,,Licz na mnie
i pozwól mi wejść do twojego serca,
aby pokazać ci twoje przeznaczenie."
(,,Ven y canta")
Leon
i pozwól mi wejść do twojego serca,
aby pokazać ci twoje przeznaczenie."
(,,Ven y canta")
Leon
Szliśmy razem,
ramię w ramię przez różowy chodnik okalany przez czerwone pelargonie, który
prowadził do Studia 21. Miejsca, w którym poznałem dziewczynę, która właśnie
szła obok mnie, przytulając tak, jakby już nigdy nie chciała mnie puścić.
Kiedyś było to dla mnie ważne. Teraz, gdy patrzę, ile oboje doświadczyliśmy, to
skarb. Dlaczego wcześniej nie doceniałem tych klejnotów, które darowywała mi
razem ze swoją osobą? Nie wiem...
Jestem na siebie zły, bo to ja
powinienem walczyć. Nie uczyniłem tego. Sam sprawiłem sobie ból i sam
wyrządziłem krzywdę osobie, która obdarowała mnie tak pięknym uczuciem, jakim
jest miłość. Jak mogłem to zrobić? Jak mogłem ją zranić? Jak mogłem splamić
swój honor?
Zmarszczyłem brwi i wziąłem głeboki
wdech, co nie umknęło uwadze Violetty:
- Leon, ja wiem, że cierpiałeś w takim
samym stopniu, co ja, ale musisz żyć chwilą. Rozumiesz?
- Tak, ale nie
mogę wybaczyć sobie, że cię zostawiłem – uniosłem jej dłonie do góry i
pocałowałem.
- Leon… -
szepnęła.
- To jest dla
mnie za trudne. Boję się, że znów cię opuszczę – powiedziałem i ukryłem twarz w
dłoniach.
Violetta nie
powiedziała nic. Zupełnie. Podeszła tylko do mnie i mocno przytuliła, a ja
odwzajemniłem uścisk. Rolę się zamieniły. Kiedyś ja pocieszałem ją ciepłem
swoich ramion, a teraz to ona to robi. Dowiedziałem się, jak musiała się czuć.
Opatulony tymi kruchymi jak chińska porcelana rączkami, wiedziałem, że jestem
bezpieczny. Z nią… Z moją kochaną Violettą.
Tomas
Od dłuższego
czasu szczęście mnie nie opuszczało. Miałem przy sobie idealną dziewczynę,
którą była Lara. Nie wiedziałem, że po stracie Violi zdołam się jeszcze
zakochać. Zapomniałem już jakie to piękne uczucie. Dlatego Verdas… znaczy Leon
chodził taki rozkojarzony. To wszystko wytłumaczyło.
Zboczyłem w różowy chodnik prowadzący do
Resto. Musiałem się czegoś napić przed lekcjami. Gdy tak się przechodziłem w
oddali zobaczyłem koszulę w kratę łudząco podobną do tej, jaką nosi Leon… Z
każdym krokiem byłem bliżej tej osoby aż w końcu zauważyłem dziewczynę idącą
obok niego… Violetta? Byłem już pewny. Podbiegłem szybko i wiedziałem, że Leon
wrócił.
Rzuciłem się na
niego i zacząłem klepać po plecach.
- Wow! – zdołał
wykrzyknąć Leon.
Oboje
spojrzeliśmy na Violettę, która wręcz wiła się ze śmiechu.
-… ironia… -
powiedziała między napadami chichotu. – Dwoje ludzi, którzy… się nienawidzą,
nagle… wpadają so.. sobie w ramiona.
Popatrzyłem na
Verdasa, a on wykonał ten sam gest i po chwili zawtórowaliśmy Violi. Po
dłuższej chwili, gdy nasze brzuchy nie wytrzymały i zaczęły nas boleć.
-Verdas…
Chciałbym się pogodzić – powiedziałem z kamienną twarzą.
- Hereida… Ty
to potrafisz zaskoczyć – zaśmiał się. – Ale okej, możemy spróbować żyć w
przyjaźni.
Podaliśmy sobie
dłonie, a Viola zaklaskała. Miała się z czego cieszyć. Leon wrócił i na dodatek
wszyscy są pogodzeni. Tworzymy świetną paczkę. Tylko, żeby nikt tego nie
zepsuł…
Francesca
Idzie w moją
stronę! Czego on ode mnie? Albo nie! Niech mi wszystko wytłumaczy, będzie
zabawnie.
W końcu do mnie
doszedł. Bał się? Bardzo słusznie. Przynajmniej nie jest głupi.
-Tak? –
spytałam słodkim głosem. – Chciałeś mi opowiedzieć, jak Isabel całuje?
-Nie,
przyszedłem ci wszystko wytłumaczyć – oświadczył pewnym głosem.
-Oczywiście,
Marco. Już nadstawiam ucha, by cię uważnie usłyszeć – powiedziałam.
-Daruj sobie
ten sarkazm – wybełkotał. – Przecież to ona mnie pocałowała!
-Ale ty się nie
odsunąłeś! – tu go miałam.
-A dałabyś radę
odlepić się od kogoś, kto przylepił się do ciebie i nie chciał wypuścić? –
zapytał.
-W
przeciwieństwie do ciebie mi nie zdarzyła się taka sytuacja – odwróciłam się w
jego stronę. – A kto wie? Może tobie się podobało?
-Tylko ty
potrafisz tak dobrze całować – chciał się przypodobać i musnął palcem mój nos.
-Jasne –
pisnęłam, a on już myślał, ze mu przebaczam. – Przecież to wiem, ale to nie
oznacza, że ci wybaczę!
Momentalnie jego
mina zmieniła się w grymas.
-To Isabel mnie
pocałowała! Zrobiła tak… - zawołał i pocałował mnie.
Nigdy nie
doświadczyłam takiego uczucia. To było dość dziwne i w sumie wydawało mi się…
fajne? Brawo, Francesca, świetne określenie! Tak czy siak, Marco umie całować
prawie tak dobrze jak ja. Brakuje mu tylko paru szczególików.
Gdy się ode
mnie oderwał i spojrzał na mnie z pytającym wyrazem twarzy, odpowiedziałam:
-Wow! Nie
wiedziałam, że tak umiesz.
-Teraz już
jesteś z tym oswojona – uśmiechnął się zalotnie. – No to jak będzie?
-A o czym
rozmawialiśmy? – zamrugała zdezorientowana Francesca. Ten pocałunek dał jej
niezłego kopa.
-Aaa! Moja Fran
jest we mnie zakochana po uszy! – zawył
Marco.
-Wcale nie!
–zarumieniła się. – Rozmawialiśmy o Isabel i jej podłej intrydze.
-Przebaczysz
mi? – zapytał ze słodkimi oczkami.
Nawet nie
wiedziałam, co odpowiedzieć. Ale jeżeli Isabel będzie cały czas psuła nasz
związek? Nie chciałabym do tego dopuścić. Kocham Marco i nie chciałabym go
stracić, ale jeżeli ta podła dziewczyna go uwiedzie, a on mnie zostawi?
-A jeżeli ona
ciągle będzie nas prześladować? – zapytałam lękliwie.
-To nie damy
się. Jesteśmy silni, pamiętaj. Razem możemy więcej – uśmiechnął się.
-Prawda –
przytaknęłam i odwzajemniłam uśmiech.
Popatrzyliśmy
sobie w oczy i wiedzieliśmy, że to, co sobie obiecujemy na pewno nie pójdzie w
niepamięć.
Lekcja z Angie,
Violetta
-Witam,
kochani! - przywitała się nauczycielka.
– Nareszcie! Po dwóch tygodniach wyczekiwania na wasze miłosne piosenki w
parach, dotrwałam do tego wspaniałego dnia.
Wszyscy
spojrzeli po sobie nerwowo, a ja słyszałam głos Angie, jakby była bardzo daleko
ode mnie. Cały czas patrzyłam się na Leona.
-Może zaczniemy
od Violetty i Diega? Zapraszam – zawołała moja ciocia, a ja wstałam szybko na
dźwięk swojego imienia.
-Ale… ale co
się dzieje? – zapytałam głupkowato.
-Macie
zaśpiewać wasze miłosne piosenki, które przygotowaliście na dzisiejsza lekcję –
zdziwiła się Angie.
-Jakie… - i
wtedy dotarło do mnie, że mieliśmy zadaną pracę w parach. Zupełnie zapomniałam
o tym przez wrażenia ostatnich dni. Nie czułam się wtedy na siłach, by
komponować piosenkę o miłości, która nagle odeszła z mojego życia.
-Angie, chyba
cała klasa jest nieprzygotowana – wszyscy jak jeden mąż pokiwali głowami, nawet
Dziewczyna-Której-Imienia-Nikt-Nie-Zna.
-Eh… Trudno,
zwalniam z was z wykonania tej pracy – wszyscy odetchnęli z ulgą. – Ale!
Cieszcie się, że Gregorio nie prowadzi tych lekcji!
Wybuchliśmy
śmiechem, a Angie z radością w oczach spojrzała na mnie, a ja mrugnęłam do
niej. Chciałam dać jej znak, że moje życie powoli wraca do normy.
Później
ćwiczyliśmy poprawną wymowę w piosenkach. Było naprawdę dużo śmiechu. Angie
cały czas chichotała coś o Gregorio. W pewnym momencie nagle sam obgadywany
wszedł do klasy i powiedział:
-Dzisiaj lekcja
tańca zostaje odwołana z powodu pewnego, osobistego problemu nauczyciela, czyli
mojego – oznajmił, a my nawet nie wsłuchaliśmy się w jego słowa, wybuchając
głośnym śmiechem.
Twarz Gregorio
była zielona! Krecha, która jeszcze ostatnio zdobiła czoło nauczyciela, rozprze
szczeniła się. Wściekły mężczyzna pośpiesznie wyszedł z sali, mocno trzaskając
drzwiami.
Leon musiał
specjalnie do mnie wstać, chwiejnym krokiem, by mnie przytrzymać, bo prawie
przewróciłabym się na keyboard.
-Dobrze,
moi kochani. Wygląda na to, że nie macie już dziś lekcji. Życzcie Gregorio,
żeby to się nie rozprzestrzeniło po całej skórze. Do widzenia - zawołała nasza
kochana nauczycielka jeszcze rechocząc ze śmiechu.
My także wyszliśmy z klasy nie tracąc humoru.
- To co robimy? - zapytał Maxi, gdy stanęliśmy wszyscy
razem.
- Nie wiem jak wy, ale ja jestem bardzo zmęczona, a
jedyne o czym marzę to ciepły kocyk i poduszka - powiedziałam sennie.
-Viola ma rację - przytaknęła Naty. - To były ciężkie dwa
tygodnie dla każdego z nas.
- Nigdy się nad tym nie zastanawialiście? - spytał
dociekliwie Tomas. - Jesteśmy tak młodzi, a ja czuję się, jakbym był
doświadczonym czterdziestolatkiem.
- Tak, Tomas ma rację. Przydarzają się nam dziwne rzeczy
- oświadczyła Camila.
- I okrutne - dodała Ludmiła, patrząc na przemęczoną
Natalię.
- Naty, na pewno dob... - już chciałam pytać, gdy
dziewczyna nagle upadła w tył. Dzięki ramionom Maxiego zdołała nie upaść na
twardą posadzkę.
- Szybko! Do Angie! - zawołał ktoś z tłumu, ale ja nie
musiałam lokalizować kto.
Znów wbiegliśmy do klasy. Tym razem z bladymi twarzami i
przerażonymi oczami. Spojrzeliśmy zdezorientowani na Angie, a potem ona bez
słowa wzięła telefon i zadzwoniła po pogotowie.
Karetka przyjechała po najdłuższych piętnastu minutach
mojego życia. Wciąż patrzyłam na śnieżnobiałą twarz mojej przyjaciółki. Biedna
Naty... Już od rana wydawała się przygaszona i markotna. Przez cały dzień
patrzyłam tylko na tą małą, delikatną osóbkę, która z każdą chwilą była coraz
bardziej pozbawiona życia. Jedyne pytanie, które krążyło mi po głowie to: dlaczego?
Na ławce, najbliżej karetki zobaczyłam Maxi'ego. Siedział
skulony, a jego mina była udręczona. Postanowiłam do niego podejść i wesprzeć.
- Maxi, to nie może być nic poważnego. Naty jest bardzo
silną dziewczyną - chciałam uwierzyć we własne słowa, ale jakoś nie mogłam.
- Nie, Violu. Ja powinienem cały czas z nią być i nie
tracić jej z oczu, ale nie udało mi się. Jestem okropnym chłopakiem - wyjąkał,
a jego oczy zaszkliły się.
- To wcale nieprawda i dobrze o tym wiesz. Naty też jest
tego świadoma. Nie wybrałaby ciebie, gdyby wiedziała, że jesteś złym partnerem
- powiedziałam, a na twarz chłopaka zawitała ulga.
- Może masz rację - pokiwałam głową. - Dzięki, Vilu.
- Nie ma sprawy - szepnęłam.
Nagle podszedł do nas lekarz, a my oboje zerwaliśmy się
na nogi. Obok niego skupili się także nasi przyjaciele. Mężczyzna powiedział:
- Dziewczynie nic nie jest. Omdlenie było spowodowane
przemęczeniem. Prawdopodobnie były to nieprzespane noce. Natalia została
odwieziona do domu.
- Czy możemy się z nią spotkać jeszcze dziś? - zapytała
Francesca.
- Nie, ale wskazała tylko jedną osobę o nazwisku Ponte
Maxi - powiedział lekarz. - Który to z was?
- To ja - powiedział Maxi.
- Świetnie. Do widzenia - powiedział i oddalił się.
- Maxi, odprowadzimy cię - powiedział Rico, łapiąc go za
ramię.
- Dziękuję wam, ale nie. Muszę przemyśleć kilka spraw -
oznajmił brunet i pożegnał się.
Każdy z nas powoli się rozchodził. Ja także ruszyłam do
domu wraz z Leonem, który zapragnął mnie odprowadzić.
- Leon, czy ty teraz mieszkasz sam? - zapytałam.
- Tak. Muszę sobie znaleźć pracę - oznajmił mi, jak gdyby
nigdy nic.
Wstrząsnęło mną to. Leon i praca? To jakieś nieudane
połączenie. Nigdy nie wyobrażałam sobie swojego chłopaka zarabiającego na życie
samodzielnie. To wydawało się dziwnie nieosiągalne.
Nagle do mojej głowy wpadł pewien pomysł. Był trochę
szalony, ale warto było spróbować.
- Ale ty będziesz taki samotny w tym domu? - zapytałam.
- Czy coś sugerujesz? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Możliwe - powiedziałam wesoło. - Pomyślałam, że
przecież ja mam wielki dom i jest w nim pełno miejsca, więc... może
zamieszkałbyś ze mną?
Leon stanął jak wryty, aż w końcu oświadczył:
- Twój tata nigdy się na to nie zgodzi.
- Może uda mi się go przekonać - uniosłam brwi do góry i
uśmiechnęłam się wesoło. - Idziesz na to?
- A co mi tam, idę - zakpił Leon i uścisnął moją
wystawioną rękę.
Jeszcze przez całą drogę śmialiśmy się, przytulaliśmy,
gadaliśmy aż dotarliśmy do mojego domu.
- No to cześć - powiedziałam, a on złapał mnie za
nadgarstek gdy już się odwracałam.
- A buzi na dobranoc? - zapytał, robiąc usta w dziubek.
- Nie ma - uniósł brwi do góry. - Kara.
- Za co? - zapytał zdziwiony.
- Jeszcze raz mi wyjedziesz - pogroziłam mu palcem. - Ale
buziaka w policzek mogę ci dać.
Humor poprawił mu się momentalnie. Przybliżałam już usta
do jego policzka, gdy on odwrócił głowę i wyszło na to, że pocałowałam go w
usta. Było mi dobrze i wcale nie chciałam przerywać, ale nagle przypomniałam
sobie o karze.
- Ej! Tak nie można! - zawołałam. - Przedłużę ci karę!
On tylko uśmiechnął się kpiąco.
- Do zobaczenia, kotku -zamruczał.
- Do zobaczenia, kotku - przedrzeźniałam go, ale
posłałam mu całusa i pognałam do domu, cały czas myśląc o chłopaku, którego
zostawiłam za drzwiami.
Szybko weszłam po schodach do swojego pokoju i spojrzałam
na parapet, na którym stał piękny bukiet słoneczników. Przy nim była też
karteczka z dwoma zdaniami:
Już nie wyjadę, bo
tylko tutaj jest mój skarb.
Cofnij karę.
L.
_______________________________
Jest i rozdział.
I chyba tylko tyle miałam do napisania...
A nie! Sprawa dodawania notek.
Mamy wakacje, ja też chce odpocząć. Rozdziały będą dodawane albo z dnia na dzień, albo z kilkodniowymi przerwami. Nie męczcie mnie tym już, ale ciesz się, że lubicie czytać moje opowiadanie.
Już 49 osób kliknęło ,,tak" w ankiecie. Dziękuję!
Całuję. :*
Xenia <3
Fajny rozdział
OdpowiedzUsuńSuper rozdział biedna Naty :( :(
OdpowiedzUsuńPS:Tu Wiktoria Szpyrka
Vilu cofnij Leonowi karę!
OdpowiedzUsuńSuper rozdział
Musze Cie czytać ♥ Leonetta u Ciebie jest prze urocza ♡
OdpowiedzUsuńNo ja nie mg.. Codzienny leń.. ;___; 20 Komentarzy dziennie - I mam Lenia ;__;
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału :
Wspaniały początek - Leonetta wróciła, chociaż o tym wiedziałam ♥
Jee! Leon i Tomas w zgodzie ♥ Wolę tak, niż żeby się kłócili.. ♥
Zemdlała Naty.. Nie za dobrze .. Na szczęście wszystko się wyjaśniło..
Co? Maxi mówi, że nie jest dobrym chłopakiem? Głupota.. Pff..
Jee! Leonetta może będzie razem mieszkała.. ♥
Czekam niecierpliwie na następny,
Tiny Cande Castillo
Extra! Uwielbiam czytać twojego bloga! Czekam na następny rozdział;)
OdpowiedzUsuńI jakbyś mogła wpaść i skomentować jeśli się spodoba;)
http://leonettablog16.blogspot.com/
Kathrina
Jak zwykle wspaniale.
OdpowiedzUsuńTwój blog jest zarąbisty!!!:)
OdpowiedzUsuńCUDO *_*
OdpowiedzUsuńSorry, brak mi słów <3
M. ;*
jak zwykle cudowny rozdział pff... mogłabyś oddać trochę swojego talentu! ;* jeej marcesca ^^ ~~Ollcia
OdpowiedzUsuńBoskie <33
OdpowiedzUsuńCzekam na next N ;*
Cudo*_*
OdpowiedzUsuńJak ty to robisz, nie wiem.
Supcio, boskie, no nie wiem jak to jeszcze nazwać:*
http://violetta-tkt.blogspot.co.uk/
Zajrzyj. Byłoby mi miło, z twoich odwiedzin bym się ucieszyła.
Sasi
Ten koniec - piękny :) Świetny rozdział, czekam na next!
OdpowiedzUsuńAAAAJ <3
OdpowiedzUsuńNo to tak rozdzial pierwsza klasa :P[ale o tym już wiesz]
Leonetta górą <3
Uwielbiam Tomasa i Leona w roli kumpli hahah :p
Koncówka najlepsza :* mmm hmm xd haha
Pozdrawiam i nie mogę się doczekać następnego :D
Maja ;)
super jak zwykle.. uwielbiam jak piszesz!!!
