma. Zabrakło jej u
mego boku. Co się stanie, gdy on ode mnie odejdzie?
- Dlaczego zemdlałaś? – nie odpowiedziałam.
– Naty, martwię się.
- Jestem już tym przytłoczona. Śmierć mojej
siostry była dla mnie okropnym incydentem. Nie mogłam spać w nocy i to doprowadziło
do omdlenia. Teraz znów jestem taka zmęczona – powiedziałam.
- To nic, chodź – położył się obok mnie.
Przytulił mnie mocno, a ja nie potrafiłam
zrobić nic innego, jak tylko usnąć. Po jego słowach: ,, Zawsze będę z tobą” na
moich ustach wykwitł delikatny uśmiech.
Następny dzień,
Violetta
- Do zobaczenia! – krzyknęłam.
Właśnie pożegnałam się z tatą. Dzisiaj rano
wstałam bardzo późno, więc chciałam wyjść jak najszybciej.
Wyszłam z domu, a przed drzwiami zobaczyłam
Leona.
Znów ta fala emocji, która nawiedzała mnie
zawsze, gdy był w pobliżu. Czasem czułam się głupia przed samą sobą. Skarciłam
się w myślach. Jak tak można? Tylko ty potrafisz
być tak głupia, Violetto – stwierdziłam w myślach.
-Hej – przebudził mnie melodyjny, głęboki
głos zza drzwi.
-Yyy… no cześć – wyjąkałam.
-Idziemy? – zapytał, gdy zamknęłam za sobą
drzwi.
Pokiwałam głową. Czułam się jakoś
niezręcznie. Nie wiedziałam, że mogę doznać takie uczucie przy Leonie. Ten
chłopak zawsze przyprawiał mnie o dreszcze swoim głosem, uśmiechem i urodą. Eh…
Spojrzałam na niego. Wciąż był taki sam. Nierozłączny uśmiech i… Obrócił się w
moją stronę. Zawstydzona opuściłam głowę w dół i zarumieniłam się.
-Coś nie tak? – zapytał.
-Eee… moglibyśmy pogadać? –zapytałam.
Gdy już dotarliśmy, powiedział:
- Violetto, mów o co chodzi, bo zaraz
oszaleję.
Spojrzałam na niego głupkowato. Dlaczego
miałby szaleć? To się nie trzyma kupy. Czy on już coś zauważył?
- Bo… chodzi o to, że czuję się dziwnie
przy tobie.
-Ale dlaczego?
-Nie wiem. Musisz mi pomóc to rozwikłać.
Pokiwał głową na znak, że rozumie i
powiedział:
-Violu, brakowało mi ciebie jak diabli.
Miałem dość tego, że nie ma cię przy mnie. Teraz jestem z tobą, a czuję jakbym
nie był. Może… może ty już nie chcesz być ze mną?
Ostatnie pytanie wypowiedział z lękiem, a
mnie zalała fala negatywnych emocji. Nie, nie chciałam tego. Jeżeli znów by się
to stało… Jeżeli znów by odszedł i…
-Nie! Leon! Nawet tak nie myśl! Słyszysz? –
krzyknęłam. – Nie możesz mnie zostawić. Ja tylko… ja tylko muszę być z tobą
jeszcze częściej. Ile się da! Ja chcę być z tobą o każdej porze dnia i bez
względu na sytuacje. Muszę być z tobą.
-Violu, brzmisz trochę… desperacko –
powiedział.
-Świetnie, mogę sobie być desperatką, ale
ty będziesz moim desperatem – uśmiechnęłam się.
Leon mi zawtórował, a ja czułam się jak w
bajce. Znów mogłam się do niego przytulić, chłonąć jego zapach i po prostu z
nim być. Tego uczucia nie oddałabym nigdy i nikomu.
-Mam dla ciebie niespodziankę – jego oczy
błysnęły. – Dzisiaj nie idziemy do Studia.
- Ty to potrafisz zaskoczyć – oświadczyłam ironicznie.
- O proszę! Nasze humorki znów powracają –
sarknął.
-Kiedyś muszą, żabciu– powiedziałam, by
tylko mu dopiec.
- Czy ja wyglądam jak jakiś płaz? –
zaoponował.
-No… - przymrużyłam śmiesznie oczy.
-Dobra rada od Leona: lepiej uciekaj! –
zawołał przez zęby, ale omal nie wybuchnął śmiechem.
-Wykumkaj coś dla mnie – zapiszczałam.
-Jesteś moją ropuchą! – wykrzyczał.
-Nie, no co ty. Nie znasz tej bajki? Ja
jestem księżniczką – pokiwałam głową.
-Czyli… czyli ja jestem księciem? – zapytał
z błyszczącymi oczami.
-Nie, za wysokie progi na twoje nogi – stwierdziłam.
Oboje nie umieliśmy już ukryć swojego
rozbawienia tym monologiem. Z Leonem bawiłam się doskonale i nawet nie
wiedziałam, jak mogłam zwątpić, że on mnie zostawi i już nie wróci… To nie w
jego stylu. On mnie kocha, ja go kocham i to uczucie nie ma prawa nawet choć
trochę zblednąć.
-Idziemy… ropuszko – dodał.
-Nie wiem czy tam doskoczymy –
powiedziałam.
-Razem damy radę! – zawołał i zaczął skakać
po chodniku.
-Już! Uspokój się – krzyknęłam na niego, a
on posłusznie wykonał polecenie.
Całą drogę do nieznanego mi miejsca
pokonaliśmy bardzo wolno. Chcieliśmy nacieszyć się swoim towarzystwem, a
przecież tak nam go brakowało. Co jakiś czas zawładał nami jakiś paniczny
śmiech, którego nie mogliśmy sami powstrzymać. Czułem się w jego towarzystwie
jak ryba w wodzie. Byłam na swoim miejscu. Ta rozłąka dostarczyła nam wiele
bólu, ale także też miłości. Właściwie dzięki niej nasze uczucie rozpaliło się
na nowo i to jeszcze bardziej gorącym ogniem, którego już nikt nie powinien
zgasić.
Weszliśmy do małej kawiarenki. Królowały w
niej ciepłe kolory. Stoliki były malutkie, a przy nich stały piękne, choć
niskie krzesła. Bar był obwieszony kwiatami, a jedna ściana miała tapetę
krajobrazu rodem z Nowego Jorku, czyli światła samochodów, latarń i różnych
wieżowców.
Leon przyprowadził mnie do jakiejś pary,
która była mniej więcej w naszym wieku. Dziewczyna miała długie brązowe włosy i
duże oczy, które okolone były pięknymi rzęsami. Chłopak był blondynem o
zielonych oczach. Był bardzo przystojny, ale nie aż tak, by pobić żabcie…
znaczy Leona.
-Violu, poznaj Corazon i Facundo –
powiedział, a ja otworzyłam szeroko usta.
Camila
-Rico, ile ja muszę jeszcze na ciebie
czekać? – pisnęłam.
-Przecież zaraz wyjdę z domu! – wykrzyczał.
-No mam nadzieję! – wrzasnęłam i
rozłączyłam się.
I pomyśleć, że to właśnie on się spóźniał.
Niedługo miały zacząć się lekcję, a on tak mnie znieważał? Chciałam z nim
pogadać, ale na niego jak zwykle nie można liczyć.
-Już jestem! – krzyknął znajomy głos.
-Rico, chciałam z tobą porozmawiać! Jesteś
najgorszym chłopakiem świata! – zawołałam.
-Ale i tak mnie kochasz – wymruczał.
-Idź tam usiądź – wskazałam palcem ławkę. –
No raz, raz!
-Robię to z własnej, nieprzymuszonej woli,
a nie dlatego, że mi każesz – odwrócił się i usadowił na miejscu, które mu
wskazałam.
-Co powiedziałeś Violetcie? – zapytałam,
nie owijając w bawełnę.
-Kiedy? – zdziwił się.
- A wtedy, gdy Leon nie było – kiwnęłam głową
z dezaprobatą.
- Powiedziałem, że Leon an pewno ją kocha i
wie, że to ona jest tą jedyną – oznajmił. – Tak jak ty jesteś najlepszym co mi
się zdarzyło w życiu.
- Ooo! – rozczuliłam się. – Mam najlepszego
chłopaka na calutkim świecie!
Uśmiechnął się i przytulił mnie. Teraz
poczułam głębie szczęścia i to, że jestem bezpieczna, ale już nie u boku
Broadway’a. Tą osobą był Rico, zawsze Rico…
________________________________________
Bez komentarza. -,-
Mam nadzieję, że chociaż Wam się spodoba ten rozdział. :)
Dużo Naxi, dużo Leonetty, szczypta Rico i Cami... :D
Dziękuję za 89 ,,taków"! Kocham Was! :*
A na Andres się śmieje, choć nic się nie dzieje pojawił się rozdział 2. Serdecznie zapraszam do przeczytania i skomentowania. :D
Rozdziały będą się teraz pojawiały trochę rzadziej, czyli w odstępach dwóch, trzech dni. :)
Dziękuję za uwagę. :D
Xenia <3
JEJEEJEJEJEJ *_*
OdpowiedzUsuńNie mogłam się już tego doczekać, wiesz?! <3
Leonetta, Naxi i Cami z Rico... to wszystko jest takie... och! ^_^
Buziaki, M. ;*
Bardzo mi się podobało! Kiedy kolejny rozdział?????
OdpowiedzUsuńhttp://violettadisneypoland.blogspot.com/
Genialne!! Naprawdę cos genialnego. To jeden z moich ulubionych blogów ! Piszesz wspaniale !
OdpowiedzUsuńAaaaaa Xeniiu <3 ty talenciaro NASZA !:D
OdpowiedzUsuńRozdział megaśny :D
Leonetta hahhaha:D ropuszki nasze :) najlepsze :*
Naxi i Rico i Camila arrr:D
brak mi słów :D
Pozdrawiam:
Maja;)
P.S czekam na nexta :)
Śliczny rozdział!
OdpowiedzUsuńLeonetta poprostu pięknie!
Ciekawe jak zareaguje Viola.
Naxi poprostu się rozczuliłam!
Biedna Naty.
Nieogarnięty Maxi poptostu wymiata!
Cami i Rico cudownie!
SUPER! Piękne! O, fajnie Corazon i Facundo! Czekam na next!
OdpowiedzUsuńcudowne <3 , masz ogromny talent ;* , czekam na next ^^
OdpowiedzUsuńPS.:to ty powinnaś pisać scenariusz "Violetty"! <3
~~Ollcia
Xenia koffaam twojego bloga ♥ Piszesz wspaniale ♥
OdpowiedzUsuńBuziaczki ♥
// Dynka
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, ale szkoda mi Naty. ;/
OdpowiedzUsuń"Boże daj mi choć trochę rozumu!" - He he xD
Pozdrawiam! :)
Hej, twój blog jest genialny. Przeczytałam wszystko za jednym razem:) czekam na next:D
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM DO SIEBIE, DOPIERO ZACZYNAM, WIĘC NA WYGLĄD NIE PATRZ (PRACUJĘ NAD TYM) ALE MIŁO BY MI BYŁO GDYBYŚ PRZECZYTAŁA I ZOSTAWIŁA KOMENTARZ, http://fanka-violetty-opowiadanie.blogspot.com/
Bosskie <3 ale mało Leonetty:(
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie :
leosiek-viola-i-inni.blogspot.com