piątek, 19 lipca 2013

Rozdział 23: Mamy miłość, zawsze miłość...

,,Spójrz w niebo
  Spróbuj to zmienić
  Pomyśl czego chcesz 
  I biegnij tego szukać
  Zawsze możesz 
  Wrócić, by spróbować."
  (,,Veo veo")

Rozdział dedykuję Mai Wilczek. Jeszcze raz wielkie dzięki. <3

Leon
    Widziałem ją. Stała przede mną. Wciąż tak samo piękna, olśniewająca, boska… Określeń na nią było nieskończenie. Jej wzrok mierzył mnie uważnie od stóp do głów. W jej oczach krył się lęk i… niezdecydowanie? Moja kochana Violetta była zdezorientowana.
    Ruszyłem krok do przodu. Wciąż stała na swoim miejscu i nie miała zamiaru do mnie podejść.
Zląkłem się. Ona już na pewno mnie nie chce. Po tym, co jej zrobiłem. Nawet nie wiem, po co tutaj przybyłem. By patrzeć, jak nie chce mnie przyjąć? Kocham ją. Nigdy nie czułem tego tak bardzo, jak czuję teraz. Przy niej każda najgorsza chwila staję się najlepszą jaką przeżyłem. W moim sercu jest na pierwszym miejscu. Dlaczego to akurat ona? Jest zwykłą dziewczyną. Niejeden pomyślałby, że nie ma w sobie nic nadzwyczajnego. Ja uważam zupełnie inaczej. Sposób, którym mówi, gestykuluję, patrzy, idzie, myśli, kocha… Tak jak kochała kiedyś mnie…
    A jeżeli te dawne czasy nigdy nie wrócą? Co wtedy zrobię? Nawet nie chciałem o tym myśleć. Przed moimi oczyma ukazywały się same najczarniejsze scenariusze. Jak wyglądałoby życie bez niej? Nawet nie mogłem sobie tego wyobrazić.
    Spojrzałem na nią, a ona wolnym krokiem ruszyła w moją stronę. Moje serce zabiło tak, jakby miało zaraz wyjść mi z piersi.

Violetta
    W pewnym momencie wiedziałam już co zrobić. Podeszłam do niego, a moje ciało było rozpalone
jak lawa w wulkanie. Po moich plecach stoczyła się stróżka potu. Gdy byłam już niebezpiecznie blisko niego, odezwałam się:
    -Jak mogłeś?
    Po czym wspięłam się na palce, by go pocałować. Tak, jak nigdy. Delikatnie i namiętnie, z czułością i złością, z porywczością i dystansem…
   Wiedziałam, że on chciał więcej i więcej, więc przerwałam i wykrzyczałam miedzy pocałunkami:
    -Dlaczego… Mi… To… Zrobiłeś… Kocham… Cię… Jak… Nikogo… Innego… Jakie… Masz… Wytłumaczenie…?!
    Nie odpowiedział mi. Całował moje czoło, nos, usta, szyję ramiona… Nie zważał na to, że stoimy na chodniku. Obok nas przechodzili ludzie. Wiedziałam, co myślą. Jak mogliśmy tak tutaj stać i pieścić się w miejscu publicznym? Tylko oni nie rozumieli. On był tu dla mnie, ja byłam dla niego…
    -Przestań! – stęknęłam.
    - Violu, ja wszystko ci wyjaśnię – w jego głosie słychać było strach i rozpacz. – Kocham cię. Uwierz mi i posłuchaj.
    - Nie wiem, Leon, czy jest jeszcze czego słuchać. Porzuciłeś mnie, a ja nawet nie wiedziałam gdzie jesteś. Zostawiłeś mnie, ot tak. Wiesz, jak ja się czułam? Nie dość, że zostałam porzucona, to na dodatek upokorzona. I to wszystko jeszcze przez osobę, którą kocham! – zawołałam.
    -Czyli jednak mnie kochasz? – z jego oczu popłynęły łzy… radości?
    Tak, Leon Verdas płakał i chyba nie umiał tego powstrzymać. Zawtórowałam mu bardzo szybko. Nie mogłam patrzeć, jak cierpi, ale ja czułam to samo. Wtedy zainteresowali się mną moi bliscy, a nie on. Leon dopomógł tylko mojej depresji.
    -Kocham cię, jak nigdy nikogo innego – na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. – Tylko zraniłeś mnie. Zostawiłeś, a ja nie wiedziałam czy moje życie przypadkiem się nie skończyło. Czy ty czułeś to samo?
    -Nawet bardziej – spojrzał na mnie smutnymi oczami, z których biła czysta prawda.
    -Wierzę ci, Leon. Tylko nie wiem, czy ja jeszcze potrafię, czy umiem być z tobą – mówiłam.
    -Kiedy postanowisz? – spytał z nadzieją.
    -Jutro dam ci odpowiedź. Będziesz w Studiu, prawda? – spuściłam rękę wzdłuż talii.
    -Jasne – kiwnął przytakująco głową.
    -Spotkajmy się przed lekcjami w Resto – stwierdziłam.
    Znów kiwnięcie głową.
    -Czy… czy mógłbym jeszcze raz… jeszcze raz cię pocałować? – zdziwiło mnie to pytanie. – Nie wiem, czy jeszcze raz może się to powtórzyć.
    Zalała mnie fala emocji. Pomimo tego, jak go przed chwilą potraktowałam, on i tak starał się. Czułam ulgę. Nie chciałam być tą złą, ale to wszystko już mnie przytłoczyło.
    Czy chciałam jego pocałunku? Tak, byłam wciąż nienasycona. Brakowało mi jego pełnych warg i ciepłego oddechu na mojej skórze.
    -Tak – wydukałam.
    Leon przybliżył się do mnie , po czym pocałował. Ten świadczył tylko o jednym. Byłam dla niego wciąż ważna. Jakąkolwiek podejmę historię, on cały czas będzie przy mnie i będzie mnie chronił. Tak, jak kiedyś. To uczucie między nami wciąż się nie zmieniło. A wszystko zależało teraz ode mnie.
    Chłopak odsunął się ode mnie i wyjąkał:
    -Dziękuję… T.. to cześć.
    -T.. tak, do widzenia – wydukałam i odwróciłam się na pięcie do Camili.
    Ruda siedziała tyłem do mnie i do Leona. Nawet, gdy w moim życiu działy się złe rzeczy, ona i tak nie chciała podsłuchiwać. Wolała potem dowiedzieć się tego dobrowolnie z moich ust. Za to ją kochałam. Zawsze potrafiła wyczuć moment i oddalić się w odpowiednie miejsce.
    -Camila, już po wszystkim. Możemy iść do domu – szturchnęłam ją w ramię.
    Dziewczyna odwróciła się w moją stronę i dopiero wtedy zobaczyłam jej twarz lśniącą od łez.
    -Co się stało? – wykrzyknęłam i usiadłam obok niej, przytulając ją.
    -Violu, proszę. Daj Leonowi szansę – wybąkała między szlochem.
    -Wszystko było słychać? – spytałam wstydliwie.
    -Nie, ale ja wiedziałam, że nie będziesz wiedziała co zrobić, pomimo tych wielu tłumaczeń – wydukała.
    Nic nie powiedziałam. Przytuliłam tylko moją przyjaciółkę. Chciałam ją uspokoić. Ona jedyna umie czytać ze mnie jak z książki. Camila jest idealną kandydatką na bratnią duszę. Można jej powiedzieć o najwstydliwszej sprawie, a ona nie wyśmieję cię, tylko doradzi i pomoże.
    -Choć, kochanie. Dzisiaj przenocujesz u mnie – cmoknęłam ją w czoło i ramię w ramię ruszyłyśmy w stronę mojego domu.

Francesca
    Nie mogłam uwierzyć w to, co się stało. To był jakiś absurd. Nie potrafiłam opisać, co czułam w tej chwili. Wiedziałam, że jestem zła. Ale jak miałabym nie być po tym, co się stało?

