,,Jeśli masz wątpliwość,
pozbądź się jej.
Jedyna prawda
jest w twoim sercu."
(,,Algo suena en mi")
Violetta
Gdy przyszłam do
domu, po cichutku wspięłam się po schodach i skierowałam do swojego pokoju.
Może i tata zrozumiał coś z mojego monologu, ale wątpiłam, żeby dotarła do
niego całość. Tak to już jest z moim ojcem. Nigdy mu nie dogodzisz. Myślę
jednak, że nieźle mu dzisiaj dopiekłam. Wbrew pozorom, należało mu się. Jak
mógł zapomnieć o moich urodzinach? Mój wzrok skierował się na zdjęcie mamy na
moim stoliczku nocnym. Ona, by na pewno pamiętała. Dlaczego moje życie tak
skomplikowało się po śmierci mamy? Teraz na szczęście, mogę wyjść na prostą.
Właściwie, gdyby nie Leon i moi przyjaciele nic bym nie zdziałała. Naprawdę
wszystko pięknie się układa.
Nie wiem tylko
co z Camilą. Nie było jej ostatnio w szkole. Chyba jutro do niej zajrzę.
Słyszałam, że ma poważne problemy z tym Rico. Został jeszcze Broadway. Jak mógł
ją tak zostawić? Zaraz…
Dlaczego ja
zostawiłam ją w takim momencie? To, że moje życie jest już normalne, to nie
oznacza, że innych nie musi się walić. Z Camilą właśnie tak jest. Jaka ja byłam
głupia! Z samego rana ją odwiedzę. Nie może w takiej sytuacji zostać sama. Ona
mnie nie opuściła, więc ja też nie.
Z tym
postanowieniem oddaliłam się w krainę snu.
Następny dzień, dom
Camilii
Violetta
Zapukałam
delikatnie w drzwi. Otworzyła mi mama Cami. Spojrzała na mnie smutno i
powiedziała:
-Violu,
pomóż jej. Ciągle chodzi taka przygnębiona. Boję się, że popadnie w depresje, a
ma przecież dopiero siedemnaście lat.
Wzruszyły
mnie jej słowa. Camila musi cierpieć. Najgorsze jest to, że każdy ją tak
zaniedbywał. Nie miała wsparcia nawet w przyjaciołach, czyli we mnie także. Jak
mogłam taka być? To, że ja byłam szczęśliwa, nie oznacza, że inni muszą.
Skierowałam
się w stronę pokoju Cami. Byłam tutaj wiele razy, więc znam ten cały dom na
pamięć.
Zapukałam
lekko. Camila krzyknęła:
-Zostawcie
mnie! Słyszycie?! Dajcie mi spokój! Mam dość! To wszystko jest okropne! To całe
życie!
Nastała
cisza, a potem było słychać tylko paniczny szloch dziewczyny. Czułam, jak
wylewają się z niej wszystkie emocje, które
w tym czasie jej towarzyszyły. Ból, smutek, irytacja, zdeterminowanie,
strach… To, co kiedyś było dla mnie niezauważalne, teraz uderzyło mnie ze
zdwojoną siłą. Camila cierpiała, a nikt nie umiał jej pomóc. Tak właściwie to
może nikt nie chciał... Teraz ja chcę jej pomóc. Wiem, jak to jest pogrążyć się
w takim stanie. Rok temu miałam tak samo. Wtedy nie umiałam wybrać między
Tomasem a Leonem…. Bólu dostarczał mi jeszcze ojciec i jego podła narzeczona,
która zawsze mnie oczerniała. Nikt nie wyciągnął do mnie dłoni, oprócz Cami….
Teraz ja muszę zrobić to samo.
-Proszę,
otwórz – powiedziałam cichutko.
Ona mnie
jednak usłyszała, a jej szaleńczy płacz ustał. Wiedziałam, jaka jest zdezorientowana.
W myślach pojawił mi się obraz jej zapłakanej twarzy. Słyszałam, jak wstaje z
łóżka i kieruje się do drzwi. Powoli je otworzyła. Wyjrzała przez szparkę,
mocno przymknęła oczy, bo światło dzienne ją raziło. Stanęła do mnie tyłem i
pokazała ręką, że mogę wejść. Tak też zrobiłam. Wszędzie wokoło było biało,
ponieważ poduszki zostały rozerwane, a pierzę, które w nich było porozrzucane
było po całym pokoju. Okna były zasłonięte bardzo szczelnie. Niektóre meble
były poprzestawiane w nietypowe miejsca. Obok szafy leżały odłamki drewna po
stoliku, który stał obok. Furia Cami musiała nie mieć końca. Ruda spojrzała na
mnie. Jej włosy nie były czesane chyba od trzech dni, jej twarz była cała
czerwona od płaczu, a ona stała przede mną w samej piżamie. Ten widok był
przerażający.