OdpowiedzUsuńczekam na next :D
pozdrawiam fanów Violetty :*
Ala :*
Dawno mnie tu nie było. To znaczy czytałam, ale nie komentowałam. Więc teraz postaram się nadrobić moje zaniedbanie i napisać obszerny komentarz, który jest na temat. Z ręką na sercu mogę powiedzieć, że odcinki, w których Viola i Leon byli z dala od siebie, były najlepszymi rozdziałami jakie napisałaś. Dawno nic nie zrobiło na mnie takiego wrażenia jak właśnie to. W tych odcinkach było wszystko. Ból, cierpienie, tęsknota, smutek. Zawarłaś w tych rozdziałach wszystko to, co być powinno. Największym plusem jednak jest to, w jaki sposób rozdzieliłaś Leonnetę. Nie poszłaś na łatwiznę, nie wymyśliłaś jakiegoś taniego powodu typu zdjęcia, jak Leon czy Villu całują się z kimś innym ( Szczerze? Jak dla mnie te pomysły ze zdjęciami są strasznie tanie i oklepane. ale to tylko i wyłącznie moja opinia) Jeszcze na żadnym blogu nie było tak, że Leon zostawił Violettę bez słowa wyjaśnienia. Bardzo, ale to bardzo spodobał mi się ten pomysł z ojcem i tą całą ustawką ze ślubem. W życiu bym nie pomyślała, że możesz wpaść na taki pomysł. Jednak najważniejsze jest to, że do tego ślubu nie doszło, że Corazon okazała się dziewczyną, która też kocha i ma uczucia. Moment spotkania Violi i Leona po tak długiej rozłące też był piękny. Tak się zastawiałam, i doszłam do wniosku, że ja na miejscu Violi zachowałabym się tak samo. Zrobiłabym tak jak ona. Bardzo się cieszę, że wybaczyła Leonowi. On w końcu nic złego nie zrobił. Został podpuszczony przez własnego ojca. Szkoda, że ma takiego tatę. Ciekawe czy Leon będzie w stanie mu wybaczyć? Niby kazdy zasługuje na drugą szansę, ale...
OdpowiedzUsuńI co będzie jeśli tata Leona wróci do Argentyny, co wtedy? Mam nadzieję, że nie będzie chciał rozdzielić syna z jego ukochaną. Chodź z seniorem Verdasem wszystko możliwe...
Nie pozostaje mi nic innego, jak czekać na kolejny rozdział.
Aha! I Rico to tutaj mój ulubieniec! :)
Pozdrawiam i mam nadzieję, że nie zanudziłam:)
Czekałam na Ciebie! :D Długo Cię nie było tutaj, a Twoja opinia jest dla mnie bardzo ważna. :D <3
UsuńOj, oj coś mi osłodziłaś życie. :D
Chciałam dodać do tego opowiadania trochę dreszczyku emocji. Żeby to nie była taka tania historia. No, zobaczę, jak to będzie. : ) Hmmm... Muszę wszystko przemyśleć. :D Na pewno Corazon jeszcze się pojawi w zakręconym życiu mojej Leonetty. :D No i co do Verdasa senioraa... będzie się działo.
Aj, Rico to jest chłopak, który jest świetny w każdym calu. To dzięki niemu Violetta wiele zrozumiała po wyjeździe Leona. Rico jest bardzo interesujący. Do końca nie wiem nawet ja, co w nim drzemie. : )
Nie zanudziłaś! : )
Dziękuję za 82 ,,taki", jesteście kochani . <3
Tyle wyświetleń, tyle komentarzy. <3
Moi kochani! Wielbię Was!
<3 ; *
Xenia odchodzi! Leon za mną! :D
Xenia <3
Oj tam ;) Moja opinia nie jest ważna ;)
UsuńAg.
Kiedy next ?
OdpowiedzUsuń