    -Wow! Wyglądasz… Wow! – mówił Marco z szeroko otwartymi oczami.
    - Bez przesady – zarumieniłam się.
    - Jaaasne – przeciągnął. – Mam najcudowniejszą dziewczynę w całej Argentynie.
    - Oczywiście. W tym swoim Meksyku nie poznałbyś lepszej ode mnie – wychwalałam się.
    On ochoczo przytaknął. Szliśmy w milczeniu. Marco cały czas na mnie spoglądał, a ja czułam z każdą chwilą, że zaraz wybuchnę. Wiedziałam już, że jestem okropnie czerwona.
    - To… Gdzie mnie zabierasz? – zapytałam, by zajął się czym innym niż tylko gapieniem się na mnie.
    Nie zdało się to na wiele, bo nawet nie mrugnął i cały czas patrzył się na mnie. W końcu oznajmił:
    - Zabieram cię do ekskluzywnej restauracji. Zarezerwowałem tam stolik pod gołym niebem – kiwał głową w bok.
    - Skąd pochodzą potrawy? – zapytałam.
    - Oczywiście z Włoszech – oznajmił radośnie.
    Perfect! Pamiętał. Nie mogłam uwierzyć. Jadałam tylko potrawy z rodzinnego kraju. Inne wydawały mi się ohydne. Nic nie mogłam poradzić. Od dziecka byłam przyzwyczajana, że tylko w domu smakuje najlepiej. Najwidoczniej pomimo wyjazdu do Buenos Aires, utkwiło mi to w pamięci i nie miałam zamiaru rezygnować z pysznej kuchni Włoch. To była moja tradycja i mantra. Rzadko kiedy jadłam dania z pochodzenia argentyńskiego. Najczęściej tylko i wyłącznie z przymusu. Marco wiedział o tym doskonale. Nie mogłam uwierzyć, że wiedział o mnie tak dużo. Nie poznaliśmy się tak krótko temu, ale to był wielki plus. Uśmiechnęłam się. Wiedziałam, że bardzo się stara, by wszystko dopiąć na ostatni guzik. To słodkie. Tym bardziej, że nikt nigdy nie zrobił dla mnie tyle, co on. Marco był świetnym kandydatem na faceta. Miał wszystko, co powinien mieć. Był uroczy, inteligentny, pomysłowy, przystojny i nieśmiały. Ta ostatnia cecha była dla mnie najważniejsza.
    -Już jesteśmy – powiedział Marco, a ja pisnęłam z zachwytu.
    Restauracja była pięciogwiazdkowa. Budynek był zbudowany na wzór architektury greckiej lub rzymskiej. Miał wokół wejścia kolumny i piękne filary. Byłam zachwycona. Marco tak się postarał. Musiał wydać fortunę. On jest wspaniały.
    Weszliśmy do środka, a w progu powitała nas recepcjonistka.
    -Dobry wieczór – przywitała się, a my odpowiedzieliśmy tym samym.
    -Rezerwowaliśmy dzisiaj stolik dla dwóch osób na nazwisko Ferrer* – powiedział.
    -Tak, stolik numer dwadzieścia trzy – powiedziała kobieta. – Pozwolą państwo, że poprowadzę.
    Recepcjonistka ruszyła, a my podążyliśmy za nią. Rzeczywiście, tak jak obiecywał Marco stolik znajdował się pod gołym, gwieździstym niebem, jednak nie był pusty. Na krześle siedział nie kto inny jak Isabel. Miała na sobie długo, różową, sięgającą do kostek suknię z odkrytymi plecami. Włosy były upięte w niechlujnego koka, a na uszach miała długie kolczyki. Szyję zdobił diamentowy naszyjnik. Poczułam się przy niej, jakbym miała na sobie worek po ziemniakach.
    Dlaczego ona tam siedziała? Bardzo mnie to rozzłościło. Nie mogłam wytrzymać i już chciałam pytać recepcjonistki, o co w tym wszystkim chodzi, ale jej już tam nie było.
    -Marco, nareszcie – zawołała Isabel.
    Podeszła do mojego chłopaka i pocałowała go na moich oczach.
    Wiedziałam, że to nie on tutaj zawinił, ale musiałam stamtąd wyjść. Zła na cały świat pośpiesznie wyszłam z lokalu, co jakiś czas pociągając nosem, by powstrzymać łzy. Po jakimś czasie zwolniłam. Nie mogłam też już sprawić, bym nie zaczęła szlochać. Nie wiem, co chciała tym udowodnić Isabel. Nic z tego nie rozumiałam. Miałam tego dość.
    Doszłam do domu. Drżącymi dłońmi włożyłam klucz do zamka i przekręciłam go, dzięki czemu weszłam do domu. Luci nie było w domu. Nawet nie wiedziałam, gdzie się podział. Dlaczego znów mi się nie udaje? Dlaczego znów ktoś chce popsuć moje życie? Nic z tego nie rozumiałam. Jedyne co czułam to złość. Nawet nie wiedziałam czy było to słuszne…
    
    Gdy sobie przypomniałam to, co się stało, zamknęłam oczy i usnęłam , przemęczona wrażeniami tego wieczoru.

Następny dzień,
Violetta
      Musiałam szybko wstać, bo prawie spóźniłabym się na spotkanie z Leonem. Przez tę noc wszystko się wyjaśniło. Przyśniło mi się coś, czego nie chciałam nigdy doświadczyć. Spojrzałam na poduszkę, na której spała Camila. Nie było jej już tam. Pewnie musiała wstać przede mną. Na pewno udała się do domu, by się przebrać.
    Ja też podeszłam do szafy i wybrałam spódniczkę w serduszka, a do niej bluzkę z angielskim napisem: It’ll all be good*. Miałam taką nadzieję. A co zrobi Leon? Miałam dość tego, co ostatnio działo się w mojej głowie. Wszystko było, jak po jakimś huraganie uczuciowym. W sumie tak było, bo to właśnie się działo.
    Zeszłam na dół, po drodze zakładając jeszcze buty. Od ostatniego schodka wykrzyknęłam wesoło:
    - Dzień dobry!
    Nikt nie odpowiedział. Każdy, oprócz Angie patrzył się na mnie jak na wariatkę. Moja guwernantka uśmiechnęła się i poklepała miejsce obok siebie:
    -Siadaj, dobrze, że jesteś znów z nami.
    Tata i Ramallo mogli pomyśleć, że chodzi jej o śniadanie, ale ja wiedziałam, że tyczyło się to mojej depresji.
    -Ależ jestem głodna! – wykrzyknęłam, co zostało skomentowane głośnym śmiechem.
   Zjadłam śniadanie w ekspresowym tempie i powiedziałam Angie, że nie będę na nią czekać, ponieważ mam sprawę do załatwienia.
    -Ale jaką sprawę? – zapytał tata.
    Mogłam się tego spodziewać, więc odpowiedziałam:
    - Oj, tato. Chcesz wtryniać się w moje sprawy uczuciowe? Nie radzę.
    -Jasne. To będzie zła decyzja. Chciałbym żyć z tobą w pokoju – uśmiechnął się.
    - Oj, tak. Dobry wybór – powiedziałam i wyszłam na zewnątrz.
    Resto było trochę dalej. Oczywiście, musiałam przejść koło domu Leona. Wszystko teraz było jak dawniej. Okna i drzwi nie były już zabite deskami.
    Zaczęłam rozmyślać. A jeżeli on już stracił do mnie cierpliwość? Może już nie chce, żebyśmy byli razem?
    Uderzyłam się w czoło, a do moich uszu doszedł dźwięk klapnięcia.
    Leon na pewno mnie już tam nie chce. Właściwie to po co tam idę? By jeszcze bardziej cierpieć? Nie rozumiem nawet toku mojego myślenia.
    Doszłam do baru, a jeszcze przed progiem wzięłam głęboki oddech i byłam gotowa do konfrontacji.
    Leon siedział przy stoliku przy oknie. Przywitałam się z Francescą i Lucą, którzy porządkowali półki. Przyjaciółka mrugnęła i uśmiechnęła się, by dodać mi otuchy. Wyglądała na smutną, więc obiecałam sobie, by wypytać się, co się stało.
    Usiadłam na krześle naprzeciwko niego i powiedziałam:
    - Cześć.
    - Hej – chciał dać mi całusa w policzek, ale odsunęłam się.
   Od razu zobaczyłam, jak w jego oczach maluje się ból i strach.
    - Jeszcze cię nie wysłuchałam. Może była to błahostka? Nie będę owijała w bawełnę, mów – powiedziałam.
    Skinął głową i zaczął:
    -Dostałem od mojego ojca ten list.
    Podał mi pogniecioną kartkę. Szybko zlustrowałam ją i spojrzałam na niego:
    -Leon, to straszne. Dlaczego kazał ci, żebyś nic mi nie mówiła?
    -Violetto, to  nie wszystko. Posłuchaj mnie dalej – oznajmił.
    - Gdy byłem już we Włoszech okazało się, że rodzice mnie oszukali. Tata wcale nie był umierający. Chciał mnie tylko wykorzystać. Matka o wszystkim wiedziała, ale nie pisnęła mi o tym planie ani słówka. Ojciec wytłumaczył mi, że swoją pracę dostał dzięki mnie. Jego szef chciał wydać swoją córkę za mąż, a ja miałem spełnić to stanowisko. Dziewczyna miała na imię Corazon. Razem uknuliśmy plan. Ona też nie widziała przez dwa lata Facundo, jej ukochanego. Nie mogłem się już powstrzymać i chciałem do ciebie zadzwonić, ale Corazon mnie powstrzymała. Wszystkie połączenia były sprawdzane przez mojego ojca. Nie miałem o tym pojęcia, a tak bardzo chciałem usłyszeć twój głos – z moich oczu poleciały łzy. – Później okazało się, że nasz ślub miał być już niedługo, więc razem z Corazon wydostaliśmy się przez wentylację i przylecieliśmy do Buenos Aires, przyleciałem do ciebie. Wiesz, jak cierpiałem? Nie mogłem nic zrobić. Nie mogłem uspokoić mojego pragnienia. Chciałem być jak najbliżej ciebie, ale to było niewykonalne.
    Podeszłam do niego, usiadłam mu na kolanach i mocno przytuliłam.
    -Violetto – szepnął. – Nie odchodź ode mnie. Drugi raz już tego nie zniosę.
   Kiwnęłam głową i pocałowałam go.
   Chciałam mu przez to powiedzieć, że nadal go kocham. Pragnęłam mu udowodnić, że przeżyłam to, tak samo jak on. To był pocałunek rozpaczy, cierpliwości, szczęścia…
    -Cokolwiek się stanie, mamy miłość – powiedział.
    -Zawsze miłość – dodałam, wtulając się w jego szyję i chłonąc jej zapach.

*Ferrer - nazwisko Marca wymyślone na potrzeby opowiadania.
*It'll all be good - Wszystko będzie dobrze
____________________________________
Rozdział wzruszający. Szczególnie na końcu. : D
Czytam ,,Ukrytą" (Dom Nocy) i książka kończy się bardzo podobnie, co ten rozdział. 
Jak widzicie wygląd bloga znów zmieniony chyba już 3853468 raz. :)
Ale tym razem nagłówek wykonała niesamowicie utalentowana Maja. :D
Jestem po prostu zachwycona. ^.^
Możliwe, że rozdział 24 pojawi się albo jutro, albo pojutrze, więc już o to nie pytajcie. :D
Na blogu znajduje się też ankieta. Chciałabym sprawdzić ilu mam czytelników. Mówię z góry: Ankieta jest podobna do tej, która ma Maddy, ale zapytałam się, czy ja też mogę sobie taką sprawić. 
Pamiętajcie, kocham Was! <3
Xenia 

17 komentarzy:

  1. Też czytałam Dom Nocy! :) Jak dobrze, że Leonetta znowu razem! Czekam na next :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejne łzy uronione.. W tedy były to łzy nieszczęścia, złości, teraz to były łzy szczęścia.. Jestem prze szczęśliwa! Nawet nie wiesz jaka jestem teraz podniecona, dzięki temu, że Violetta wybaczyła Leonowi taki wielki błąd.. ♥ Jednak to prawda.. : ,,Leonetta Forever, i nic tego nie zmieni.." ♥ Wspaniałe uczucie czułam, gdy czytałam ten rozdział.. Podziwiam go. Jest on chyba najwspanialszym ze wszystkich.. ♥ Nie będe się rozpisywała, chociaż z tego co zobaczyłam, już to zrobiłam xD
    Czekam niecierpliwie na następny,
    Twoja na zawsze Tiny Cande Castillo ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Aaaaw *.* Jak zobaczyłam, że jest już 23 to aż na krześle podskoczyłam i prawie spadłam xd
    Rzeczywiście-wzruszający i to jeszcze jak. Znów mogę powiedzieć, że przecudony i przeboski to o wiele za mało powiedziane! Aż brak słów *.*
    Na końcu kilka łez poleciało ;) Ale na szczęście łez wzruszenia i szczęścia! <3
    Zakończenie-PERFECT :
    -Cokolwiek się stanie, mamy miłość – powiedział.
    -Zawsze miłość – dodałam, wtulając się w jego szyję i chłonąc jej zapach.
    Jak to przeczytałam to sam uśmiech mi się pojawił na twarzy i kolejna łezka poleciała.
    Szkoda mi Fran-biedna znowu musiało się coś stać, a zapowiadało się tak pięknie.
    Leonetta w końcu razem <33 Miałam wielką nadzieję, że tak będzie. Pięknie wszystko opisałaś, emocje, przemyślenia i wgl. Cieszę, się, że Vilu zrozumiała, że Leon nie zostawił jej bo tak chciał, tylko, że to był spisek przeciwko niemu... Najważniejsze, że są razem!
    Po prostu świetnie piszesz!
    Nie mogę się doczekać następnego! Czekam! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakie to było cudne, popłakałam się ZNOWU ! co się ze mną dzisiaj dzieje ?! A blog i twoje inne rozdziały 1 słowo ZAJEBISTE ! A waż mi się to kiedyś usunąć.! To zabije !

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja zgadzam się z Tinitstas Polania ;)NIic dodać, nic ująć ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. O matko ! kochana :* Jestem taka dumna i wgl czuję się wyróżniona, że to akurat ten rozdział dla mnie jest dedykowany :). Naprawde wiele to dla mnie znaczy, tym bardziej że to akurat z twojej strony i do tak świetnego opowiadania <3. i do pięknego rozdziału. Strasznie, strasznie ci dziękuję ♥. a ty nie masz za co mi dziękowac to była dla mnie przyjemność móc ci pomóc :). A co do rozdziału, to na prawde brak mi słów... nigdy nie czytałam piękniejszego pogodzenia się Leonetty..
    to ostatnie zdanie tak strasznie mnie rozczuliło :(. Kocham rozdziały w twoim wykonaniu. Licze na szybciutkie kolejne rozdziały :).Życze weny, chociaż ona ci służy i to bardzo dobrze :) i wgl masz nie usuwać bloga ! pod żadnym pozorem! . My tez cie Kochamy <3 Jesteś wspaniałą blogerką.
    Pozdrawiam:
    Maja :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rewelacyjny rozdział. Czekam na następny.

    Pozdrawiam
    Alcia

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny rozdział
    Zapraszam do mnie
    http://mystoryaboutleonetta.blogspot.com/
    Czekam na next!!!
    :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak sweet <33
    Leonetta znowu razem *_*
    Przepraszam, że komentarz krótki, ale nie mam pomysłu co by jeszcze napisać.
    Zapraszam do siebie :http://leon-i-violetta-always-together.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. JEJCIU *_*
    To było takie super-hiper-sweet! xD
    Jestem taka szczęśliwa, że zaraz spadnę z krzesła! :D
    Ale najbardziej podobał mi się ten moment, jak się spotkali pierwszy raz, wtedy w parku <3
    To było przeboskie ;)
    Pisz szybciutko następne, kochana!
    Buziaki,
    M. ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Ekstra to było super rozdział :p

    OdpowiedzUsuń
  12. Czemu mi to robisz....? Znowu się rozpłakałam. Sama nie wiem czy ze szczęścia, że Vilu i Leon znowu są parą czy, dlatego, że masz talent i to było wzruszające.

    OdpowiedzUsuń
  13. Znowu płacz! Dobrze że Leon i Viola są znowu razem:) Czekam na następny^^
    Jakbyś mogła zobaczyć i napisać czy Ci się podoba bardzo proszę:)
    http://leonettablog16.blogspot.com/
    P.S. Kocham twojego bloga!

    Kathrina

    OdpowiedzUsuń
  14. prooosze dodaj next , czekam już cały dzień

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, będzie jutro. :D A jak nie jutro to dodam miniaturkę. xd

      Usuń
    2. oki , nie spiesz się - są wakacje i nie musisz spędzać ich tylko na pisaniu swego cudnego(;*) bloga , a i lepiej dodaj później ale normalny rozdział :D ~~pozdrawiam Ollcia

      Usuń
  15. Pięknie Pięknie Pięknie o i nie można zapomnieć o Pięknie.
    SUPER

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy