poniedziałek, 29 lipca 2013

Rozdział 27: Ostatnie ,,kocham cię"

,,To jakby mieć dwa życia albo więcej
  Jedno daje mi wodę, inne powietrze
  Chcę pomieszać, dlaczego nie połączyć?"
  (,,Entre dos mundos")

  Francesca
    Podążyłam za wzrokiem Marco. Gdy zobaczyłam Isabel chciałam do niej podejść i z całej swojej siły walnąć ją w twarz. To byłoby najlepsze rozwiązanie, ale nie mogłam tego zrobić.
    - Marco, ja… Co ona tutaj robi? – zapytałam zdezorientowana.
    - Nie wiem – odpowiedział spokojnie. Jak dla mnie za spokojnie.
    Dlaczego tak się zachowywał? Był tutaj ze mną. Chciałam po prostu spędzić z nim choć jeden dzień. Zawsze ktoś musi nam to popsuć. Dlaczego? Nigdy nie mogę być szczęśliwa. Nawet wtedy, gdy znajdzie się ktoś, kto widzi we mnie ósmy cud świata.
    - Ja stąd już idę – powiedziałam cichutko i oddaliłam się.
    Nawet za mną nie poszedł. Patrzył się tylko na mnie, a ja nie mogłam wyczytać z jego twarzy żadnych emocji. Nie zależało mu na mnie? Tego nie wiem.
    Skierowałam się do wyjścia z Wesołego Miasteczka. W moim życiu nie dzieje się za dobrze. Pfff, tak jak zawsze zresztą.

Lara
    Dzisiaj miałam wolne. Nie musiałam iść na tor, więc postanowiłam się trochę pospacerować po parku. Rozmyślałam nad wszystkim, co działo się ostatnio w moim życiu. Można powiedzieć, że zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Wszystko jest inne. Nie walczę już o Leona, jestem przyjaciółką Violetty. Nie, ,,przyjaciółka” to za mocne słowo. Może koleżanka? Tak, jestem jej kumpelą.
    Teraz moją jedyną miłością jest Tomas i z ręką na sercu mogę powiedzieć, że go kocham. To trochę dziwne uczucie. Gdy ktoś o mnie walczy. Jeszcze nigdy nikt tego dla mnie nie zrobił.
    Gdzie ja właściwie idę? Jak zwykle, nie mam co robić.
    Nagle ktoś zakrył mi dłońmi . Nie wiedziałam, kto to może być, więc spytałam:
    - Któż może wykonać taki gest?
    - Ktoś, kto bardzo cię kocha – odpowiedział znajomy głos.
    - Okej… Tomas?
    - Główna nagroda dla pani przede mną – powiedział, gdy odwróciłam się w jego stronę.
    - A co jest główną nagrodą? – zapytałam ciekawa.
    Popatrzył na mnie czule. Zrobiło mi się gorąco i czułam, jak na twarz wstępują mi czerwone rumieńce.
    - Jesteś śliczna – powiedział zachwycony.
    - Bez przesady – oznajmiłam.
    Dzisiaj nie byłam ubrana w kombinezon. Byłam bardziej dziewczęca i cieszyłam się, że akurat jemu to się podoba.
    - To jaka jest ta nagroda? – zapytałam, gdy doszłam już do siebie.
    - Pomyślałem sobie, że mogę ci coś zaśpiewać – oświadczył  z uśmieszkiem, a ja dopiero teraz zauważyłam, że trzyma gitarę.
    - Ale tutaj?
    - Oczywiście. Niech każdy wie, że cię kocham – usiadł na najbliższej ławce.
    Znów zrobiłam się cała czerwona. Niestety, to było nieuniknione. Bardzo się peszyłam, gdy ktoś był w stosunku do mnie taki czuły. Wiedziałam, że przy nim będzie zdarzało się to dość często.
    Dołączyłam do niego i usiadłam na drugim końcu ławki.
    - Co mam ci zaśpiewać? – zapytał, strojąc gitarę.
    Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Od dziecka słuchałam muzyki, ale nie wyobrażałam sobie siebie śpiewającej. Moją jedyną pasją był motocross i tak miało zostać.
    - A co chciałbyś zagrać? – zapytałam niepewnie.
    - O! Już wiem! – zawołał entuzjastycznie.
    Przy okazji uśmiechnął się szeroko, co dodało mu uroku i zaczął grać pierwsze akordy.
    Po krótkim wstępie zaśpiewał:

Por tu amor yo renaci eres todo para mi
Hace frio y no te tengo y el cielo se ah vuelto gris
Puedo pasar mil años, soñando que vienes a mi
Por que esta vida no es vida sin ti

Te esperare por que al vivir tu me enseñaste
Te seguire por que mi mundo quiero darte
Hasta que vuelvas te esperare
Y hare lo que sea por volverte a ver

Quiero entrar an tu silencio y el tiempo detener
Navegar entre tus besos y juntos a ti crecer
Puedo pasar mil años soñando que vienes a mi
Por que esta vida no es vida sin ti

Te esperare por que al vivir tu me enseñaste
Te seguire por que mi mundo quiero darte
Hasta que vuelvas te esperare
Y hare lo que sea por volverte a ver

Te esperare aunque la espera sea un invierno
Te seguire aunque el camino sea eterno
Mi corazon no te puede olvidar
Y hare lo que sea por volverte a amar
Y hare lo que sea por volverte a Amar
 

    Po tym, jak zaśpiewał zaczął się głośno śmiać. Wpierw nie wiedziałam, o co mu chodzi, ale potem zorientowałam się, że musiałam dość dziwnie wyglądać. Miałam szeroko otwarte usta i oczy. Zawtórowałam mu i po parku zaczął nieść się nasz melodyjny śmiech. Poczułam, że moje miejsce na ziemi jest wszędzie. Byle z nim.

Violetta
     - Violetta, czy ty widzisz to co ja?
    Przechadzaliśmy się po parku. Mojemu chłopakowi bardzo spodobała się niespodzianka, więc byłam szczęśliwa, że mnie docenił.
    Podążyłam za jego wzrokiem. Jedyne, co mnie zdziwiło to to, że Tomas śpiewał Larze piosenkę, a ona z każdym wyśpiewanym słowem coraz bardziej się rumieniła.
    - Co w tym takiego? – zapytałam, marszcząc brwi.
    - No… Lara i Tomas? Oni razem? – zdziwił się.
    Spojrzałam na niego zdezorientowana. To on nie wie? Gdzie on był? Nagle mi się przypomniało:
    -Aaa! Bo ty nic nie wiesz! – zawołałam. – Są parą i myślę, że pięknie się komponują.
    - Jak tak spojrzeć, to rzeczywiście – uśmiechnął się.
    Zamyśliłam się. Ciekawe, jak my wyglądamy w oczach innych. Może myślą, że to wszystko jest przesłodzone albo może wspaniałe? Chciałam znać opinie moich przyjaciół, ale myślę, że nie byłaby mi do niczego potrzebna. Tylko, że zawsze wolę być poinformowana o wszystkim. Nie lubię, gdy ktoś jest ze mną nieszczery i kłamię mi w twarz. Nauczyłam się tego dopiero teraz. Przecież to ja cały czas oszukiwałam wszystkich dookoła, więc nie mogłam już tak dalej żyć. Czasem trzeba znaleźć swoją drogę i iść cały czas prosto tak, jak wskazuje ci serce.
    - Rozmawiałaś już z tatą? – odezwał się łagodnym głosem Leon.
    Pokiwałam głową na boki, by odzyskać ostrość wzroku. Chyba za długo patrzyłam się w jeden punkt.
    - Nie, jeszcze nie. Kompletnie wyleciało mi to z głowy. Tata dużo pracuje, ale miejmy nadzieję, że się zgodzi – powiedziałam, delikatnie się uśmiechając. – Znalazłeś już pracę?
    - Po części tak. Zaproponowano mi posadę instruktora jazdy na motorze. W tym samym miejscu, w którym sam się uczyłem. Chyba ją przyjmę – ożywił się.
    - Tak, Leon. To idealna praca dla ciebie. Przecież jesteś najlepszy. Muszą cię przyjąć – zawtórowałam mu.
    -Miejmy nadzieję – musnęliśmy się nosami.
    Znów poczułam miłą woń kawy i i mandarynek. Dziwne połączenie, ale jak dla mnie, najpiękniejsze. Wtuliłam się w Leona, a on pocałował mnie czule w policzek.
    Nie udało się nam nawet porozmawiać, ponieważ szybko dotarliśmy na miejsce.
    - To.. jesteśmy – przeciągnęłam.
    - Jesteśmy – powiedział.
    - W takim razie dziękuję za mile spędzony dzień – uśmiechnęłam się.
    - Nie ma za co, księżniczko.
    Podeszłam do niego i pocałowałam w usta. On to zawsze robił, ale czasem role muszą się odmienić.
    Był to słodki, krótki buziak na dobranoc. Jak w każdym, chciałam pokazać, że go bardzo kocham.
    - Teraz mogę iść spać – zachichotał cichutko.
    Uśmiechnęłam się, podeszłam do drzwi i na koniec przesłałam mu buziaka. On udał, że go złapał, a ja weszłam do domu.
    Z kuchni unosiła się delikatna woń, która przyjemnie muskała mój nos. Olga musiała robić jakieś pyszności na kolacje.
    Wparowałam do jej raju i oznajmiłam:
    - Wyczuwam, że znów robisz danie na miarę kuchni królewskiej.
    - Nie mylisz się – powiedziała nieskromnie kobieta, łagodnie się przy tym uśmiechając.
    - Za ile kolacja?
    - Za piętnaście minut – oznajmiła, wyjmując coś z piekarnika.
    - Świetnie! – zawołałam i wybiegła z kuchni, kierując się do gabinetu taty.
    Zatrzymałam się przed drzwiami, słysząc jak rozmawia przez telefon. Czy on zawsze musi siedzieć w jednym miejscu? Jest zamknięty i nie kontaktuję się ze światem i rodziną. Czasem mi go żal, chociaż wiem, że to jego wina.
    Zapukałam lekko, a tata odpowiedział cicho, niemal niesłyszalnie ,,proszę”
    - Hej. Mam nadzieję, że nie przeszkadzam – powiedziałam.
    - Nie, skończyłem już pracę na dziś – odparł.
    Nastąpiła chwila ciszy, a ja myślałam, że trwa ona wieki. W końcu odważyłam się powiedzieć:
    - Leona nie było dwa tygodnie. Został wrobiony przez swojego ojca. Miał poślubić dziewczynę, której nie kocha. Po tym czasie razem z Corazon zdążył uwolnić się od podstępu rodziców. Wrócił do mnie, do Buenos Aires. Teraz mieszka w domu, który był jego rodziców. Stara się o pracę jako instruktor jazdy na motorze. Chciałabym… chciałabym z nim zamieszkać.
    Ojciec patrzył na mnie wzrokiem, z którego nie mogłam nic wyczytać. Po chwili powiedział:
    - Uważam, że jesteś bardzo odpowiedzialną dziewczyną jak na swój wiek. Wiele razy się tym wykazałaś. Myślę, jednak, ze to za wcześnie. Cenię sobie postawę Leona. Widać, że Nie jest to przelotne uczucie, ale cały czas chcę cię mieć jak najbliżej siebie. Wybacz mi, moją nadopiekuńczość.
    Spojrzałam na niego, ale wcale nie czułam się zraniona. Teraz wiedziałam, że jeżeli on tak twierdzi, to musi wiedzieć więcej ode mnie. Trudno, przecież to nie jest wyrok.
    - Tato, nic się nie stało. Rozumiem cię. Ale czy czasem mogłabym u niego przenocować? – zapytałam wyczekująco.
    - Na ten warunek mogę przystać – oznajmił i mocno mnie przytulił.
    Nawet nie było mi przykro z jego postanowienia. Najważniejsze było to, że w moim zyciu nie brakowało osób, które mnie kochają.

Francesca
    Było już późno, ale mnie to nie obchodziło. Wciąż patrzyłam się pustym wzrokiem w świat przede mną. Przechodnie musieli się dziwić. Nie ruszyłam się z miejsca ani na moment. Cały czas myślałam o zaistniałej sytuacji. Nie czułam się z tym wszystkim dobrze. Ciągle nic mi się nie udaje. To przytłaczające.
    Nagle usłyszałam, jak ktoś siada obok mnie. Wiedziałam, kto to, ale odwróciłam głowę w stronę tej osoby. Niektóre kości głośno dały znać o tym, że długo nie były w ruchu.
    - Po co? – zapytałam tylko.
    - By wszystko wytłumaczyć – odpowiedział Marco.
    - Tutaj nie ma co tłumaczyć, nie rozumiesz? – wstałam. – Nie widzisz, że nie jest nam pisane być razem? Nie widzisz, że każdy chce to popsuć? Marco, nie możemy. To nie ma prawa przetrwać, jeżeli wszystko jest przeciw nam. Jest mi przykro, ale… ale trzeba iść dalej. Kocham cię. 

    Ostatnie słowa wypowiedziałam płaczliwie i oddaliłam się od ławki, by znaleźć zaciszę w moim domu. Kolejny raz za mną nie poszedł. Teraz już  tego nie potrzebowałam. 

___________________________________
Tytuł rozdziału podchodzi raczej pod perypetie Marcesci. 
Cóż, brakowało mi tu czegoś. Isabel, jak widać namieszała. 
Niedługo skończą mi się piosenki do cytatów. :)
Trzeba będzie znaleźć jakieś inne. :D
Ponownie dziękuję za ,,taki", których jest już 132. :D
Ciesze się, że dołącza do mnie więcej czytelników i obserwatorów. Dziękuję. <3
Na Andres się śmieje, choć nic się nie dzieje pojawił się wyczekiwany rozdział 3. Zapraszam do przeczytania i skomentowania.
Specjalne podziękowania należą się Maddy. :D
Bardzo jej nienawidzę, no ale cóż.
Te rozmowy na gg powoli zaczynają się wymykać spod kontroli. :D
Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję za wszelką motywację do pisania. Ten blog funkcjonuje tylko dzięki Wam. :*
Ciao!
Xenia <3

11 komentarzy:

  1. Suuper! Leonetta - piękne ♥ :P A Marcesca - smutne :( Tak, nie ma to jak długi i przemyślany komentarz :P Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie chce aby Vilu i Leon mieszkali razem. Można pomyśleć, że za parę rozdziałów będzie ciąża i wtedy urok i boskość Twojego bloga pryśnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powtarzałam to już w wielu komentarzach, więc powtórzę jeszcze raz:
      Żadnej ciąży nie było, nie ma i nie będzie.
      A Leon i Viola nie mieszkają razem, tylko czasem będą siebie odwiedzać.
      Zresztą to chyba normalne, że Violetta potrzebuje bliskości Leona, ale nie w takim stopniu, by od razu się kochać.
      Xenia <3

      Usuń
  3. TEŻ CIĘ NIENAWIDZĘ, IDIOTKO. *le nie ma buźki, haha*
    Chyba mi trochę bije na mózg.
    Nie ważne, rozdział taki sobie, mógłby być lepszy...
    A tak serio, to był wspaniały *le ja ci tu pochlebiam, a ty mnie dołujesz na gg*
    Zniszczyłaś mi Marcescę, ale ci to wybaczę, bo była Leonetta.
    Buziaki,
    M. ;*
    PS ROZDUPCĘ CIĘ KIEDYŚ XD

    OdpowiedzUsuń
  4. XD
    Świetny <3
    Leonetta mm...
    Marcesca.. *_* Bez komcia.. ;x
    Zapraszam do mnie :3
    http://martina-i-jorge.blogspot.com/
    http://historia-violetta-tina.blogspot.com/


    Weru

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział *_*
    Zapraszam na mojego bloga ;)
    http://violettaserialfanclub.blogspot.com/
    Może obserwacja za obserwacje? ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Leonetta - tak ma być ;)
    Marcesca - mają się pogodzić !

    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  7. Droga Xenia'u,
    Dane mi było zapoznać się z twoim blogiem wczoraj. Nie masz ode mnie żadnego komentarza, bo wszystkie rozdziały zostały przeczytane przeze mnie jednym tchem. Piszesz przepięknie i masz ogromny talent. Też miałam taki pomysł z Trzy Metry Nad Niebem... Był w mojej głowie zanim było mi dane zapoznać się z twoim blogiem. Więc prosze, bez żadnych oskarżeń... -_- Rozdział pół na pół- Troche słodki, troche smutny. Czekam na kolejny przeboski rozdział... ♥♥♥♥♥♥♥
    Pozdrawiam.
    Słodki Anonimek, który kocha twego bloga. ♡
    •_•

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetny:)
    Leonetta<3
    Marcesca ma się pogodzić:)
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  9. Super blog i zapraszam na mój ;)

    Można prosić o dedykację ;) Dołączajcie do obserwatorów

    Szukam osoby do pomocy zapraszam ;D

    http://violetta-f-i-m-l.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Super rozdział czekam na następny polecam ten blog http://przygodavioletty.blogspot.com/
    PS:Tu Wiktoria Szpyrka

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy