,,To jakby mieć dwa życia albo więcej
Jedno daje mi wodę, inne powietrze
Chcę pomieszać, dlaczego nie połączyć?"
(,,Entre dos mundos")
Francesca
Podążyłam
za wzrokiem Marco. Gdy zobaczyłam Isabel chciałam do niej podejść i z całej
swojej siły walnąć ją w twarz. To byłoby najlepsze rozwiązanie, ale nie mogłam
tego zrobić.
- Marco, ja… Co
ona tutaj robi? – zapytałam zdezorientowana.
- Nie wiem –
odpowiedział spokojnie. Jak dla mnie za spokojnie.
Dlaczego tak
się zachowywał? Był tutaj ze mną. Chciałam po prostu spędzić z nim choć jeden
dzień. Zawsze ktoś musi nam to popsuć. Dlaczego? Nigdy nie mogę być szczęśliwa.
Nawet wtedy, gdy znajdzie się ktoś, kto widzi we mnie ósmy cud świata.
- Ja stąd już
idę – powiedziałam cichutko i oddaliłam się.
Nawet za mną
nie poszedł. Patrzył się tylko na mnie, a ja nie mogłam wyczytać z jego twarzy
żadnych emocji. Nie zależało mu na mnie? Tego nie wiem.
Skierowałam się
do wyjścia z Wesołego Miasteczka. W moim życiu nie dzieje się za dobrze. Pfff,
tak jak zawsze zresztą.
Lara
Dzisiaj miałam
wolne. Nie musiałam iść na tor, więc postanowiłam się trochę pospacerować po
parku. Rozmyślałam nad wszystkim, co działo się ostatnio w moim życiu. Można
powiedzieć, że zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Wszystko jest inne. Nie
walczę już o Leona, jestem przyjaciółką Violetty. Nie, ,,przyjaciółka” to za
mocne słowo. Może koleżanka? Tak, jestem jej kumpelą.
Teraz moją
jedyną miłością jest Tomas i z ręką na sercu mogę powiedzieć, że go kocham. To
trochę dziwne uczucie. Gdy ktoś o mnie walczy. Jeszcze nigdy nikt tego dla mnie
nie zrobił.
Gdzie ja
właściwie idę? Jak zwykle, nie mam co robić.
Nagle ktoś
zakrył mi dłońmi . Nie wiedziałam, kto to może być, więc spytałam:
- Któż może
wykonać taki gest?
- Ktoś, kto
bardzo cię kocha – odpowiedział znajomy głos.
- Okej… Tomas?
- Główna
nagroda dla pani przede mną – powiedział, gdy odwróciłam się w jego stronę.
- A co jest
główną nagrodą? – zapytałam ciekawa.
Popatrzył na
mnie czule. Zrobiło mi się gorąco i czułam, jak na twarz wstępują mi czerwone
rumieńce.
- Jesteś
śliczna – powiedział zachwycony.
- Bez przesady
– oznajmiłam.
Dzisiaj nie
byłam ubrana w kombinezon. Byłam bardziej dziewczęca i cieszyłam się, że akurat
jemu to się podoba.
- To jaka jest
ta nagroda? – zapytałam, gdy doszłam już do siebie.
- Pomyślałem
sobie, że mogę ci coś zaśpiewać – oświadczył
z uśmieszkiem, a ja dopiero teraz zauważyłam, że trzyma gitarę.
- Ale tutaj?
- Oczywiście.
Niech każdy wie, że cię kocham – usiadł na najbliższej ławce.
Znów zrobiłam
się cała czerwona. Niestety, to było nieuniknione. Bardzo się peszyłam, gdy
ktoś był w stosunku do mnie taki czuły. Wiedziałam, że przy nim będzie zdarzało
się to dość często.
Dołączyłam do
niego i usiadłam na drugim końcu ławki.
- Co mam ci
zaśpiewać? – zapytał, strojąc gitarę.
Nie wiedziałam,
co odpowiedzieć. Od dziecka słuchałam muzyki, ale nie wyobrażałam sobie siebie
śpiewającej. Moją jedyną pasją był motocross i tak miało zostać.
- A co
chciałbyś zagrać? – zapytałam niepewnie.
- O! Już wiem!
– zawołał entuzjastycznie.
Przy okazji
uśmiechnął się szeroko, co dodało mu uroku i zaczął grać pierwsze akordy.
Po krótkim
wstępie zaśpiewał:
Por tu amor yo renaci eres todo para mi
Hace frio y no te tengo y el cielo se ah vuelto gris
Puedo pasar mil años, soñando que vienes a mi
Por que esta vida no es vida sin ti
Te esperare por que al vivir tu me enseñaste
Te seguire por que mi mundo quiero darte
Hasta que vuelvas te esperare
Y hare lo que sea por volverte a ver
Quiero entrar an tu silencio y el tiempo detener
Navegar entre tus besos y juntos a ti crecer
Puedo pasar mil años soñando que vienes a mi
Por que esta vida no es vida sin ti
Te esperare por que al vivir tu me enseñaste
Te seguire por que mi mundo quiero darte
Hasta que vuelvas te esperare
Y hare lo que sea por volverte a ver
Te esperare aunque la espera sea un invierno
Te seguire aunque el camino sea eterno
Mi corazon no te puede olvidar
Y hare lo que sea por volverte a amar
Y hare lo que sea por volverte a Amar
Hace frio y no te tengo y el cielo se ah vuelto gris
Puedo pasar mil años, soñando que vienes a mi
Por que esta vida no es vida sin ti
Te esperare por que al vivir tu me enseñaste
Te seguire por que mi mundo quiero darte
Hasta que vuelvas te esperare
Y hare lo que sea por volverte a ver
Quiero entrar an tu silencio y el tiempo detener
Navegar entre tus besos y juntos a ti crecer
Puedo pasar mil años soñando que vienes a mi
Por que esta vida no es vida sin ti
Te esperare por que al vivir tu me enseñaste
Te seguire por que mi mundo quiero darte
Hasta que vuelvas te esperare
Y hare lo que sea por volverte a ver
Te esperare aunque la espera sea un invierno
Te seguire aunque el camino sea eterno
Mi corazon no te puede olvidar
Y hare lo que sea por volverte a amar
Y hare lo que sea por volverte a Amar
Po tym, jak
zaśpiewał zaczął się głośno śmiać. Wpierw nie wiedziałam, o co mu chodzi, ale
potem zorientowałam się, że musiałam dość dziwnie wyglądać. Miałam szeroko
otwarte usta i oczy. Zawtórowałam mu i po parku zaczął nieść się nasz melodyjny
śmiech. Poczułam, że moje miejsce na ziemi jest wszędzie. Byle z nim.
Violetta
- Violetta,
czy ty widzisz to co ja?
Przechadzaliśmy
się po parku. Mojemu chłopakowi bardzo spodobała się niespodzianka, więc byłam
szczęśliwa, że mnie docenił.
Podążyłam za
jego wzrokiem. Jedyne, co mnie zdziwiło to to, że Tomas śpiewał Larze piosenkę,
a ona z każdym wyśpiewanym słowem coraz bardziej się rumieniła.
- No… Lara i
Tomas? Oni razem? – zdziwił się.
Spojrzałam na
niego zdezorientowana. To on nie wie? Gdzie on był? Nagle mi się przypomniało:
-Aaa! Bo ty nic
nie wiesz! – zawołałam. – Są parą i myślę, że pięknie się komponują.
- Jak tak
spojrzeć, to rzeczywiście – uśmiechnął się.
Zamyśliłam się.
Ciekawe, jak my wyglądamy w oczach innych. Może myślą, że to wszystko jest
przesłodzone albo może wspaniałe? Chciałam znać opinie moich przyjaciół, ale
myślę, że nie byłaby mi do niczego potrzebna. Tylko, że zawsze wolę być
poinformowana o wszystkim. Nie lubię, gdy ktoś jest ze mną nieszczery i kłamię
mi w twarz. Nauczyłam się tego dopiero teraz. Przecież to ja cały czas
oszukiwałam wszystkich dookoła, więc nie mogłam już tak dalej żyć. Czasem
trzeba znaleźć swoją drogę i iść cały czas prosto tak, jak wskazuje ci serce.
Pokiwałam głową
na boki, by odzyskać ostrość wzroku. Chyba za długo patrzyłam się w jeden
punkt.
- Nie, jeszcze
nie. Kompletnie wyleciało mi to z głowy. Tata dużo pracuje, ale miejmy
nadzieję, że się zgodzi – powiedziałam, delikatnie się uśmiechając. – Znalazłeś
już pracę?
- Po części
tak. Zaproponowano mi posadę instruktora jazdy na motorze. W tym samym miejscu,
w którym sam się uczyłem. Chyba ją przyjmę – ożywił się.
- Tak, Leon. To
idealna praca dla ciebie. Przecież jesteś najlepszy. Muszą cię przyjąć –
zawtórowałam mu.
-Miejmy
nadzieję – musnęliśmy się nosami.
Znów poczułam
miłą woń kawy i i mandarynek. Dziwne połączenie, ale jak dla mnie,
najpiękniejsze. Wtuliłam się w Leona, a on pocałował mnie czule w policzek.
Nie udało się nam nawet porozmawiać, ponieważ
szybko dotarliśmy na miejsce.
- To.. jesteśmy
– przeciągnęłam.
- Jesteśmy –
powiedział.
- W takim razie
dziękuję za mile spędzony dzień – uśmiechnęłam się.
- Nie ma za co,
księżniczko.
Podeszłam do niego i pocałowałam w usta. On
to zawsze robił, ale czasem role muszą się odmienić.
Był to słodki,
krótki buziak na dobranoc. Jak w każdym, chciałam pokazać, że go bardzo kocham.
- Teraz mogę
iść spać – zachichotał cichutko.
Uśmiechnęłam
się, podeszłam do drzwi i na koniec przesłałam mu buziaka. On udał, że go
złapał, a ja weszłam do domu.
Z kuchni
unosiła się delikatna woń, która przyjemnie muskała mój nos. Olga musiała robić
jakieś pyszności na kolacje.
Wparowałam do
jej raju i oznajmiłam:
- Wyczuwam, że
znów robisz danie na miarę kuchni królewskiej.
- Nie mylisz
się – powiedziała nieskromnie kobieta, łagodnie się przy tym uśmiechając.
- Za ile
kolacja?
- Za piętnaście
minut – oznajmiła, wyjmując coś z piekarnika.
- Świetnie! –
zawołałam i wybiegła z kuchni, kierując się do gabinetu taty.
Zatrzymałam się
przed drzwiami, słysząc jak rozmawia przez telefon. Czy on zawsze musi siedzieć
w jednym miejscu? Jest zamknięty i nie kontaktuję się ze światem i rodziną.
Czasem mi go żal, chociaż wiem, że to jego wina.
Zapukałam
lekko, a tata odpowiedział cicho, niemal niesłyszalnie ,,proszę”
- Hej. Mam
nadzieję, że nie przeszkadzam – powiedziałam.
- Nie, skończyłem już pracę na dziś –
odparł.
Nastąpiła
chwila ciszy, a ja myślałam, że trwa ona wieki. W końcu odważyłam się
powiedzieć:
- Leona nie
było dwa tygodnie. Został wrobiony przez swojego ojca. Miał poślubić
dziewczynę, której nie kocha. Po tym czasie razem z Corazon zdążył uwolnić się
od podstępu rodziców. Wrócił do mnie, do Buenos Aires. Teraz mieszka w domu,
który był jego rodziców. Stara się o pracę jako instruktor jazdy na motorze.
Chciałabym… chciałabym z nim zamieszkać.
Ojciec patrzył
na mnie wzrokiem, z którego nie mogłam nic wyczytać. Po chwili powiedział:
- Uważam, że
jesteś bardzo odpowiedzialną dziewczyną jak na swój wiek. Wiele razy się tym
wykazałaś. Myślę, jednak, ze to za wcześnie. Cenię sobie postawę Leona. Widać,
że Nie jest to przelotne uczucie, ale cały czas chcę cię mieć jak najbliżej siebie.
Wybacz mi, moją nadopiekuńczość.
Spojrzałam na
niego, ale wcale nie czułam się zraniona. Teraz wiedziałam, że jeżeli on tak
twierdzi, to musi wiedzieć więcej ode mnie. Trudno, przecież to nie jest wyrok.
- Tato, nic się
nie stało. Rozumiem cię. Ale czy czasem mogłabym u niego przenocować? –
zapytałam wyczekująco.
- Na ten
warunek mogę przystać – oznajmił i mocno mnie przytulił.
Nawet nie było
mi przykro z jego postanowienia. Najważniejsze było to, że w moim zyciu nie
brakowało osób, które mnie kochają.
Francesca
Było już późno,
ale mnie to nie obchodziło. Wciąż patrzyłam się pustym wzrokiem w świat przede
mną. Przechodnie musieli się dziwić. Nie ruszyłam się z miejsca ani na moment.
Cały czas myślałam o zaistniałej sytuacji. Nie czułam się z tym wszystkim
dobrze. Ciągle nic mi się nie udaje. To przytłaczające.
Nagle
usłyszałam, jak ktoś siada obok mnie. Wiedziałam, kto to, ale odwróciłam głowę
w stronę tej osoby. Niektóre kości głośno dały znać o tym, że długo nie były w
ruchu.
- Po co? –
zapytałam tylko.
- By wszystko
wytłumaczyć – odpowiedział Marco.
- Tutaj nie ma
co tłumaczyć, nie rozumiesz? – wstałam. – Nie widzisz, że nie jest nam pisane być
razem? Nie widzisz, że każdy chce to popsuć? Marco, nie możemy. To nie ma prawa
przetrwać, jeżeli wszystko jest przeciw nam. Jest mi przykro, ale… ale trzeba
iść dalej. Kocham cię.
Ostatnie słowa
wypowiedziałam płaczliwie i oddaliłam się od ławki, by znaleźć zaciszę w moim
domu. Kolejny raz za mną nie poszedł. Teraz już tego nie potrzebowałam.
___________________________________
Tytuł rozdziału podchodzi raczej pod perypetie Marcesci.
Cóż, brakowało mi tu czegoś. Isabel, jak widać namieszała.
Niedługo skończą mi się piosenki do cytatów. :)
Trzeba będzie znaleźć jakieś inne. :D
Ponownie dziękuję za ,,taki", których jest już 132. :D
Ciesze się, że dołącza do mnie więcej czytelników i obserwatorów. Dziękuję. <3
Na Andres się śmieje, choć nic się nie dzieje pojawił się wyczekiwany rozdział 3. Zapraszam do przeczytania i skomentowania.
Specjalne podziękowania należą się Maddy. :D
Bardzo jej nienawidzę, no ale cóż.
Te rozmowy na gg powoli zaczynają się wymykać spod kontroli. :D
Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję za wszelką motywację do pisania. Ten blog funkcjonuje tylko dzięki Wam. :*
Ciao!
Xenia <3
Suuper! Leonetta - piękne ♥ :P A Marcesca - smutne :( Tak, nie ma to jak długi i przemyślany komentarz :P Czekam na next!
OdpowiedzUsuńNie chce aby Vilu i Leon mieszkali razem. Można pomyśleć, że za parę rozdziałów będzie ciąża i wtedy urok i boskość Twojego bloga pryśnie.
OdpowiedzUsuńPowtarzałam to już w wielu komentarzach, więc powtórzę jeszcze raz:
UsuńŻadnej ciąży nie było, nie ma i nie będzie.
A Leon i Viola nie mieszkają razem, tylko czasem będą siebie odwiedzać.
Zresztą to chyba normalne, że Violetta potrzebuje bliskości Leona, ale nie w takim stopniu, by od razu się kochać.
Xenia <3
TEŻ CIĘ NIENAWIDZĘ, IDIOTKO. *le nie ma buźki, haha*
OdpowiedzUsuńChyba mi trochę bije na mózg.
Nie ważne, rozdział taki sobie, mógłby być lepszy...
A tak serio, to był wspaniały *le ja ci tu pochlebiam, a ty mnie dołujesz na gg*
Zniszczyłaś mi Marcescę, ale ci to wybaczę, bo była Leonetta.
Buziaki,
M. ;*
PS ROZDUPCĘ CIĘ KIEDYŚ XD
XD
OdpowiedzUsuńŚwietny <3
Leonetta mm...
Marcesca.. *_* Bez komcia.. ;x
Zapraszam do mnie :3
http://martina-i-jorge.blogspot.com/
http://historia-violetta-tina.blogspot.com/
Weru
Super rozdział *_*
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga ;)
http://violettaserialfanclub.blogspot.com/
Może obserwacja za obserwacje? ;)
Leonetta - tak ma być ;)
OdpowiedzUsuńMarcesca - mają się pogodzić !
Czekam na next!
Droga Xenia'u,
OdpowiedzUsuńDane mi było zapoznać się z twoim blogiem wczoraj. Nie masz ode mnie żadnego komentarza, bo wszystkie rozdziały zostały przeczytane przeze mnie jednym tchem. Piszesz przepięknie i masz ogromny talent. Też miałam taki pomysł z Trzy Metry Nad Niebem... Był w mojej głowie zanim było mi dane zapoznać się z twoim blogiem. Więc prosze, bez żadnych oskarżeń... -_- Rozdział pół na pół- Troche słodki, troche smutny. Czekam na kolejny przeboski rozdział... ♥♥♥♥♥♥♥
Pozdrawiam.
Słodki Anonimek, który kocha twego bloga. ♡
•_•
Świetny:)
OdpowiedzUsuńLeonetta<3
Marcesca ma się pogodzić:)
Czekam na next
Super blog i zapraszam na mój ;)
OdpowiedzUsuńMożna prosić o dedykację ;) Dołączajcie do obserwatorów
Szukam osoby do pomocy zapraszam ;D
http://violetta-f-i-m-l.blogspot.com/
Super rozdział czekam na następny polecam ten blog http://przygodavioletty.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPS:Tu Wiktoria Szpyrka