-Cami… -
wyjąkałam, a ona podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła. Znów się
rozpłakała, tym razem ciszej i mówiła przez łzy:
-Boję
się, Violu. Rozumiesz? Czuję, jak pożera mnie strach. Kocham go, ale boję się.
Zostawi mnie i nigdy nie wróci, tak jak Bro… Broadway…
Uspokajałam ją, a ona w końcu się rozluźniła i usiadłyśmy na łożku.
-Cami, powiedz
wszystko – poprosiłam łagodnie.
Przytaknęła i
zaczęła mówić o ich pierwszym, przykrym spotkaniu. O niechcianej randce. O tym, jak Rico wyznał jej miłość. O swojej
ucieczce. O jego przybyciu w nocy do jej domu. W końcu dotarła do opowieści o
swoich uczuciach. Bała się, że Rico będzie taki jak Broadway. Nie chciała się w
to angażować, ale teraz jest już za późno.
-Camila, czy
teraz czujesz się już lepiej i mogę ci powiedzieć co ja o tym sądzę? –
zapytałam.
-Tak,
powiedz – oznajmiła.
Wzięłam
głęboki wdech i powiedziałam:
-Miłość
jest okrutna. Zawsze dostaniesz się w jej szpony kiedy tego nie chcesz lub po
prostu nie możesz tego zrobić. Jest jednak jeszcze rodzaj miłości, do której
należymy ja i Leon. Ta miłość jest po prostu piękna. Ma w sobie wszystko co
najlepsze. Potrafi pojednać dwoje ludzi,
którzy, jak potem się okazuje, nie umieją bez siebie żyć. I wiesz co? –
przerwałam na chwilkę – Po tym, co usłyszałam od ciebie i po postawie Rico,
myślę, że należycie do drugiego rodzaju miłości.
Camila nie
wiedziała co powiedzieć. Później zobaczyłam drastyczną zmianę na jej twarzy. Po
przeanalizowaniu całej sytuacji uznała, że rzeczywiście tak właśnie jest.
-Violu,
tak bardzo ci dziękuję. Bez ciebie bym sobie nie poradziła –przytuliła mnie –
Nie chcę cię wyganiać, ale muszę iść odwiedzić pewnego czarnowłosego chłopaka.
Uśmiechnęłam się, bo wreszcie powróciła stara, dobra i wesoła Camila,
którą znałam od zawsze.
Leon
Dzwoniłem do
Violetty już wiele razy, ale ona nie odbierała. Postanowiłem spróbować jeszcze
raz. Wtedy się udało, a ona odebrała:
-Halo?
-To
naprawdę słodkie. Musiałam pomóc Cami.
-Rico?
-Tak,
nieźle namieszał. Ruda się jednak pozbierała.
-Czyli?
-Czyli twoja piękna dziewczyna wyciągnęła
ją z dołka.
-Miło z twojej strony.
-Leon, tutaj nie pora na żarty. Ona prawie
popadła w depresję. Mogła stracić wiarę w siebie. Rozumiesz?
-Tak, chyba nie zdałem sobie sprawy z powagi
sytuacji. Przepraszam.
-Nie przepraszaj, tylko nie rób tak więcej.
-Dobrze. Spotkamy się dzisiaj?
-Oczywiście. Nie przetrwałabym dnia bez
mojego misia!
-Wyglądam jak jakiś miś?
-Tak, ostatnio trochę przytyłeś, co?
-Serio?
-Ha ha ha! Jak ty szybko się dajesz nabrać.
-Oj, to nici z mojej niespodzianki.
-Jakiej niespodzianki?
-Dzisiaj w Resto Bandzie. Wtedy wszystkiego
się dowiesz.
Nie dałem jej już
szans do powiedzenia czegokolwiek. Chcę potrzymać ją trochę w niepewności. Mam
nadzieję, że wszystko wypali, bo to będzie coś niesamowitego. Na pewno jej się
spodoba.
Maxi
Dzisiaj
spotykam się z Natalią. Nie mogę się doczekać. Pora wychodzić. Nie chcę się
spóźnić. Jak zwykle doszedłem w pięć minut do Resto. Gdy wszedłem Naty już tam
była.
-Hej, kochana
– powiedziałem i pocałowałem ją w policzek.
Zobaczyłem jej
smutek, który był wymalowany na jej twarzy. Przede mną niczego nie można ukryć.
-Słońce, co
się stało? – zapytałem troskliwie.
Wtedy wybuchła
płaczem. Nie umiałem na to patrzeć. Przez szloch powiedziała:
-M.. Moja
siostra… , Sofiaa, ona, ona n… nie żyje .
Po tym jednym
zdaniu jej płacz pogłębił się jeszcze bardziej, a ja nie umiałem wydusić z
siebie słowa. Nie umiałem pocieszyć osoby, która tyle dla mnie zrobiła i
obdarowała mnie miłością.
Francesca
Dzisiaj muszę
pomóc Luce posprzątać Resto Band. Jest godzina dziewiętnasta, a ja właśnie
chciałam spotkać się z Marco. Długo się nie widzieliśmy. Jedynie w szkole. To
robi się trochę dziwne. Wygląda na to, że mnie unika. Tylko dlaczego?
Musiałam
wynieść śmieci, więc poszłam przed Resto. Gdy wyszłam zobaczyłam Marco z jakąś
dziewczyną. Była piękna. Miała długie, blond włosy i zgrabne nogi. Nie jestem
typem osoby zazdrosnej. Podeszłam trochę bliżej i usłyszałam głos Marco:
-Nie,
Isabel. Po co tutaj przyszłaś. Ja nie chcę cię widzieć.
-Tyle
pomiędzy nami się zdarzyło. Musimy to uratować. Jesteśmy tego warci – mówiła
aksamitnym głosem.
Postanowiłam zainterweniować. Żadna dziewczyna nie będzie mogła tak
mówić do mojego chłopaka.
Kątem oka
zobaczyłam jak Marco się uśmiecha. Jemu też się oberwie.
-Jestem
Isabel Molfese – powiedziała – Była dziewczyna Marco.
-Ach, tak?
Cudnie. Miło cię poznać. Ja jestem Francesca Resto, AKTUALNA dziewczyna Marco –
podkreśliłam.
Isabel
wyglądała, jakby miała zaraz zemdleć. Nie dziwię się jej. Chyba chciała
zmieszać w swoje intrygi Marco. Dobrze, ze byłam w pobliżu, bo uległ by jej. On
nie umie sobie poradzić w takich sytuacjach.
-Możesz
już sobie iść – kiwnęłam głową.
Oddaliła
się bez słów pożegnania. Świetnie. Lepiej być nie mogło.
-Milutko
– powiedział Marco.
-Ty się
tak nie ciesz. Tobie też się oberwie – powiedziałam – Twoja była? Ciesz się, że
się tutaj pojawiłam. Inaczej ja byłabym teraz na miejscu Isabel.
-Fran,
przepraszam. Nie chciałem się z nią spotkać. Od pewnego czasu mnie śledzi i
dlatego się z tobą nie spotykałem. Nie chciałem wychodzić z domu. Wyjątkiem
była szkoła. Wybaczysz mi, o pani? – spytał i klęknął na kolano.
-Tobie
się nie da nie wybaczyć, o książę – zaśmiałam się.
-Wyjdziemy gdzieś? –zapytał.
-Nie
mogę. Muszę posprzątać Resto – powiedziałam smutno.
-Pomogę
ci – powiedział ochoczo, weszliśmy do środka i wziął szczotkę.
Uwinęliśmy się bardzo szybko. Wystarczyło nam piętnaście minut. Marco
powinien zostać sprzątaczem. Oczywiście, nie powiedziałam mu tego. Chyba, by
się na mnie obraził.
-Świetnie. Gdzie idziemy? – wzięłam torebkę.
-Do
klubu karaoke – powiedział.
W
wejściu zobaczyliśmy Leona. Trzymał wielką torbę, a w drugiej ręce aparat
fotograficzny.
-Wynajmujesz Resto na dzisiejszy wieczór? – zapytałam.
-Tak.
Robię niespodziankę dla Violi – powiedział uśmiechnięty.
-To
mam nadzieję, że się uda – oznajmiłam.
-Dzięki. Pa – powiedział.
-Cześć
– pożegnałam się.
Przez
drogę gadaliśmy z Marco o Isabel. Opowiedział mi całą historię o ich związku
(Rozdział 6: Bo to jest miłość...). Byłam zdziwiona. Jak można być tak
niewiernym? Ja nigdy bym się na to nie zdobyła. Doszliśmy do klubu
karaoke. W środku było żywo i kolorowo.
Prowadzący zobaczył jak wchodzimy i powiedział:
-A
oto Francesca i Marco. Powitajmy ich wielkimi brawami – usłyszałam wrzawę
oklasków – Wystąpią w piosence Junto a ti.
-Chodź, idziemy – Marco pociągnął mnie za rękę.
Nawet
nie zdążyłam zaprotestować. Poszłam razem z nim w stronę sceny i zaczęliśmy
śpiewać.
Junto a tí no conozco el miedo
No hay camino
Que yo no pueda andar
Junto a tí
Junto a tí es tanto lo que siento
Que mi pecho está
A punto de estallar
Junto a tí
Y es tan lógico que mi corazón
No me pide ninguna explicación
Este amor es tan real
Como ver y respirar
Y nos hace fuertes más allá
De toda la gente y del qué dirán
Junto a tí yo me siento libre
Sé que puedo crecer cada vez más
Junto a tí
Junto a tí nada es imposible
Porque todo se ve con claridad
Junto a tí
Y es tan lógico que mi corazón
No me pide ninguna explicación
Este amor es tan real
Como el agua y como el pan
Y nos da respuestas sin dudar
A cada pregunta con seguridad
Este amor es tan real
Como ver y respirar
Y nos hace fuertes más allá
De toda la gente y del qué dirán
Junto a tí no conozco el miedo
Porque todo se ve con claridad
Gdy skończyliśmy pocałowałam Marco w
policzek.
-Zapowiada się piękny wieczór –
powiedziałam słodko.
Leon
Ustawiłem wszystko na miejscu. Dzisiaj
Viola będzie miała sesje fotograficzną. Wiem, jak lubi robić sobie zdjęcia.
Gdziekolwiek jest robi sobie zdjęcie telefonem. Teraz tylko czekać na
Violettę.
O! Już jest!
Violetta
Leon odwrócił się w moją stronę, gdy
weszłam do Resto. Zobaczyłam kolorowe prześcieradło takie jak graffiti
uwieszone przy oknach i aparat fotograficzny na statywie.
-O co chodzi? – spytałam na powitanie.
-Dzisiaj masz sesję zdjęciową - powiedział uśmiechnięty.
Aż pisnęłam z wrażenia, gdy usłyszałam te
słowa. Uwielbiam się fotografować. Leon każdego dnia znajdzie dla mnie jakieś
ciekawe zajęcie.
-Wchodź na scenę, a ja zrobię ci zdjęcia
– powiedział.
Ustawiałam się w różnych pozach, a
chłopak cykał mi zdjęcia. Aparat to mój żywioł. Leon przez cały czas mówił mi
komplementy. Zdjęcia wyszły świetne i jestem pewna, że nigdy nie zapomnę tego
dnia.
-I jak, podobają się? – spytał Leon po
skończonej pracy.
-Oczywiście, robił je najlepszy fotograf
na świecie – powiedziałam i pocałowałam go w czoło.
Świetny rozdział, z resztą jak każdy, o Marcesce sporo jest w opowiadaniu na blogu pod tym linkiem:
OdpowiedzUsuńhttp://opowiadanie-leonetta.blogspot.com/
Wiem, że w tym linku jest 'opowiadanie-leonetta', ale Bardzo dużo jest tam o Fran i Marco, połowa prawie każdego rozdziału jest o nich, wiem bo sama czytam i polecam :)
♥☺♥Martuś♥☺♥
Tak, na blogu "[...] miłość po prostu jest.Bez definicji.Kochaj i nie żądaj zbyt wiele.~P.Coelho" jest SPORO Marcesci.
UsuńSuper rozdział, jak zawsze zresztą :)
Magda M.S.
Boskie, boskie i jeszcze raz boskie.
OdpowiedzUsuńCzekam na next ;*
I zapraszam do siebie:
http://leon-i-violetta-always-together.blogspot.com/
Hoho... Jak zawsze wspaniały rozdzialik :) A co do komentarzy.. Rzadko co mam nawed 6. Nie przejmuj się, co z tego że nie komentują? Nie komentują, alę czytają :333 Sesja.. Hm.. Fajnie :D Oby ta Isabel się nie wtrącała, bo jak jej nagadam, to własna matka jej nie rozpozna :> To czo? Czekam na następny, i zapraszam do majne :D http://leonetta-leon-violetta.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńWeny,
Tiny Castillo
nie martw się ilością komentarzy, z czasem ich przybędzie :)
OdpowiedzUsuńa co do rozdziału...
CUDO, WPANIAŁY, BOSKI <3
nie mogę wyjść z podziwu ^_^
pisz szybko nn, bo jestem ciekawa jak rozwinie się sytuacja z Rico i Cami, co będzie z Naty i ogólnie... to się nie mg doczekać! ;D
buziaki, M. ;*
Super
OdpowiedzUsuńCzekam na next :D
Jestem 9 ;) Czytam i podziwiam ;) Cami mnie zszokowała. Najpierw zombie, a później księżniczka ;*
OdpowiedzUsuńZagadka na dziś : " Jaka będzie kolejna niespodziankaa, którą przygotuje Leon? :d
OdpowiedzUsuńA może będzie na odwrót? Może Viola przygotuje niespodziankę dla ukochanego? :D
UsuńX. <3
To by nie było głupie :D tylko pytanie czy go przebije xD
UsuńTen rozdział zrobiła na mnie duże wrażenie . :P:P:P .Tym blogiem każdy się zachwyca łącznie ze mną , :D:D:D
OdpowiedzUsuń